Oto ja

5.1K 19 2
                                    

  Dlaczego znaleźliśmy się w takim położeniu? Nie wiem, to temat, o którym się nie mówi. Coś, co wydarzyło się kiedyś i nikt do tego nie wraca.
  Mama opowiadała nam różne historie i mówiła, że każda z nich jest prawdziwa, ale zarazem fałszywa. Z czasem zrozumiałam, co miała na celu, mówiąc nam skąd to wszystko się wzięło. Ona doskonale wiedziała co się stało, ale zamiast z tym walczyć, jak niektórzy, wolała pogodzić się z losem, tym samym sprowadzając go także na nas, na mnie i dwóch moich braci.
  Jakiś czas temu już społeczeństwo dzieliło się na różne grupy, a członkowie byli zaliczani do nich ze względu na różne kryteria. Każda grupa miała swoje własne i tego trzeba się było trzymać. Tak było, jest i zawsze będzie, ponieważ ludzie nie potrafią zrozumieć, że podział nie zawsze jest dobrym pomysłem, a prowadzi do wielu kłótni pomiędzy oddziałami. Albo, jak w naszym przypadku, jeden oddział przejmuje kontrolę nad drugim.
  Zostałam wychowana w świecie posłuszeństwa. Mama i ja mieszkałyśmy razem w jednym pokoiku na poddaszu. Aiden i Lucas mieli swój, ponieważ, jak to mówili, "płci się nie miesza". Oprócz nas było jeszcze kilka rodzin, wszystkie tego samego stopnia. Byliśmy służbą. Własne mieliśmy tylko malutkie łóżeczka, niewielką lampkę i ubranie, każdy po jednej sztuce. Dla kobiet były zazwyczaj sprane, stare podomki z grubego materiału, a dla mężczyzn szal, który nosili owinięty wokół pasa. Żadnych innych rzeczy. Włosy zawsze spinały nam panie służebnice – nie pomylcie się, służba i służebnice to zupełnie dwie inne osoby. Te drugie miały inne zajęcia i były nieco lepiej traktowane, chociaż też były upodlone. Były nimi wyłącznie kobiety powyżej trzydziestu pięciu lat, które nie nadawały się już do obowiązków wykonywanych przez nie za młodu. Mama też była panią służebnicą. Codziennie znikała na cały dzień, a gdy wracała, od razu padała na łóżko. Nie mogła się mną opiekować, ponieważ byłam jej rodziną. Zajmowała się dziećmi innych pań służebnic.
  Pani domu, jej mąż i ósemka prawie dorosłych już dzieci byli piękni, mądrzy, ale przede wszystkim bogaci. Za pieniądze można mieć wszystko, jak mawiał Aiden. Pani domu podchodziła już pod czterdziesty czwarty rok życia, ale i tak ostatnio znów zaszła w ciążę. Za każdym razem, gdy przychodziła jakże szczęśliwa wiadomość o kolejnym dziecięciu żyjącym w jej łonie mama wywracała oczami, za co często dostawała po twarzy, dwukrotnie. Mama była typem buntowniczki.
  Ubrania były tylko na wyjścia, które i tak nie zdarzały się często. Służba w domu chodziła nago, panie służebnice w prześwitujących sukienkach, które mama nazywała "workami z firanek". Proste, lekkie. Za każdym razem, gdy zobaczyliśmy kogoś z mieszkańców domu, musieliśmy paść na kolana, położyć ręce na podłodze wzdłuż ciała i dotknąć czołem podłogi. Wolno nam było wstać tylko za pozwoleniem lub gdy mieszkaniec zniknie z pola widzenia. Nie trzeba było tego powtarzać za każdym razem, jeśli widzimy kogoś co chwila, bo, dajmy na to, krąży po korytarzu. Raz wystarczy, chodzi o dłuższą przerwę.

***

  Zagryzłam wargę, gdy łańcuch spoczywający na moich nadgarstkach zacisnął się. Wisiałam na spiętych łańcuchem rękach, dyndając cztery cale nad ziemią. Nago. Nie byłam sama, obok mnie wisiały jeszcze trzy dziewczyny. Jeszcze machały nogami, tak jak ja wcześniej, bezradnie próbując się uwolnić. Za chwilę stracą siły.
  Do pokoju weszła pani domu, prowadząc kilka osób. Każda z nich bogata, w drogich ubraniach, mężczyźni i kobiety. Lustrując nas wzrokiem, oceniali.
  - To te - powiedziała pani domu.
  Przybysze podeszli bliżej i zaczęli obchodzić nas dookoła, oglądając nasze nagie, napięte ciała.
  - Każda z nich w tej samej cenie - dodała pani.
  Ich baczne spojrzenia otaczały nas z każdej strony. Koncentrowali się głównie na ramionach, talii i biodrach, aby ocenić naszą budowę ciała. Żadna z nas nie była idealna. Większość zbyt szczupła, tak jak i ja, tylko dwie w miarę przeciętne, ale one z kolei miały zbyt małe wcięcie w talii. Jedna była lekko przy tuszy, i to ona najszybciej znalazła nowy dom.
  Moje ciało nie było doskonałe. Przecinały je liczne ślady po uderzeniach, skóra była dość twarda, piersi luźno zwisające. A jakie miały być, skoro nigdy w życiu nie założyłam biustonosza? Nie miałam cudownych nóg ani dłoni, żeby to nadrobić. Nie byłam idealnego wzrostu. Miałam szerokie, nieproporcjonalne biodra, prostokątną talię, niewielki biust i małe ramiona. Jedynym atutem mojego ciała, którym mogłam się poszczycić, była szyja. Giętka i sprawna, przyciągała spojrzenia gości. Ale to nie do nich, ani nie do mnie, należało moje ciało. Pani domu decydowała, co z nim zrobić.
  Tylko bogowie wiedzą, co ci ludzie z nami zrobią. Chodziły słuchy, że niektórzy kupowali niewolników tylko po to, aby wypuścić ich na wolność. Podobno tacy ludzie, powszechnie nazywani rebeliantami, nie zgadzali się z obecnym systemem władzy, a mieli na tyle dużo pieniędzy, żeby coś z tym zrobić. Jako mała dziewczynka marzyłam, aby ktoś taki mnie wybawił. Jednakże z upływem czasu i zanikiem pogłosek o zbuntowanych traciłam nadzieję. Pozbyłam się jej już jakiś czas temu.
  Liczy się wygląd. Charakter mają w głębokim poważaniu. Jeśli ktoś będzie nieposłuszny, wezwą go na chłostę, być może nawet publiczną,albo do jakichś ciężkich prac na polu. Kiedyś nie chciałam zszyć porwanej przez jakąś obcą dziewczynkę firanki, ponieważ uważałam, że sama powinna naprawić to, co zepsuła. Skończyło się tak, że pani domu półkula moje ciało igłą, centymetr po centymetrze, abym raz na zawsze nauczyła się, że nie podważa się jej słowa. Innym razem za pozbieranie tylko części owoców z drzewa, bo do pozostałych nie sięgałam, wysłano mnie na pole. Pracował na nim mały chłopczyk, młodszy ode mnie, o skórze ciemnej jak ziarenka kawy, jeszcze ciemniejszej niż moja. Ciągnął za uzdę ogromnego tura, który z kolei ciągnął orzące deski. Przywiązano mnie do rogów i grzbietu tura solidnymi węzłami, przez co zwierzę zrobiło się zdenerwowane, a smażyłam się w upalnym słońcu. Spędziłam na grzbiecie tura dwa dni i noc między nimi, przez co później okropnie bolał mnie kręgosłup.
  Jeszcze kiedy indziej przez przypadek wylałam herbatę na ciężki dywan w salonie. Dostałam za to dziesięć batów na gołe piersi i noc spędzaną nago przywiązana za nogi, wisząc głową w dół na gałęzi drzewa. Takie kary były u nas dość częste. Pani domu uwielbiała także oglądać, jak rozebrani do rosołu zostajemy potraktowani szczotką o cienkim metalowym włosiu. Skóra nie chce się później goić przez kilka dni, nawet smarowana maścią z eukaliptusa.
  Nikt mnie nie kupił. Zdecydowali się na kogoś innego, lepszego, piękniejszego. Może to i dobrze, przynajmniej nie muszę przyzwyczajać się do innego życia.
  A to już znam.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: May 11 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

One more time (18+)Where stories live. Discover now