Rozdział 22

466 27 5
                                    

*ciąg dalszy wspomnienia z rozdziału 10*

- Ty się boisz.

Odwróciłem się, znowu spoglądając na błękitne oczy, które za błyszczały jak u samych potworów. Jednak o wiele bardziej niż zostało to przedstawione w bajce.

- Ubieraj się - rozkazał.

- Co? - przestraszony jeszcze wcześniejszym dźwiękiem.

- Zakładaj kurtkę i buty, teraz - warknął.

Odstawił szklankę na stolik kawowy i poszedł w stronę wyjściowych drzwi. Niepewnie pokierowałem się tam razem z nim, czując, jak strach przechodzi przez moje ciało. Opanował on też moje gardło, przez które nie potrafiłem wypowiedzieć ani jednego słowa.

Schyliłem się, nakładając swoje buty, mając przy tym małe problemy ze sznurówkami. Zapewne po kilku pierwszych krokach się rozplączą, ciągając po mokrej ziemi.

Podniosłem się, starając jak najbardziej unikać taty, jednak zauważyłem, że to on trzymał moją kurtkę. Odebrałem ją od niego, nakładając gruby materiał na siebie. Stanąłem prosto, czekając na odpowiedź. Do czego on tak naprawdę tym dążył.

Przeskanował mnie lodowatym wzrokiem, po czym podszedł do drzwi. Przekręcił kluczyk w drzwiach i je otworzył. Od razu poczułem na swojej skórze przeraźliwy chłód. Deszcz, który w niektórych chwilach przypominał bardziej huragan, uderzał o dach. Głośny szum roznosił się wszędzie, a teraz docierał jeszcze do domu. Większość podestu była pokryta przez deszcz.

- Wychodź.

- Proszę, nie - pokiwałem głową, czując, jak strach staje się jeszcze silniejszy.

On nic nie odpowiedział, patrzył na mnie jedynie oczami, które zostały rozjaśnione coraz błyskawicą.

Postawiłem krok do tyłu, kiedy kolejny grzmot dał o sobie znać.

- Naprawdę nie chce tam iść - czułem lekką panikę, nie potrafiłem dokładnie tego określić. - Zrobię wszystko.

I wtedy coś się stało... on zabrał rękę z klamki i podszedł do mnie. Położył dłoń na moim ramieniu, zaciskając delikatnie swoje palce. Spojrzałem z pewną nadzieją na to, co robił, jednak to było tak złudne.

Zacisnął z całej siły moją rękę i zaciągnął mnie za drzwi. Trzaśnięciem zamknął drzwi, bym po chwili mógł usłyszeć, jak zamek się zamyka na dobre.

Grzmoty w mojej głowie stawały się jeszcze głośniejsze niż były na żywo.

Zacząłem uderzać pięściami w drzwi na zmianę.

- Tato, wpuść mnie! - krzyknąłem, zdając sobie sprawę, jak łzy na dobre spływały po policzkach.

Przysunąłem się najbliżej drzwi, dzięki czemu byłem jak najdalej błyskawic. Tak z początku myślałem, ale to się nie sprawdziło. Było jednak coraz gorzej.

- Proszę! - załkałem, będąc teraz gotowy, zrobić wszystko co będzie chciał.

Uderzyłem kolejny raz w drzwi, drugą ręką ciągnąc za klamkę. Traciłem siły w swoich rękach z każdym kolejnym uderzeniem.

- Wejdziesz do domu, kiedy przestaniesz się bać - krzyknął zza drzwi, sprawiając, że na chwilę się zatrzymałem.

- Już się nie boję, naprawdę - mimo to moja szczęka drżała z całych sił.

Trust meDär berättelser lever. Upptäck nu