~26~

121 5 0
                                    


Gabriella

- Proszę mamo, opowiedz mi dlatego my musieliśmy wracać do Angli? - Hailie była taka wkurzona że ja to ukrywałam. Ale ja bym chciała myśleć że każda mama by tak zrobiła, by chronić ich dziecko.

Siedzieliśmy w salonie w rezydencji Monetów, same byliśmy dzięki Bogu.

- No mamo!

- jak przyjechałam tu pierwszy raz, z tobą, to nawet że wiedziałam wszystko o tej cholernej Organizacji, ale nie myślałam że tak, że ktoś co jakiś czas by chciał coś nam oby dwóch zrobić.

- nam? - zapytała zdziwiona. - przecież ty nie jesteś w rodzinie Monet, ja jestem.

- Ale ty moja kochana jesteś moją córką, i ja byłam w relacji z twoim ojcem. Ludzie nie lubili że Monetowie, w ich głowach monetowie zastąpili Lindsay, twoich braci matkę i smarłą żonę twojego taty, nami. Że nie. Minęło 3 lata a oni już mają nowe kobiety dodane to tej rodziny.

- Czyli co? Oni chcieli nam zrobić krzywdę? - zdumiła Hailie, bardziej próbowała zrozumieć co, i dlaczego to się wydarzyło.

- Tak - kiwnęłam głową. A ona zmarszczyła brwi.

- A przecież to nie była nasza winna, to nie fair, przecie...

- Hailie, w tym świecie który twoja rodzina jest, nie ma nic w nim fair myszko. Oni chcieli nam zrobić krzywdę bo po prostu chcieli zranić Cama i jego synów. Taki ich cholerny świat jest.

Zamylkła na chwilę.

- Czyli, dlatego nie chciałaś mnie w tym świecie się dorosnąć? - zapytała z szczerym ciekawością.

- Tak, moja kochana, ciebie od tego chroniłam, do momentu kiedy twój ojciec postanowił ciebie porwać.

- Co!?

Zaśmiałam się.

- No, wymyślił sobie że ma prawo ciebie widzieć i tak wogóle bo jest twoim ojcem.

- Aaa... - Kiwnęła głową.

- A po tym zrobiłam jakiś taki, błąd? Nie wiem czy był czy nie. Ale jak ja przyjechałam po tobie bo dupek w jakimś tam... coś jak hotel niech powiedzmy, on tam przyjechał z chorym dzieckiem.

- Jak mu udało się mnie porwać?

- Jak wysyłam na kolację pierwszy raz od lat muszę dodać, on przyszedł pod block który my mieszkaliśmy i wszedł do budynku jakoś tam, i zapukał do mieszkania jak był jakiś zaproszony tak twoja babcia mi mówiła. Pierwszo nie chciała go wpuścić ale domyśliła się że to twój ojciec jak on po prostu wszedł i szukał po domu ciebie. - zamrugała Hailie, zdziwiona na to że jej ojciec może być taki pojebany, Ale ona i tak go dobrze nie znała no to nie powinna być aż tak w mojej opinii. - znalazł ciebie w twoim łóżku, jak mama mi opowiadała po tym wszystkim, to on na ciebie po patrzył na parę sekund, i ciebie wziął na ręce.

- Babcia tak po prostu mu dała to zrobić? - zdumiła.

- Nie. - prychnęłam.

- cały czas kszyczała „nie możesz tego robić." „Daj jej spokój, jest chora." „policję na cieibie zadzwonię" „nie jest tam" „nie znajdziesz ją" „Do kurwy nędzy pójdziesz do piekła!" - naszladował Camden jak on dołączył się do nas.

Po patrzyłam na niego, wiedziałam że słyszał co gadamy bo czułam że będzie chciał słyszeć doskonale co powiem Hailie o wszystkim.

- To brzmi dosłownie jak babcia Bonnie. - za chychotała.

- No tak. - zaśmiałam się.

Vincent wszedł po tym do salonu.

- Tato, oni nie odpuscą. - powiedział bez emocji Vincent.

- Kurzwa mac. Co mamy zrobić z Santanami? Wiem że ty już masz ten biznes bod kontrolą, ale nie chcą żeby twoje małżeństwo z Grace by było trochę opóźniony?

- Tato to są po prostu Santanowie.

Camden westchnął.

- no to negocjuj synu z Adrienem.

Kiwną głową i wyszedł.

- Daje taką przerażającą aurę. - wyszeptała Hailie. Mówiła o Vincentcie, bo on zrobił się bardziej lodowaty od kiedy ją sotni razem go zobaczyłam. - zawsze tak był? - teraz trochę bardziej głośniej więc Camden usłyszał.

- Nie zawsze królewno.

Hailie kiwnęła głową.

- Gaby może dać ci całą historię teraz. - i wyszedł.

A co gdyby... wszystko by było inaczej?  Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt