Rozdział 8

331 80 12
                                    

Rozdział 8

Ignazio

Co tu się do cholery przed chwilą wydarzyło?, zastanawiałem się w myślach. Potarłem zarośnięty policzek i obserwowałem, jak kobieta wchodzi do mojego domu kołysząc przy tym ponętnie biodrami. Nie potrafiłem oderwać wzroku od jej krągłego tyłka. Moja wyobraźnia działała na najwyższych obrotach, podsuwając mi obrazu jej nagich pośladków z wyraźnie odbitą na nich moją dłonią. Za jej zachowanie i pyskówkę należała się odpowiednia, dotkliwa kara. Nie mogłem zaprzeczyć, ale zaskoczyła mnie jej śmiałość. Najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy z tego kim jestem i, że jej życie zależało od mojego kaprysu. Głupia kobieta, która igrała z ogniem. Naszła mnie wzmożona ochota by pobiec za nią i pokazać z jakim potworem zadarła. Powinna nauczyć się trzymać język za zębami, jeśli chciała tu pracować, a przede wszystkim żyć.

– Szefie, jedziemy?

Podszedł do mnie Mac, który tak samo jak ja wzrok skupił na kobiecie. Drzwi do mojej posiadłości nadal stały otworem i mimo oddalającej się sylwetki miałem doskonały widok na nianie Olivii. Kilka sekund później skręciła w stronę lewego skrzydła, znikając mi z oczu. Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na mojego człowieka.

– Za kilka minut – odpowiedziałem, beznamiętnym głosem.

Do głowy wpadł mi pewien pomysł, który od razu musiałem zrealizować. Zostawiłem zdezorientowanego Maca i podążyłem za kobietą.

Stukot moich butów odbijał się echem od ścian, gdy przemierzałem drogę do pokoju Olivii. Podczas tego spaceru nie spotkałem żywej duszy. Moich ludzi cechowała dyskrecja. Potrafili wtopić się w każde otoczenie i niezauważeni wypatrywali zagrożenia.

Zwolniłem kroku przed sypialnią córki. Cicho by nie zdradzić swojej obecności podszedłem do drzwi. Pozostały uchylone, więc miałem idealny widok na scenę, która rozgrywała się w środku.

Olivia patrzyła na kobietę przerażona. Dostrzegłem jak jej broda zadrżała, co oznaczało, że tylko sekundy dzieliły ją od płaczu. Miała zdrowe płuca, więc jej krzyk z pewnością będzie słychać w całym domu.

– Amando, weź ją na ręce. – Podpowiedziała moja matka. Usłyszałem w jej głosie nutkę zniecierpliwienia, to nie wróżyło niczego dobrego.

Kobieta z lekkim wahaniem wyciągnęła dłonie i podniosła dziewczynkę. Mała napięła ciało, ale nie zaczęła wrzeszczeć, co uznawałem za dobry znak.

Obserwowałem poczynania Amandy z niemałym zaskoczenie, ale również z zainteresowaniem. Zachowywała się tak, jakby pierwszy raz trzymała dziecko na rękach. A podobno była wykfalifikowaną nianią. Nabrałem pewnych podejrzeń, które musiałem szybko zweryfikować.

Zerknąłem na zegarek i w duchu przekląłem. Do spotkania z Leonardem pozostała niecała godzina. Można powiedzieć, że byłem już spóźniony, bo zanim dojadę do klubu miną wieki. Temat kobiety musiałem pozostawić na później. W głowie zakodowałem, by ją dokładnie prześwietlić. Wierzyłem, że matka to zrobiła, jednak i tak wypadało dowiedzieć się o niej czegoś więcej. W końcu zamierzała zamieszkać w moim domu, a co za tym idzie obracać się w moim towarzystwie.

Ostatni raz zerknąłem na Amandę, moją córkę i matkę, po czym wycofałem się i ruszyłem do wyjścia. Na dole czekał na mnie Mac, który ze złości zaciskał usta i pieści.

– Wiesz, że powinniśmy być już dawno na miejscu Leonardo się wkurwi, gdy będzie musiał długo czekać.

– A co mnie to obchodzi – popatrzyłem na niego z naganą. – Chyba zapominasz, kto tobie płaci i komu powinieneś wchodzić do dupy.

Królowa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz