-Co u twojego taty?-Zapytalem, z ironicznym uśmiechem. Chłopak wciągnął powietrze.

-Świetnie, w przeciwieństwie do twojego starego na cmentarzu.-Od razu się spiąłem spojrzałem na Dianę która na szczęście tego nie słyszała bo spała.

-Pysk.-Wrknąłem do blondyna.

-Już koniec!-Krzynął Tyler, spojrzałem na bruneta z pełnym chęci do morderstwa spojrzeniem.

-Wiemy że się nienawidzicie.-Zaczęła Maddison.-Ale musicie sobie jakoś poradzić.-Powiedziała próbując byc poważną.

-Spierdalaj szmato.-Powiedzial Connor wstając z miejsca.

-Zamknij ryj.-Zaczął Tyler. Urocza parka, tak naprawdę żygałem ich związkiem.-Nie odzywaj sie tak do niej.-Mówił wstając, patrzyłem na nich z lekkim zaciekawieniem. Dużo ominęło Dianę, Tyler podszedł bliżej Connora a następnie zacisnął rękę w pieść a następnie uderzyć blondyna z całej siły w twarz.

-Kurwa Tyler co ty odpierdalasz!-Wykrzyczała Maddison ruszając w stronę Tylera. Poczułem że Diana na moich kolanach sie obudziła.

-Co tam?-Zapytalem jakby za mna wszyscy nie krzyczeli na Tylera co zrobił.

-Co sie stało?-Zapytala cała zaspana.

-Nic, nic zbieramy się już.-Skłamałem biorąc na ręce dziewczynę a następnie wstać, Diana nie zaprzeczała wiec ruszyłem do drzwi.-Dzieki za gościnę.-Powiedziałem do Vanessy.

-Wychodzicie?

-Tak.-Odpowiedziałem po czym usłyszałem za sobą głos Connora.

-Mam nadzieje że twoja Stara też wyląduje na cmentarzu.-Powiedział a ja nie chciałem już męczyć dziewczyny odkładając jej wiec po prostu wyszedłem. Otworzyłem drzwi pasażera i położyłem tam dziewczynę a następnie usiadłem na miejscu kierowcy. Jechaliśmy przez prawię całą drogę w ciszy do chwili, gdy usłyszałem dzwonek w telefonie ostrożnie wyjąłem smartfona z kieszeni spodni i Spojrzałem na wyświetlacz.

Od:Connor

A co twoja stara też już nie żyje?

Wciągnąłem powietrze patrząc na chwile w stronę drogi na której nie było żywej duszy. Wiedziałem że jest piany i nie myśli lecz od zawsze go nienawidziłem. Spojrzałem na telefon pisząc wiadomość do chlopaka.

Do:Connor

Zachowuj się, jak i moja matka tak i twoja.

- -Diana--

Gdy otworzyłam oczy leżałam w łóżku oraz nakryta kołdrą, Zmarszczylam brwi czując mocnego kaca, zaczęłam rozmyślać co się stało, dotarło do momentu gdy siedziałam w samym staniku na kolanach Victora.

Pierdolone zadania

Wstałam z łóżka słysząc cichą muzykę która leciała przez radio podeszłam do radia z zamiarem wyłączenia go, lecz gdy stanęłam przed nim wsłuchałam się w piosenkę.

Wszystko mi prysło, lecz wyszło na mojeZostały mi teraz dziś stany lękoweMam tanatofobię i znowu to mówięBo nadal w głowie ja czuję ten bólJa czuję ten trud, i paradoksalnie się czuję jak trupTa pełnia po czasie złamana na pół i pewnie to boli, więc podaj mi lódWiem, że skrzywdziłem CięTkwiłem przez to w Morzu ŁezAle to nie mеtafora jestDzisiaj nad Tobą deszczW głębi ja martwię sięPrzymrużyłam oczy wsłuchując się dalej.Dałaś radę sobie zе mną, więc tym bardziej bezJadę nocą w aucie, lecz nie jestem samNa tylnym siedzeniu dziś wywożę strachKierunek do serca, sory nie ten zjazdWciskam gaz

Otworzyłam oczy a następnie wyłączyłam radio, podeszłam do lustra i spojrzałam w odbicie, maskara cała rozmazana, otworzyłam szerzej oczy a następnie odwróciłam się w stronę łóżka. Moja poduszka w kucyki pony cała w podkładzie. Jęknęłam a następnie zaczęłam zdejmować poszewkę, a była taka ładna. Razem z moimi kucykami pony zeszłam do pralni gdzie wrzuciłam poszewkę. Ustawiłam stopnie i wyszłam z pomieszczenia. Stojąc na środku domu zaczęłam dalej rozmyślać co się działo wieczorem.Chuj w to. 

Devil's DealsWhere stories live. Discover now