2. Walka poranku

22 2 28
                                    

Nikt tego nie czyta oprócz abstrakcji hejkaaaaa myślę że to wystarczający dowód na to że polski fandom pjsk jest na granicy nie istnienia!!! Albo to gówno jest takie chujowe że szkoda komukolwiek to pokazywać. Ogólnie to pisze kiedy mam wene nie mam jakiegos planu bo nie umiem się go trzymac hihihihihi

Toya POV ponownie i będzie przez całą książkę dopóki nie napisze ze jest inaczej, deal with it

☆.。.:* .。.:*

Bycie pięknym jest naprawdę trudne. Wczorajszy dzień to potwierdził. Nie wierzę, że moje życie doszło do momentu, w którym rudzielec do mnie zarywa, a potem mi grozi. To dosyć toksyczne. Trochę jak pijacy w barach zarywający do dziewczyn a później obrażający je, że jednak wcale ładne nie są. Tylko że trochę bardziej debilne.

Tym razem wsiobus przyjechał tak jak zwykle, z godzinnym opóźnieniem, przez co mogłem ominąć kolejnej scenki z dilerami. Jednak i tak nie doznałem spokoju.

– Siema, wariacie. Jestem An i jestem twoją przyjaciółką bez osobowości, tylko po to, bym mogła cię zapraszać na imprezy!
– Shiraishi, znamy się od dwóch lat.
– Bla bla bla, nie obchodzi mnie to. Słyszałeś, że Akito Shinonome czeka przed naszą szkołą, by komuś wyjebać wpierdol?! Ale będzie show! – An wymachywała rękoma na wszystkie strony z ekscytacją.
– Kto?
– ... Nie znasz go? Przecież każdy wie, że jest faworytem walk beatboxerskich!!!!! I umie się bić!!!!!!

Nie interesowało mnie to. Najwyżej pójdę za tłumem i będę udawać, że mnie to interesuje, żeby nie zwrócić na siebie za dużo uwagi. Bójki w polskich- znaczy japońskich- znaczy amerykańskich- ZARAZ MNIE SZLAG TRAFI- szkołach były codziennością.

– I jak ten Shinonome wygląda? – lekko przekręciłem głowę udając zainteresowanie.
– Rudy, taki około twojego wzrostu... dobra trochę niższy. Ma piegi, jakieś kolczyki i HIPNOTYZUJĄCE ZIELONE TĘCZÓWKI!!! I jest tak kurewsko PRZYSTOJNY!!!!!!!!
– Hipnotyzu- słucham?

Czyli czeka mnie wpierdol. Cóż, ludzie, którzy nadużywają siły fizycznej na innych wypełniają tym swój brak szarych komórek. Jeśli zostanę pobity, to przynajmniej z wiedzą, że jestem o wiele bardziej inteligentny od tego imbecyla.

– No chodź, bo się może zacząć w każdej chwili! – Shiraishi złapała mnie za ramię i pociągnęła w stronę wyjścia. Nie wiem skąd ma tyle siły, skoro jest ode mnie o wiele niższa. Może to wynika z tego że moja siła równa się sile małego chłopczyka z ery wiktoriańskiej.

Mimo że chciałem uciec, siła mojej towarzyszki była większa, a ona popchnęła mnie na sam przód. Uczniów nie było za dużo, ale dalej dawało mi to wielką presję. Jak znudzeni życiem ludzie muszą tutaj być?

– Jeśli zaraz się pokaże, to musimy być w pierwszym rzędzie!
– Tutaj nie ma żadnych rzędów. Stoimy na środku placu jak debile. Możemy pójść bardziej do tyłu? Jeszcze dostaniemy w mordę. – ja tym bardziej...

An niechętnie kiwnęła głową i ruszyła w stronę schodów budynku. Usiadła na nich a ja za nią. Nie chcę być rozpoznany.

– Okłamałaś mnie. Myślałem, że będzie tutaj więcej uczniów. Czuję się jak idiota.
– Każdy tutaj ma zbyt wielką depresję by tu przyjść. Dlatego masz okazję cieszyć się życiem! – też mam depresje ale niech jej będzie.

Gdzieś dalej pod drzewem zauważyłem pana agresora gadającego z kimś kogo nie znam i nie chcę znać. Wyglądał jakby zaraz mu miała żyłka pęknąć. Odszedł od swojego poprzedniego miejsca położenia geograficznego i stanął za środku placu.

– I gdzie on kurwa jest?! Nie przyszedł?! Co za... za... za boidupa! – Shinonome rzucił jakiś przedmiot na ziemię i zaczął po nim deptać niczym postać z Toma i Jerry'ego.

Finish a Water • akitoyaWhere stories live. Discover now