Rozdział 5

351 97 23
                                    

Rozdział 5

Lena

W ostatnim czasie odniosłam wrażenie, że pech nie chciał mnie opuścić. Ilość złych wokół mnie zdarzeń, które działy się w odstępach kilku dni, była zatrważająca. Na dodatek draśniecie na ramieniu piekło jak cholera i cały czas przypominało mi, jak blisko byłam śmierci, dosłownie jej oddech czułam na karku. To nie pierwszy raz, gdy zaglądałam jej w oczy, ale teraz naprawdę niewiele brakowało, a przywitałabym się z Szatanem w piekle.

Będąc na chodniku przed restauracją od razu moją uwagę przykuł czerwony mustang. Dosłownie cała akcja rozgrywała się w ciągu kilku sekund. Opuszczona szyba, broń wycelowana w moim kierunku i strzał, a potem ból przeszywający moje ramię.

Leżąc na chodniku do moich uszu dotarł pisk opon. Napastnik uciekał z miejsca zdarzenia, nie kończąc swojego dzieła. To nie była egzekucja, a ostrzeżenie. Gdybym jeszcze wiedziała czego ono dotyczyło, mogłabym jakoś zareagować, a tak byłam w ciemnej dupie.

Westchnęłam ciężko i oparłam głowę o kanapę. Mimo tabletek przeciwbólowych, które połknęłam nadal cierpiałam. Rana nie była głęboka, pocisk ledwo mnie drasną, ale i tak odczuwałam dyskomfort.

Gdy pierwszym szok miną, zebrałam się w sobie i opuściłam miejsce zdarzenia. Ludzie krzyczeli i chowali się gdzie tylko mogli. Bali się ataku terrorystycznego. Dlatego wykorzystałam moment zamieszania i dałam nogę. Nie mogłam czekać do przyjazdu policji, bo zaczęłyby się pytania, których za wszelką cenę chciałam uniknąć. Teraz siedziałam w swoim mieszkaniu i po opatrzeniu niewielkiej rany zastanawiałam się kto zostawił mi wiadomość. Lista była długa, wrogów dosłownie miałam na pęczki, dlatego nikt szczególny nie przychodził mi teraz do głowy. To mógł być naprawdę każdy, podpadłam tylu osobom, że ciężko mi było podać jedną, która nienawidziła mnie najbardziej. Może faktycznie powinnam posłuchać rady Federica i zniknąć, przynajmniej na jakiś czas. Ale ambicja nie pozwalała mi zostawić sprawy niedokończonej. Iganazio Salvatore był takim moim wrzodem na dupie, który cholernie bolał i nie dawał o sobie zapomnieć.

Sięgnęłam po zdjęcie leżące na stoliku i po raz setny popatrzyłam na twarz mężczyzny. Każdy szczegół, każda zmarszczka wyryła mi się w pamięci. Gdy zamykałam oczy, to widziałam jego przeszywające spojrzenie i zadziorny uśmiech. Nie powinnam czuć tak sprzecznych emocji, to że był przystojny i powodował u mnie mrowienie na całym ciele, nie dawało mu przyzwolenia by mieszać mi w głowię. Musiałam zrobić wszystko i to jak najszybciej, by załatwić sprawę do końca. Tylko tak uwolnię się od tych zielonych tęczówek.

Dźwięk przychodzącej wiadomości pozwolił mi zepchnąć w najdalszy kąt umysłu Ignazia i powrócić do rzeczywistości. Chwyciłam komórkę i spojrzałam kto do mnie napisał. Zmarszczyłam brwi, bo okazało się, że sam Federico się ze mną skontaktował. Czym prędzej odczytałam smsa.

Bądź świadoma, że masz u mnie duży dług wdzięczności. Ignazio ma córkę i jego matka poszukuje niani. Udało mi się załatwić dla ciebie rozmowę. Nie schrzań tego, bo drugiej szansy nie dostaniesz.

Pod spodem widniała jeszcze godzina i adres spotkania.

Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Jednak rozmowa z Federico coś dała. Dzięki niej ponownie weszłam do gry, a przyszłość nie rysowała się już w czarnych kolorach. Był jednak mały problem – nie znosiłam dzieci. Jak niby miałam się zaopiekować jednym z nich? Za nim dostanę się do Ignazia będę musiała kilka dni spędzić w jego rezydencji i udawać odpowiedzialną opiekunkę. Gdybym wiedziała, że to zadanie przysporzy mi tylu kłopotów, nigdy nie zdecydowałabym się na tę robotę.

***

Cały wieczór poświęciłam by przeistoczyć się godną zaufania nianię. Przeczytałam chyba wszystkie strony poświęcone rodzicielstwu i opiece nad dzieckiem. Od tych wszystkich informację bolała mnie głowa, ale idąc na rozmowę czułam się pewniej. Musiałam oczarować matkę Salvatora, by ta bez wahania powierzyła mi swoją wnuczkę. Dostawałam dreszczy na samą tylko myśl o dziewczynce, która miała niespełna dwa lata i nie potrafiła zając się sama sobą. Dlaczego nie mogła być starsza? Zdecydowanie ułatwiłoby mi to zadanie. Miałam tylko nadzieję, że jeszcze nie mówiła i nie zdradzi mnie przed babką i ojcem. Minimalny błąd mógł mnie sporo kosztować. Na przykład życie. Jeśli Iganzio dowie się kim tak naprawdę jestem i w jakim celu dostałam się do jego rezydencji, to szybko pokaże mi na co go stać. Żadne tłumaczenia, a nawet błagania nie uratują mnie przed dotkliwą karą.

Królowa zabójcówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz