Rozdział 2

1 0 0
                                    

Po opowiedzeniu Soph wszystkiego myślałam że dziewczyna się nie ogarnie. Przez pół dnia słuchałam „ Moja przyjaciółka zostanie przyszłą Królową Anglii" i tak w kółko jakby się zacięła. Na początku mnie to bawiło ale trwa to już drugi dzień, to za dużo nawet jak dla mnie.
-Stara poznasz mnie z przyjacielem Liama i będziemy chodzić na podwójne randki!- zapiszczała.
- Chciałam Ci tylko przypomnieć że ja zostałam jego służką a nie żoną, plus muszę Ci zrobić przykrość ale nie przepadam za nim szczególnie.- rzuciłam już zmęczona tym tematem.
- Od nienawiści jeden krok do miłości!-westchnęła rozmarzona, przytulając jedną z poduszek.
- Soph kocham Cię! Złapałam jej policzki w moje dłonie. A teraz posłuchaj mnie uważnie będę mówić wyraźnie i powoli: SKOŃCZ TEN NIEREALNY TEMAT, DZIĘKUJĘ!
Dziewczyna obruszyła się.
- Tylko ty tak potrafisz zepsuć dobrą zabawę! - i wyrzuciła sflustrowana ręce w powietrze.
....
Przebudziłam się już o 4:00 i popijałam kawę, stres powodował że nie mogę spać, ile bym oddała żeby wrócić do domu do rodziców do Majki. Los chciał tak wiele pokrzyżować, patrząc na zdjęcie siostry uśmiechniętej, sprawnej, zdrowej i to wszystko zmieniło się w ułamku sekundy, ale to nie ja powinnam rozpaczać to jej jest ciężko, to ona się z tym musi zmagać na codzień. Ja wciąż mogę się cieszyć życiem, gdy ona nie wie ile jej go jeszcze zostało. To takie niesprawiedliwe, gdybym mogła wzięłabym ten cały ciężar na siebie.
Z zamyśleń wyrwała mnie wiadomość od Soph
Czy ta dziewczyna kiedyś śpi ? Dobre pytanie.
Wiadomość: „Lili, widzę że jesteś już dostępna. Babo ogarnij się bo Liam pomyśli że jesteś chodzącym, niewyspanym nieszczęściem. Uśmiech i powal go swoją zajebistą elokwencją." I miliony buziaków. Cała Sophi ale za tą ją uwielbiam. Nie jestem tu długo, znamy się zaledwie pare miesięcy a czuje się jakbyśmy były ze sobą całe życie. Takie zaginione dwie dusze które się uzupełniają.
Moja walnięta Soph dalej nie rozumie że idę do pracy w której wcale nie muszę go widywać. Odpisałam:
„ Dziękuje że martwisz się o moją sytuację sercową, spławie go tylko jak go zobaczę" Wysłałam śmiejąc się sama do siebie na głupoty o których piszemy.
Resztę poranka spędziłam na skrolowaniu Instagrama i nagle natknęłam się na oficjalne konto księcia Liama. Nawet mój telefon mnie prześladuje.
Boże 15 milionów obserwujących, no tak w sumie nic dziwnego to w końcu książę Anglii hierarchą wyżej niż nie jeden celebryta. Na jego koncie można było zobaczyć zdjęcia z oficjalnych wydarzeń, trochę z wojska, trochę gry w polo, z akcji charytatywnych, a na prawie każdym ten sam sztucznie naklejony uśmiech. Zaczęłam rozmyślać jakim jest człowiekiem, może to co piszą brukowce to po prostu pożywka a wcale nie jest taki zepsuty. Zaraz będę mieć okazje przekonać się na własnej skórze. Chciałabym się nim zachwycać jak Soph, wszystko byłoby wtedy łatwiejsze.
Z tego co przekazała mi moja kochana informatorka Liam nie lubi pałaców i tych całych posiadłości rodzinnych dlatego chciał mieć swój prywatny dom, ciężko nazwać to domem to znacznie większe niż tradycyjne domy normalnych ludzi, ale on w sumie do normalnych ludzi nie należy, ciężko o tym nie pamiętać. Ocknęłam się bo chyba za mocno rozmyślałam, więc stwierdziłam że pora na prysznic i doprowadzenie się do porządku. Może te wory jest w stanie coś zakryć. Przygotowanie nie zajęło mi sporo czasu i nim się obejrzałam stałam już pod bramami, kliknęłam w guzik jak ostatnim razem, a te się otwarły a za nich wyłonił się Matt.
- Hej, Margot czeka tam gdzie ostatnio jeśli nie pamiętasz mogę Cię zaprowadzić.
- Nie, w porządku kojarzę drogę ale dzięki.
Uśmiechnięta odeszłam, idąc piękna dróżką z kamyczków, a po bokach jeszcze rosa zdobiła trawę, słońce wschodziło nad samym szczytem domu. Promienie oświetlały moją twarz, gdyby nie praca pomyślałabym że przyjechałam tu odpocząć.
Margot stała już przed wejściem.
-Witaj Liliano piękny poranek nie prawdaż.
- Witaj Margot, to prawda jest dziś przepięknie. Odpowiedziałam siląc się na przyjazny ton.
- Cieszy mnie twój entuzjazm, ale nie mamy czasu na pogaduszki, ubieraj to.- rzuciła mi jakieś materiały, i woooow wyglądały okropnie. Strój zakonny tylko krótszy.
- Przepraszam, a może macie fartuch? Zostanę w moich ciuchach tak mi będzie wygodniej chyba ze to konieczne, oczywiście wtedy to założę.
Popatrzyła na mnie jakbym właśnie jej powiedziała że zabiłam jej matkę, chyba nie jest przyzwyczajona do jakichkolwiek innych rozwiązań niż te które ona zaproponuje. Już myślałam że dostanę reprymendę roku kiedy nagle usłyszałam.
- Ehh nie wyglądasz najgorzej. Dziś mam dobry dzień dlatego Ci na to pozwolę.- skanując mnie łaskawie się zgodziła, niesamowite.
Miałam ubraną długą sukienkę bardzo zwiewną, w delikatne pastelowe kwiaty, a lekkie bufki zdobiły me ramiona. Bardzo ją lubię, wygodna i w żaden sposób niewyzywająca. Dlatego pewnie dostałam zgodę samej Margot czuje się wręcz wyróżniona. Zaśmiałam się w myślach. Ciekawe czy ma męża jeśli tak, to musi mieć niezłe wojsko w domu.
- Masz! - rzuciła mi biały fartuch - Ubieraj to, zaraz dam Ci harmonogram twojej pracy oraz zadania na dzisiaj.
Zakładając fartuch patrzyłam jak Margot uważnie szuka czegoś w papierach, nagle obróciła sie do mnie i wręczyła mi listę zadań.
1. Posprzątanie sypilani księcia Liama.
2. Zrobienie prania.
3. Wysprzątanie pokoju gościnnego.
4.Przygotowanie sali konferencyjnej.
5. Przygotowanie południowej herbaty dla księcia i zaniesienie jej do jego gabinetu.
Z dopiskiem jeśli Książę zażyczy sobie czegokolwiek dla siebie bądź swoich gości każdy pracownik jest zobowiązany do wykonania rozkazu.
Czyli to będzie bardzo ciekawy dzień.
- Okej,wszystko dla mnie zrozumiałe. Powiedziałam i przykleiłam na usta najszczerszy uśmiech na jaki było mnie stać. W duchu się cholernie stresowałam.
Margot pokazała mi jeszcze gdzie są wszystkie moje narzędzia pracy i poszczególne miejsca do których muszę się udać, nie zdawałam sobie sprawy jaki ten dom jest wielki. Jest 7:50 a ja muszę poczekać do 8:00 o tej mam zastać pustą sypialnie. Wszystko tu ma działać jak w zegarku. Książę nie spotyka sie z poranną służbą w swoich pokojach, chociaż tyle. Jakie to jest niesamowite nic nie robił, urodził się i całe życie wygląda jak z bajki, nie musi sie martwić o pieniądze, o życie wszystko ma od tak podane na tacy za jednym pstryknięciem palca. Kto by się nie chciał tak urodzić. No dobra ja też jestem dobrze urodzona, mój tata mówi do mnie księżniczko można to prawie zaliczyć . Zaśmiałam sie na samą myśl o tym jak zawsze czułam się zażenowana kiedy to słyszałam, z wiekiem mi chyba przeszło, teraz cholernie doceniam ten rodzaj czułości. Wybiła nieszczęsna godzina 8:00 więc wchodzę ze swoim serwisem sprzątającym do wskazanych drzwi przez Margot i o Panie Boże jaka ta sypialnia jest wielka i piękna, okno na pół ściany uchylone lekko sprawia ze zasłony powiewają delikatnie układając się. A słońce wpada i rozświetla przepiękny drewniany parkiet. Drzwi po boku jak podjerzewam są do łazienki. Pomyślałam że pierwsze zacznę ogarnianie pokoju od łóżka, rozmiary widać że królewskie, materac jest jak moich dziesięć musi być śmiertelnie wygodny. Dobra gra słów Lilka powiedziałam sama do siebie. Wchodzę tak cicho jakbym się bała że ktoś mnie zaraz przyłapie, a przecież ja tu mogę być. Zaśmiałam się znowu na swoją głupotę, wchodząc w głąb pokoju nagle uslyszałam odgłosy z łazienki i znieruchomiałam, przecież nikogo tu miało nie być, może to jacyś hydraulicy bo coś sie zepsuło nie powinnam sie tym przejmować,  skąd we mnie tyle stresu, przebywam tylko w sypialni przyszłego Króla Anglii to nic wielkiego.
Zaczęłam od ścielanie łóżka i ułożenia tych miliona poduszek, kiedy nagle zobaczyłam jak drzwi od łazienki sie uchylają a z niej wychodzi sam książę opasany tylko ręcznikiem, razem z jakaś blondynką u boku którą też okrywa kawałek materiału. Wytrzeszczyłam oczy z paniką, to takie niekomfortowe dlaczego miałam to jako pierwszy punkt dnia, skoro ktoś tu jeszcze był.
Książę sam wydał się strasznie zaskoczony a blondyna na wkurzoną chyba im przerwałam poranne doznania.
- Kim ty jesteś ? I co tu robisz ? Zapytał zaskoczony i raczej nie zbyt zadowolony czytając z jego wyrazu twarzy nie było to nic przyjemnego.
- Jestem nową sprzątającą.- odpowiedziałam tak pewna siebie jak tylko potrafiłam wbijając wzrok w ścianę, bo Książę w ręczniku to kuszący widok ale jednak sobie daruję.
- Przecież mówiłem Mattowi żeby przekazał Margot ze dziś sprzątanie sypialni odbędzie sie o 10:00. Czy cholera żeby było coś dobrze zrobione muszę to zawsze załatwić sam! Wyrzucił ręce w powietrze. - Nie powinno Cię tu teraz być.- rozzłoszczony wpatrywał się we mnie.
- No cóż widocznie Matt nie przekazał jakże istotnej wiadomości.- powiedziałam zirytowana po pierwsze to nie moja wina żeby ktoś unosił na mnie głos, nawet jeśli to przyszły Król Anglii, po drugie mam wrażenie ze Matt zrobił to celowo co mnie wkurwia jeszcze bardziej.
- Już wychodzę. - powiedziałam również poirytowana złością która wylała się w moją stronę, zupełnie nie słusznie, zaczęłam kierować się ku wyjściu kiedy nagle zostałam zatrzymana.
- Zostań i zajmij sie swoimi obowiązkami,
Amber wychodzisz. Powiedział to obojętnie zaczynajac szukać swojej koszuli. Totalnie ją olewając. Blondynka ze łzami w oczach i złością zaczęła gromić mnie swoim wzrokiem. Nie dziwie się jej, ale to wredne spojrzenie powinno paść w stronę książęcego lowelasa, nie mnie. Chciałam się usunąć i wyjść. To ten człowiek ma coś nie tak z głową że w taki sposób traktuje kobiety, czyli to co jednak piszą i mówią to prawda, a nie tylko gorące ploteczki z pierwszych stron gazet, on jest naprawdę kobieciarzem i to na dodatek bez żadnej klasy, wyrachowany, pewny siebie dupek. Boże one są tak głupie? czy tylko udają dla własnych korzyści? I tak żadna przypadkowa dziewczyna nie zostanie jego wybranką serca, ma dziewczynę i podobno to ustawione odgórnie małżeństwo , z córką wysoko postawionego człowieka, biznesy i interesy, no tak całe życie bogatych ludzi. Blondynka zdążyła już wyjść, a ja stałam pogrążona we własnych myślach. Usłyszałam nagle głos Liama i automatycznie stanęłam jak na baczność.
- Dalej będziesz tak stać i gapić sie na tą szafkę ?
- Przepraszam, zamyśliłam się. Odruchowo złapałam za pościel i zaczęłam szybko ścielać łóżko żeby jak najszybciej wyjść z tego pomieszczenia. Jakoś zrobiło mi się duszno, ciężko było cokolwiek zrobić bo czułam jego wzrok na sobie i nagle zapominałam jak uklada sie poduszki to wkurwiające.
- Jak Ci na imię ? Zapytał, kończąc zapinanie koszuli.
- Liliana - odpowiedziałam nie patrząc na niego dalej składając to wielkie przeklęte łóżko.
- Naziwsko ? Zapytał czułam jego spojrzenie ale nie chciałam na niego spoglądać żeby nie zdradzić jak moje ciało działa na stres.
- Kolinowska. Powiedziałam dalej układając poduszki.
- Nie pochodzisz z Anglii ?
- Nie, jestem Polką.
- Mhm, muszę porozmawiać z Margot o twoim grafiku i godzinach żeby więcej takie sytuacje nie miały miejsca. Powiedział to z takim wyrzutem jakbym specjlanie to zrobiła.
- Oczywiście, ale to nie moja wina, gdybym wiedziała już dawno bym robiła cokolwiek innego byle być jak najdalej od tej sypilani. W końcu obdarowałam go spojrzeniem, jego niebieskie tęczówki wpatrywały się w moje w podjerzyliwy sposób.
- Tak jasne, jak każda która nie chciała zobaczyć mojej sypialni i wypróbować tego łóżka. Prychnął w bezczelny sposób, a mnie zagotowało co za dupek, już to chyba powiedziałam ale się powtórzę.
- Spokojnie, na szczęście nie jest książę w moim guście. Przecedziłam przez żeby wlepiając swój ironiczny uśmiech.
Po chwili dodałam
- Mam ambitniejsze cele niż zaliczanie facetów z Królewskiego dworu. Przykro mi. - powiedziałam, i jaka dumna byłam z siebie nawet mi się głos nie zatrząsł.
- Ambitniejsze cele? W takim razie co robisz tutaj? Powiększasz portfolio o sprzątanie królewskich posiadłości ? - zapytał ignorując mnie i dalej ubierał spodnie i resztę garderoby dzięki Bogu pod ręcznikiem miał bokserki bo chybabym się spaliła ze wstydu chociaż to on już powinien się zapaść pod ziemie, przez swoje prostactwo.
Po usłyszeniu tego pytania wiedziałam już że to żałosny, rozpieszczony człowiek.
- Czasami niestety nie mamy wyboru, nie żyje w takiej bańce jak ty, moze nie jestem wybitnie urodzona i muszę sprzątać czyjeś burdne gacie ale klasy mam więcej w sobie niż ty kiedykolwiek mogłbyś mieć - odburknęłam i zła zaczęłam się szybko zbierać bo nic nie pozwala aby mnie poniżać nawet zasrane pieniądze, szybko skończyłam układać te cholerne poduszki i wyszłam na korytarz. Co za rozpieszczany kretyn. Jak nie ta praca to w innej zarobię, chociażbym musiała pracować na trzy etaty, chyba już wszystko lepsze.
Poczułam nagle uścisk na swoim ramieniu i w jednej chwili moje ciało zostało obrócone, nie wiedziałam za bardzo co sie dzieje, Liam wpatrywał sie w moje oczy jakby próbował coś z nich wyczytać a ja jedyne co muszę przyznać to jak na skończonego dupka oczy miał hipnotyzujące, niebieskie tęczówki atakowały moje, rysy twarzy ostre, a blond ciemne kosmyki opadały mokre na jego czoło, zapach jego był uwodzący to na pewno zasługa jakiś drogich fajnych perfum, albo super żelu pod prysznic, o czym ja w tej chwili mówię, skarciłam się na samą myśl. Widać że to pusty człowiek i nawet najpiękniejsze oczy tego świata nie są wstanie tego zmienić.
- Od kiedy przeszliśmy na ty?
- Wybacz książę, z reguły mam bardzo dużo szacunku do każdego z wyjątkiem dupków.
Odsunęłam się i przerwałam to spojrzenie mijając go ponieważ nie zabrałam prania z jego łazienki a to kolejny podpunkt z tej przeklętej listy. Nie poszedł za mną, popatrzył ostatni raz i wyszedł korytarzem ku wyjściu, a ja odetchnęłam z ulgą, myśląc czy już mogę pożegnać się z pracą. Szybciej stąd wylecę niż zostałam przyjęta to całkiem możliwe. Boże to będzie trudniejsze niż myślałam.
Na szczęście cały dzień już zleciał w spokoju a ja muszę przyznać ze jak na okropny poranek to reszta dnia była przyjemna. Jeszcze zostało zrobić herbatkę dla pożal się Boże księcia, Margot dalej nie przyszła z wypowiedzeniem wiec musiał się jeszcze nie poskarżyć. Rozmyślałam co mogę robić, a że mam jeszcze trochę czasu to pomyślałam że pójdę do stadniny która jest obok ogrodu. Wiem ze nie powinnam, ale stajennych już nie ma w pracy, a mi tak tęskno to tych pięknych istot. Faktem jest to że to chyba najpiękniejsza stadnina jaką widziałam w życiu, od dziecka jeżdżę konno, uwielbiałam to, tutaj niestety wypożyczenie konia jest strasznie drogie, a ja liczę aktualnie każdy grosz, dlatego tak strasznie cieszyłam się ze tam idę. Przede mną ukazał się wielki  kamienny budynek niczym nie przypominał przeciętnych stajni, no ale w końcu to nie jest przeciętny koń. Otwarłam wielką drewnianą bramę i w moje oczy rzucił się boks z samego przodu, podpisany „Bella" a właścicielka to piękna kasztanowa klacz, świeżo wyczesana. Podeszłam powoli żeby jej nie spłoszyć ani nie narobić sobie kłopotu i pogłaskalam po jej delikatnej grzywie, schodząc dłonią ku czole, powoli zjeżdżając i dotykając jej pyszczka. Była taka spokojna, i osofojona ze byłam w totalnym szoku jak na osobę która widziała pierwszy raz w życiu, bardzo ufna. Chociaż może czuje dobrą rękę. Pomyślałam ze coś jej dam przekąsić zeby jeszcze bardziej się wkupić w łaski i zaczęłam poszukiwanie marchewek. Dokarmianie rozpoczęłam po troszku i powoli, nie wiem ile jedzą królewskie konie, zaczęłam się stresować że może mieć delikatny żołądek i jeszcze w jakiś sposób jej zaszkodzę. Mój wewnętrzny głos się obudził, Lilka kretynko to jest koń a nie dziecko. Kiedy skończyła wcinać nie mogłam przestać jej głaskać, zaczęła się po chwili bardzo cieszyć podrzucać sianem ktore miała w boksie, nie rozumiałam dlaczego ale to nie ważne bo cześć słomy i tak już miałam wplątane we włosy. Zaczęłam do niej mówi, jakby mnie słuchała i rozumiała.
- Szkoda że twój właściciel to taki dupek bo może gdyby nim nie był,  to bym Cię wzięła na przejażdżkę. Oparta o boks siedziałam na wysokim krześle i gładziłam jej grzywę.
- Właściciel wszystko słyszał, jest mu niezmiernie miło.-
Kiedy usłyszałam jego głos wystraszyłam się, byłam pewna ze jestem tu sama i jak na największą fajtłapę przystało zleciałam z krzesla na ziemie. Liam podbieg i pomógł mi wstać.
Zaczęłam się otrzepywać. Kiedy spojrzałam na niego zaczął kontynuować.
- W ciągu jednego dnia powiedziałaś do mnie dupek z dwa razy, a ludzie tu pracują po 20 lat i nigdy nie mieli odwagi powiedzieć do mnie w nawet najmniejszy podobny sposób. Co ja teraz powinien z tobą zrobic Liliano? Powiedz. - zapytał poirytowany
- Wybacz książę, nie planowałam tego ani tego porannego incydentu. Wiem ze powinnam parzyć Ci popołudniową herbatę ale się zasiedziałam. Szybko dodałam - Wiem nie powinno mnie tu również być.
Udawałam skruchę w głębi serca uważałam to co mówiłam ale utrzymanie tej pracy bylo ważniejsze niż udawadnianie czyjejkolwiek racji. On tu rządzi muszę to przeżyć.
Zobaczyłam na jego twarzy wymalowany szok i totalne zaskoczenie moja zmianą postawy.
- Skąd ta nagła zmiana ? Zapytał podchodząc nie co bliżej, nie wiedziałam co powiedzieć, kiedy podszedł jeszcze bliżej, z włosów wyciągnął mi kawałek słomy.
- Coś tu masz. Wyjął go, patrząc mi głęboko w oczy a ja pierwszy raz w życiu się pogubiłam i nie wiedziałam co mam zrobić czy powiedzieć. -Bella zaczęła tak wierzgać bo mnie zobaczyła.
- Czyli byłeś tu tak długo? Zapytałam zawstydzona.
- Tak, jakby nie było jestem u siebie.
Podszedł jeszcze bliżej, a ja poczułam jak krew napływa mi do całego ciała i robię się czerwona. Nie podoba mi się sposób w jaki na mnie patrzy, jakby myślał że ma mnie w garści. Przerwałam tą niezręczną ciszę i postanowiłam się ulotnić.
- Muszę wracać do swoich obowiązków.
I szybko uciekłam. Boże co za wyrachowany człowiek. Już się nie mogłam doczekać aż zrzucę fartuch, i wrócę do domu do swojego ciepłego łóżka. To co się dziś działo, to za dużo nawet jak dla mnie.
Wychodząc głównym wyjściem ujrzałam Matta.
- Liliano zaczekaj !- podbiegł do mnie
- Przepraszam cie za to zamieszanie, zapomniałem przekazać Margot zmianę która książę mi przedstawił i stąd wyszło to całe nieporozumienie. Mam nadzieje ze nie miałaś żadnych nieprzyjemności.
To w sumie miłe ze się wytłumaczył. Już myślałam że było to celowe podkładanie mi kłód pod nogi.
- W porządku nic sie nie stało każdemu zdarzy sie o czymś zapomnieć.
- Właśnie kończę też pracę, na wieczorna zmianę przyjeżdża Ben może Cię podrzucić do domu? widziałem ze jeździsz uberem wiec to idelany moment na mini rekompensatę. Uśmiechał się szczerze a mnie to ucieszyło ponieważ to zawsze pare funtów w kieszeni. I szybszy powrót do domu.
- Skoro nalegasz to jestem za!

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 20 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Piękne Kłamstwo Where stories live. Discover now