Ród

13.5K 50 5
                                    

  - Przykro mi - powiedział lekarz, kładąc przede mną wyniki badań. - Wasz ród jest zagrożony wyginięciem. Jeśli nie postaracie się o potomstwo, i jeśli nie przejmie ono waszych umiejętności, na zawsze zniknie z powierzchni Ziemi.
  Wpatrywałam się w niego przez dobre pół minuty.
  - Chce pan powiedzieć - powiedziałam powoli - że jeśli nie znajdę w ciążę, nie będę miała dzieci, które prawdopodobnie będę musiała nosić pod sercem wielokrotnie... Nasz ród będzie skazany na hańbę?
  - Tak to mniej więcej wygląda.
  - Wie pan, że taki talent niezmiernie trudno jest przekazać?
  - To jedyne wyjście.

  - Jesteś ostatnim członkiem rodu. Ostatnim nosicielem tego typu magii.
  Mój mąż pokiwał głową.
  Byliśmy małżeństwem, tworzyliśmy jeden ród. Tak działało prawo naszego kraju. Ale to on był nosicielem prawdziwej magii, ja byłam pomniejszą cząstką, którą matka natura wystawiła na pastwę losowi. Nie miałam umiejętności magicznych, za to byłam od nich uzależniona.
  Kochałam magię, której sama nie potrafiłam wytworzyć. Cóż za ironia.
  - Nie możemy pozwolić na wymarcie rodu - oświadczył.
  - Nie zajdę w ciążę - odparowałam.
  - Dlaczego?
  - Nie chce przez nią przechodzić. Dobrze wiesz, że ciąża działa osłabiająco. Ja i tak już jestem słaba. Nie zdajesz sobie sprawy ile razy ktoś wykorzystał na mnie swoją magię bez mojej woli.
  - Myślałem, że to kochasz.
  - Kocham i nienawidzę.
  Patrick założył ręce na piersi. To istne szczęście, że zainteresował się akurat mną. Nie byłam okazem piękna, ale według niego uwiodłam go oczami i różowymi policzkami. "To nie może być wszystko" powiedziałam wtedy. "No, jeszcze cipa" odparł. Dostał wtedy po twarzy i nigdy więcej nie poruszał tego tematu.
  Byłam naturalnie głęboka, jeśli wiecie o co chodzi.
  - Nie pozwolę na utratę tak rzadkiego rodzaju magii - powiedział surowo.
  - Ruchaj się z kimś innym. Nie ze mną. Nigdy nie zostanę matką, mówię.
  Patrick westchnął.
  - Masz jakieś ładne koleżanki?
  Musiało mu naprawdę zależeć na przedłużeniu magii rodu. Ród bez magii to hańba. Na całe życie.
  - Kilka. Delikatnie je naprowadzę.
  - Dzięki.
  I wyszedł.
  Jakby ktoś się zastanawiał, u nas to coś normalnego, posiadanie dzieci z kimś spoza swojej rodziny. Patrick jest już ojcem czwórki dzieci. W sumie nic dziwnego, rucha tak mocno, że nie dziwię się, że kobiety bezwolnie mu się poddają. Gdyby nie prezerwatywy byłabym matką piętnastu dzieci. Po każdym seksie chciałam na więcej, moje łono zawsze pragnie o zapłodnienie.
  Niestety, magia Patricka, magia ruchania, jest niezwykle kłopotliwa.
Porąbane, co nie? Wyróżniamy cztery rodzaje magii głównej: ruchania, orgazmów, gwałtu i pogłębienia. Ta ostatnią jest szczególnie niebezpieczna dla kobiet, wiadomo dlaczego. Moja cipka wygląda tak, jakby ktoś potraktował ją tak dwadzieścia razy. Ja nie mam magii, jestem wyrzutkiem, który na dodatek niezwykle łatwo się magii poddaje.
  Patrick jest niebezpieczny, dla mnie też.
  - Mam ochotę na seks - usłyszałam z salonu. - Bezpieczny. Skusisz się? 
  Westchnęłam. Co za beznadziejna gierka.
  - Nie dzięki. Nie teraz.
  Poczułam tylko podmuch powietrza, kiedy popchnął mnie na ścianę i przycisnął mnie brzuchem do niej.
  - Mam to gdzieś - szepnął.
  Cholera. Wziął mnie.
  Jego ręka przebiegła między moimi nogami, a druga powędrowała na piersi. Zaczął uciekać moją cipkę od dołu. Jęknęłam głośno.
  - Przestań - poprosiłam.
  Nie przestał.
  Zmusił mnie do przejścia na kolana i zdjął ze mnie bluzkę. Później spódnicę. Popchnął mnie, abym oparła się na rękach, w pozycji na pieska.
Poczułam jego palce na moich majtkach, następnie na dziurce i wewnątrz niej. Majtki opadły. Stanik też. Tylko on, jego gorący język parzący moją skórę między nogami, wślizgujący się w szparkę i bawiący się nią od środka. Moje ciało ruszało się w tył i przód, pchane spazmami przyjemności.
  Złapał mnie za piersi i pociągnął w górę abym wstała. Wepchnął mnie do salonu i stanął przed stołem kuchennym, mój tułów opadł na niego. Złapałam się krawędzi stołu. Widząc to, Patrick przywiązał moje ręce do kantów. Rozszerzył moje pośladki i przejechał językiem między nimi, następnie usłyszałam opadającą klamrę, zamek, i wbił się we mnie od tyłu.
  Och, jak mi było dobrze. Jęczałam, poruszając się na blacie. Doszłam po zaledwie pięciu minutach. Patrick odwiązał mnie od stołu, odwrócił dookoła i wbił się w moją cipkę. Ręką sięgnął po moje ręce i przywiązał je z tyłu mojego ciała. Poruszał się we mnie sprawnie i mocno. Dostałam drugiego orgazmu, on zaraz po mnie. Jego płyny wyciekły do mojego ciała.
  Dopiero wtedy zorientowałam się, że nie założył prezerwatywy.
  Chciałam krzyknąć, ale mnie pocałował, a kiedy oderwał usta, zastąpił je swoim kutasem, kiedy pchnął mnie znowu na kolana. Wiedząc, że nic nie wskóram, posłusznie zaczęłam go lizać i ssać, od końca po czubek. Zagryzłam miękką główkę, a wtedy wytrysnął mi do gardła.
  Po mojej głowie chodziła jedną myśl. Co, jeśli zajdę w ciążę?

One more time (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz