Rozdział 14

729 28 2
                                    

Zostawcie coś po sobie ;)

Szybko pobiegłem do jadalni, kierując się do ogromnego stołu. Moje ramiona były wypełnione wszelakimi rodzajami serwetek. Zaczynając od tych z Mikołajem, a kończąc na ręcznie zdobionych złotem. Wbiegłem do jadalni, od razu kierując się w stronę stołu. Pokierowałem się do jednego z krzeseł, które były wysunięte. Podniosłem jedną nogę, starając się wejść na górę, jednak nie dałem rady. Musiałem wykombinować coś innego.

Odwróciłem się w stronę blatu, stając na palcach. Podniosłem ręce, najwyżej jak tylko potrafiłem. Po chwili paczki serwetek leżały już na blacie. Ja natomiast podciągając się na wolnych dłoniach, starałem się wejść. Jedną stopą szukałem jakiegoś wystającego elementu. Mogłem na niego przenieść swój ciężar ciała, dostając się na górę i tak właśnie zrobiłem.

Moja stopa znalazła się na drewnianym szczebelku. Drugą podwinąłem do miękkiego siedzenia, siadając na szczycie. Przyciągnąłem bliżej siebie serwetki, oglądają każde po kolei. Od razu odrzuciłem wszystkie tematyczne, zostawiając przy sobie jedynie te idealne na tę okazję.

- Nie wiem, co bym zrobiła bez twojej pomocy kochanie - usłyszałem damski głos za mną, a potem usta na swojej głowie.

Mama stanęła obok mnie, wycierając ścierką, wysokie kieliszki. Odstawiła jeden przy przyszykowanej zastawie, aby wytrzeć kolejny.

- Które będą pasować najbardziej? - podniosłem głowę, natrafiając na leśne tęczówki.

- Na pewno nie z urodzinowymi balonami - zaśmiała się, odstawiając kolejne naczynie.

- Ale przecież to jak urodziny. Świętujecie to, co roku - zmarszczyłem brwi, odkładając na kupkę mikołaja serwetki z wrysowanym konfetti.

- To święto bardziej przypomina walentynki dla mnie i dla twojego taty - odstawiła kolejny kieliszek. Poprawiła przy okazji sztuczce, upewniając się, że są one równo położone.

Pokiwałem potwierdzająco głową. Przerzuciłem kilka opakowań, szukając tych idealnych do opisu.

- To może te? - podniosłem czerwony materiał ze złotymi zdobieniami.

- Bardzo elegancki wybór - wzięła jedną serwetkę ode mnie i położyła ją pod jednym zestawie sztućców. - I co? Pasuje?

- Tak - uśmiechnąłem się, podając kolejne.

Dosyć szybko uwinęliśmy się z ozdobieniem naszego stołu. Dodaliśmy jeszcze bukiet świeżych kwiatów, które mama zebrała z ogrodu. Byłem pod wrażeniem, jak idealnie dobrała je pod kolor serwetek. Przyszykowanie trzech zastaw było bardzo proste, a w szczególności we dwoje. Mama również co jakiś czas zaglądała do kuchni, by sprawdzić, czy jej zapiekanka przypadkiem się nie przypala.

Dzisiaj był wyjątkowy dzień, dziesiąta rocznica ślubu moich rodziców. Na tę okazję przygotowaliśmy wspólną kolację, przy której mieliśmy razem spędzić czas.

Stanąłem przy kuchennym blacie, bawiąc się rękawami granatowego swetra, który gryzł mnie w skórę. Był okropny, ale chciałem by wszystko pasowało do siebie. Mama była ubrana natomiast w zieloną sukienkę, która podbiła jedynie jej ognisty kolor włosów. Mocniej podkreślone oczy przez tusz i bardziej zarysowane usta pomadką.

Naprawdę się postarała, dlatego ja nie chciałem psuć jej wizji. Dla niej byłem w stanie wytrzymać kilka ugryzień swetra.

- Tata powinien być już pół godziny temu, jedzenie już stygnie - delikatne zmartwienie wtargnęło na jej twarz. - Zadzwonię może do niego.

Trust meWhere stories live. Discover now