Rozdział 3 ♡

196 2 9
                                    

Nie śpieszy mi się dzisiaj do szkoły. Mam dokładnie godzinę do lekcji, ale nic na to już nie poradzę, taki los. Jedyny plus ~ w końcu jest słonecznie. Jest zimno, ale świeci słońce i to już coś. Krystian pisał mi, że będzie 15 minut przed lekcjami. A Antek pewnie nawet jak będzie wcześniej to i tak zabajeruje kogoś na tyle długo, że się spóźni. W okolicy szkoły niestety nie ma za bardzo nic ciekawego, więc jedyne co moge zrobić to iść do szkoły. Tym razem moją rozryweczką będzie moja ukochana matematyka, aż nie mogę się doczekać tych zadanek. Odłożyłam swoją kurtkę do szafki i zaczęłam sie kierować w stronę sali pod którą będę mieć lekcje.

Korytarz jest zazwyczaj tam ruchliwy, ale są ławki i w trakcie lekcji raczej wszyscy idą na hol. Z oddali zauważyłam, że ktoś siedzi na jednej z ławek kilka sal wcześniej. Nie wierzę... to w końcu Rzęsacz. Nie byłoby w tym może nic, aż tak dziwnego gdyby nie to, że wygląda na przybitego. W dodatku wplutł palce we włosy. Nie wiem co go wprawiło w ten stan, ale serce mi się łamie na ten widok. Nie zasłużył na cierpienie. Mogę udać, że tego nie widzę, a mogę zadziałać. Krystian mnie zabije za to. Chociaż... ta swatka by zmieniła się w różową wróżkę i zaczęłaby tańczyć jak baletnica z radości. Odrzucając myśli na bok podeszłam do bruneta.

- Dzień dobry, coś się stało?

Niebieskooki podniósł na mnie wzrok. Z jego oczu było widać, iż coś go trapi. Nie było widać w nich tej pasji, którą widzieliśmy ostatnio. W dodatku miał wory pod oczami co jest do niego nie podobne. Przez chwilę popatrzył na mnie, a następnie odparł dość cichym głosem:

- Wszystko w porządku. - Spuścił wzrok i z powrotem zanurzył dłonie we włosach. Może nie powinnam, ale nie moge go tak zostawić. Nauczyciel czy nie, ale to też człowiek. Odpięłam jedną z przegródek plecaka i po chwili poszukiwań znalazłam dwa cukierki, które miały być moim deserkiem do śniadanioobiadu. No trudno, raz się mogę poświęcić. Pan Stanisław w milczeniu przyglądał się co robię. Wyciągnełam powolnym ruchem dłoń z cukierkami w jego stronę.

- Proszę się poczęstować. Co prawda najlepiej pomaga rozmowa, ale cukier też poprawia nastrój. Jeśli się pan obawia, że są zatrute, proszę wskazać mi który z nich mam zjeść. - Kąciki jego ust delikatnie drgnęły. To dobrze, załapał żart. Następnie zabrał jeden z cukierków. Chyba można uznać, że na tym moja rola się kończy. Nie mogę w końcu być zbyt nachalna. Schowałam sobie do torby drugi cukierek i upewniwszy się, że plecak jest zapięty zaczęłam powoli odchodzić w stronę swojej sali.

- Zaczekaj. - Usłyszałam za sobą.

Odwróciłam się w jego stronę. Faktycznie to powiedział. Nie ukrywam zdziwił mnie tym. Podniósł z ziemi swoją torbę do której wrzucił cukierka i obdarzył mnie spojrzeniem.

- Mogę Ci zaufać? - On pyta mnie, czy może mi zaufać? Ja nie mogę, jeszcze wczoraj próbowałam z Krisem się coś o nim dowiedzieć, a dziś on chce mi zaufać. No proszę moje życie staje się lepsze od seriali.

- Tak, a na dowód mogę obiecać panu na mały paluszek, że cokolwiek pan nie powie, to zostanie między nami. - Posłałam mu delikatny uśmiech. Nie uśmiechnął się. Za to skinął powoli głową.

- Chodźmy więc.

Nie wiem dokąd, ale poszłam za nim. Może nie powinnam? Teraz i tak już nie mam odwrotu. Zresztą skoro go tutaj zatrudnili to nie może być złym człowiekiem, prawda? Zaraz, zaraz czy my zmierzamy do szkolnego sklepiku?

- Iloma łyżeczkami słodzisz herbatę?

- Dwoma - Kolejne skinięcie głową.

- To tak jak ja. - Podszedł do okienka i uśmiechnął się życzliwe do starszej pani. - Dzień dobry dwie herbatki poprosimy.

NUMEREM JEDENWhere stories live. Discover now