𝟏𝟏. 𝐒𝐤ł𝐚𝐝𝐳𝐢𝐤 𝐩𝐨𝐝 𝐬𝐜𝐡𝐨𝐝𝐚𝐦𝐢

Mulai dari awal
                                    

Kiedy stresowałam się, gdy niektórzy ludzie ze szkoły mówili na mnie parę niemiłych słów. Problemy z wtedy wydają się teraz tak błahe.

- Co? Coś mówiłaś? - Odezwał się znowu, patrząc mi głęboko w oczy i uśmiechając się kpiarsko.

- Nie nazywaj mnie tak. - Powtórzyłam stanowczo, jeszcze bardziej zaciskając zęby.

- Hm? Nie słyszę. - Prowokował mnie, spoglądając na mnie z góry. Z mojej perspektywy wyglądał przerażająco, jak nigdy wcześniej, ale mimo to miałam odwagę, aby wykrzyczeć jeszcze parę słów, co okazało się straszliwym błędem. Kolejnym.

- Nie nazywaj mnie tak!!!

Obserwowałam jak jego spojrzenie się zmienia. Z wrednego i rozbawionego moim zachowaniem, na poirytowane. Przełknęłam ślinę, a później wzięłam głęboki wdech, bo mężczyzna wyciągnął w moją stronę swoją ogromną łapę.

Szybko kucnął i się zamachnął, uderzając mnie z całej siły w policzek. Głowa mi odleciała w bok, przez co dodatkowo uderzyłam się w ścianę.

Przysięgam, jeszcze nigdy nikt mnie tak nie uderzył. Na moment zakręciło mi się w głowie i wydawało mi się, że zemdlałam, ale tylko na krótką chwilę. Na sekundę.

Facet niedelikatnie chwycił za moją brodę i nakierował ją odrazu w swoją stronę.

Czułam, że jeszcze bardziej płaczę. Gorące łzy mnie dodatkowo zaczęły swędzieć i piec w prawą stronę buzi - tam gdzie mi się dostało.

Na pewno wyglądałam okropnie. Połowa twarzy była pewnie biała jak kartka, a druga zaczerwieniona i z tworzącym się siniakiem. Usta sine, a oczy zaczerwienione z posklejanym wachlarzem rzęs. Włosy też były mokre, ale nie wiem od czego. Potu lub ciężkich łez.

- Jakim ty tonem do mnie mówisz? Mam nadzieję, że to zabolało? - Mówiąc, chuchnął mi w twarz, przez co poczułam brzydki zapach i się skrzywiłam, co przysporzyło mi jeszcze więcej bólu. Miałam dosyć. - Zabolało?!

- Ykhym. - Mruknęłam potwierdzająco, przymykając powieki. Ścisnęłam też dłonie, wcześniej leżące luźno na podłodze, i wyobraziłam sobie jak ciskam nimi w jego ohydną buzię, on umiera, ja uciekam, a bracia mnie znajdują.

Niestety to tylko moja bujna wyobraźnia. To było niemożliwe.

Otworzyłam oczy dopiero, gdy poczułam jak mnie podnosi. Automatycznie się spięłam, ale pomimo to zamknęłam oczka. Czułam się jakbym odchodziła z tego świata, a to przecież tylko uderzenie, prawda? Prawda...?

Jęknęłam, kiedy moje obolałe ciało dotknęło kafelek. Zauważyłam, że kolejny raz wylądowałam w tym cholernym składziku pod schodami.

Nie miałam siły nawet się poprawić, a leżałam na bolącym boku. W końcu wezbrałam całą energię, jaką w sobie miałam i znowu uchyliłam powieki, tym razem na dłużej.

- Będę tu za dziesięć minut. Wezmę Cię do łazienki, ty się ogarniesz w pięć minut. Nie możesz mieć śladu po płaczu. Nasz lot zostanie przyspieszony, przez twój wybryk.

A po tym stało się coś, czego bym się totalnie nie spodziewała. Mężczyzna znów ukucnął, wyciągając coś czarnego z tylnej kieszeni spodni.

Było to zimne. Czułam, bo przyłożył to do mojej delikatnej skóry na skroni. Stęknęłam, bo to też pewnie mi zrobi siniaka. Świetnie.

Tylko moment. Co to jest?! Czy to...?

- Jeden krzywy ruch. Tutaj, na lotnisku, w aucie czy gdziekolwiek indziej, a strzelę. Zabije ciebie, wszystkich ludzi dookoła, i na koniec wyślę swoich ludzi, do twoich drogich braciszków. Zrozumiałaś? - Szeptał to tak złowrogo, że czułam dreszcze w całym ciele. Nie mogłam się jednak ruszyć. Dotarł do mnie sens tych słów. Przecież on ma pistolet! I mi nim grozi!

Hailie Monet - 12yTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang