2.Chyba tak

222 17 4
                                    

Nim się obejrzałam a minął cały dzień, właśnie wstawałam obudzona przez świeżgo, który postanowił że idealnym pomysłem będzie stukanie garnkami czy chuj wie czym w kuchni. Podniosłam się z łóżka i podniosłam kołdrę, skrzywiłam się na jeszcze głośniejszy stukot. Spojrzałam na podłogę by zobaczyć co wywołało ten nieprzyjemny dźwięki, zobaczyłam swój czarny telefon. Podniosłam go z podłogi, a on automatycznie się włączył, wstałam gwałtownie z łóżka widząc godzinę, którą wskazuję.

-Czy ciebie do reszty pojebało. Weszłam do kuchni, w której stała ta ameba.
-Nie przeklinaj. Powiedział
-Jest 5:27 a ty budzisz mnie stukotem garów. Odparłam coraz bardziej się denerwując.
Chłopak spojrzał na mnie marszcząc brwi.
-Przecież mówiłem ci wczoraj, że o 6:00 wyjeżdżamy, i tak miałem cię budzić za 3 minuty.

Przewróciłam oczami prychając przy tym i wyszłam z kuchni, weszłam do pokoju trzaskając drzwiami. Siadłam do mojej toaletki a następnie wzięłam się za robienie makijażu. Nałożyłam korektor pod oczy, między brwiami i na niektóre niedoskonałości, następnie pomalowałam dolną linie wodną czarną kredką oraz ciemno szarym cieniem do powiem, rozmazałam to palcem i nałożyłam tusz do rzęs. Użyłam jeszcze konturówki na nos oraz kości policzkowe.

Podniosłam szczotkę do włosów rozczesując je, weszłam do łazienki, podpięłam prostownice ustawiając ją na 180 stopni. Zaczęłam prostować swoje czarne włosy, gdy skończyłam podeszłam do szafy zabierając z niej granatowe jeansy za duże na mnie o 3 rozmiary, czarny top odsłaniający mocno brzuch, skórzany pasek z ćwiekami oraz czarną rozpinaną bluzę z adidasa, którą ukradłam bratu. Przebrałam się, dopakowałam kilka rzeczy do walizki i wskoczyłam na łóżko odpinając telefon od ładowarki. Spojrzałam na wyświetlacz, który pokazywał zdjęcie mnie i Eve na jednej z imprez, uśmiechałam się na wspomnienia o brunetce, była świetną przyjaciółką to było logiczne, że nie będzie chciała się zemną więcej przyjaźnić, w końcu ona tyle dla mnie robi sprawia, że nagle jestem totalnie inną osobą a ja jej wyjeżdżam, że nie chcę dłużej ćpać. No kurwa geniusz zemnie.

-Cassie chodź już! Krzyknął Bartek w kuchni wyszłam ledwo ciągnąc za sobą walizkę i stawiając ją w przedpokoju. Sięgałam już po buty ale brat mnie zatrzymał.

-Zjedz coś przed wyjściem i weź leki.
Wygięłam swoją twarz w grymas.
-Nie jestem głodna. Odpowiedziałam, Eve na ostanim spotkaniu mówiła, że muszę schudnąć. Powiedziała, że szybko schudnę nic nie jedząc i pijąc, alkohol ma naprawdę dużo kalorii. Tak więc trzymałam się tej diety.

-No okej, ale bez leków nie wyjdziesz. Oznajmił rzucając w moją stronę pudełkiem z lekami i butelką, złapałam przedmioty spojrzałam na etykietę leku, który wczoraj po wielu godzinach łażeniu po szpitalach, psychologach i psychiatrach mi przypisano. Oczywiście wczoraj miałam rownież *detoksykację
ale to należało to najmniej przyjemnych chwil tamtego dnia.
-Ile mam wziąć?
-Na razie jedną, jak będziesz czuła mocną potrzebę zażycia. Przerwał jakby nie umiał wymówić tego słowa.
-Narkotyków. Dokończyłam za niego.
-Właśnie, to powiedz a ja ci dostosuję dawkę. Powiedział machając karteczką z przypisanymi dawkami leku. Pokiwałam głową oddając Bartkowi tabletki.

Skip time———————

-Jesteśmy. Usłyszałam spokojny głos mojego brata, spojrzałam na dom, był zdecydowanie za duży na dwie a teraz trzy osoby.
-To nie twój dom. Odparłam patrząc na niego. On się tylko zaśmiał i poczochrał moje włosy.
-Oczywiście że nie, to nowy do Genzie.
-Och, to wszystko wyjaśnia staruchu. Bartek otwarł szeroko buzię i chwycił się za serce.
-No kolejna mnie wyzywa od starucha, nie wytrzymam z tymi dzieciakami.
-Kolejna, czyli masz inne siostry oprócz mnie. Odparłam udając oburzenie.
-Z nami koniec Bartek, zaufałam ci a ty takie rzeczy odwalasz. Zaśmialiśmy się razem wysiadając z auta.
-Nie a tak serio, kto cię jeszcze wyzywa? Zapytałam
-Oliwier, nowy członek Genzie, dogadasz się z nim.
-Czemu?
-Bo obaj macie głupie pomysły i jesteście wkurzającymi dzieciakami.
Słysząc te słowa walnęłam świeżego w żebra, a ten debil zaczął mnie gonić.
Wypadliśmy do domu a mi rzuciła się w oczy Hania, schowałam się za odrobinę wyższą dziewczynę.
-Hania weź swojego chłopka, on próbuje mnie zabić.
-Bartek nie możesz tak poprostu zabić swoją siostrę.
-Ale to ona zaczęła! Krzyknął zbulwersowany chłopka.
-Nie obchodzi mnie. Odparła dziewczyna.
Bartek wydał z siebie dziwny dźwięki machając przy tym rekami.
-Dobra nieważne choć przywitać się z Genziakami i poznać Julite i Oliwiera.
Powiedział idąc do salonu, ja szybko przytuliłam Hanię i podążyłam za bratem
-Siemka. Przywitałam się z genzie, które już wcześniej poznałam, odpowiedzieli mi tym samym przytulając mnie. Nagle podeszła do mnie blondynka, której nie znałam.
-Hejka jestem Julita. Przedstawiła się i miło się do mnie uśmiechnęła. Odwzajemniam uśmiech i również się przedstawiłam.

Gadaliśmy już trochę czasu gdy nagle wypaliłam.
-Tak właściwie to gdzie jest Patryk? Spytałam patrząc na osoby w pokoju.
-Patryk już nienależny do genzie, odszedł.
Zdziwiłam się, wiedziałam że zerwał z Wiką, ale że odszedł z genzie?
-Szkoda. Odparłam, liczyłam że mimo to zgadamy się, w któryś dzień bo to właśnie z nim (nie licząc oczywiście Hani i mojego brata) załapałam najlepszy kontakt.
Nasze rozmowy przerwała osoba wchodząc do domu i krzycząca.
-Elo!
Krzyknął chłopak, który zapewne miał na imię Oliwier ponieważ wszyscy ekipowicze po przywitaniu się ze mną pojechali nagrywać jakiś odcinek i mieli wrzucić dopiero o 21:00.
-Oborze kolejny dzieciak przyszedł. Powiedział świeży wzdychając.
-Ej! Krzyknełam w tym samym czasie z Blondynem, który właśnie wszedł do salonu.
-Nie pozwalaj sobie staruchu. Powiedział chłopak a ja rzuciłam poduszką w brata.
-Jestem Cassie, siostra tego łysola. Przedstawiłam się wyciągając dłoń w kierunku zapewne jeszcze nastolatka.
-Oliwier. Odparł siadając obok mnie i uśmiechając. Zaczęliśmy rozmawiać.
-Tak właściwie to ile masz lat?
-16, a ty?
-18. Powiedział krótko chłopak kładąc głowę o oparcie kanapy, lecz po chwili szybko wstał.
-Co jest?
-Mam pomysł choć. Powiedział chłopka łapiąc mnie za rękę i prowadząc mnie w nieznanym kierunku. Okazało się, że prowadził mnie do swojego pokoju. Wyjął dwa pistolety na wodę z szafy podając mi jeden a następne udaliśmy się do łazienki. Wypiliśmy pistolety zimną wodą, weszliśmy do salonu i zaczęliśmy strzelać w genziaków. Wszyscy głośno się śmialiśmy oblewając wszystko i wszystkich wodą.
-Dobra my już będziemy się zbierać. Powiedział świeży wycierając głowę z wody.
-Już. Powiedzieliśmy zawiedzeni z Oliwerem patrząc na siebie, naprawdę dobrze się bawiłam, a przez długi czas myślałam że dobrze się bawić można tylko z pomocą narkotyków, jak widać myliłam się. Poszłam z świeżym i Hanią do przedpokoju i ubraliśmy buty.
Zaczęliśmy żegnać z genzie.
Ostatni podszedł do mnie Oliwier i lekko mnie przytulił.
-Przejedziesz jutro?
-Jeśli świeży się zgodzi to tak. Odparłam uśmiechając się lekko, chłopak odwzajemnił uśmiech.
-To do zobaczenia Cassie.
Pomachałam Blondynowi i wyszliśmy.
Wsiadłam na tylne siedzenie opierając głowę o szybę.
-Chyba się dobrze bawiłaś co? Spytał Bartek patrząc na mnie w lusterku.
-Chyba tak. Odpowiedziałam zakładając słuchawki a w moich uszach rozbrzmiał utwór ,,Char'' . Przymknęłam powieki, bawiłam się lepiej niż z Eve.

Untrust Us|Oliwier Kałużny|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz