Lemoniada

71 4 2
                                    

             Po powrocie do domu, Will poinformował mnie, że dziś wieczorem wychodzimy do restauracji na uroczystą kolację. Zaskoczona tą wiadomością od razu poszłam do pokoju  szukając odpowiednich ubrań na wyjście. Przeszukując swoją szafę, natrafiłam na sukienkę w żółtą kratę, którą kupiłam kiedyś z mamą na zakupach. Zdjęłam ją z wieszaka i rzuciłam na nią okiem. Wydawała się w porządku na kolację do restauracji? 
         Stałam przed lustrem i przeglądałam się w nim od każdej strony. Westchnęłam nie wiedząc czy mogę ją ubrać. Gdy przeglądałam się rozważając nad jej założeniem usłyszałam pukanie do drzwi swojej sypialni. 
- Proszę - powiedziałam. Drzwi otworzyły się i ujrzałam Will' a. Straszy brat patrzył na mnie przez chwilę bez słowa, po czym uśmiechnął się lekko, ale gdy spojrzał na moje nogi, do których sukienka sięgała mi tylko do połowy ud, uśmiech zniknął z jego twarzy. Krople potu zaczęły formować się na moim czole zagrażając lekkiemu makijażowi, który zrobiłam kilka minut przed przebraniem.
- Nie sądzisz, że jest zbyt odkrywcza, malutka? -zapytał, a ja zarumieniłam się na policzkach. Spojrzałam na swoje nogi i faktycznie sukienka nie była zakrywająca.
- Przebiera się zanim Vince cię zobaczy - odrzekł. Skinęłam głową.
     Will uśmiechnął się po raz ostatni i wyszedł z mojego pokoju zostawiając mnie samą że swoimi myślami. Westchnęłam. Rzuciłam sobie ostatnie spojrzenie w lustrze, po czym wróciłam do garderoby. Postawiłam na czarną sukienkę do ziemi z rozcięciem. Rozpuściłam włosy i wyszłam z sypialni. Zeszłam schodami, gdzie czekali już na mnie bracia w garniturach. Poczułam na sobie ich wzrok, gdy lustrowali mnie spojrzeniem, które wywoływali u mnie napięcie.
- Wszyscy gotowi? - zapytał Vincent przeczesując dłonią starannie zaczesane włosy.
- Tak - chórem odpowiedziała Święta Trójca.
- Chodźmy. 

                                                                                    ***
      Wszyscy siedzieliśmy już na swoich miejscach  w eleganckiej restauracji. Siedziałam obok Will' a i Dylana ze skrzyżowanymi nogami i wzrokiem wbitym w stół. Zamówiliśmy swoje dania i napoje. Ja zamówiłam sobie tylko napój, bo nie byłam głodna. Postawiłam na lemoniadę ze smoczego owocu. Kelner przyniósł nam nasze zamówienia i mruknął do mnie, a ja odwróciłam wzrok. Upiłam łyk swojej lemoniady, gdy poczułam na sobie wzrok kelnera, który przyniósł mi lemoniadę. Poczułam zawroty głowy i zamrugałam zdezorientowana. Objęłam się ramionami i opuściłam głowę. Przymknęłam oczy mając nadzieję, że nikt nie zauważy jej zachowania. Modliłam się w myślach, gdy poczułam ciepłą dłoń na swoim ramieniu. 
- Boże - Pomyślałam i uniosłam ciężką głowę. Spojrzałam na dłoń, po czym na osobę, która mi ją położyła. Był to Will, którzy patrzył na mnie z lekko zmarszczonych brwi. W jego oczach dostrzegłam cień zmartwienia. Poczułam jak moje powieki zaczęły robić się ciężkie, aż zaczęły się powoli zamykać. 
- Malutka. 
     Odezwał się odległy głos Will'a, ale nie słyszałam potem już nic co działo się dookoła mnie, bo straciłam przytomność. 
- Jasna cholera! - krzyknął Dylan, który zaalarmowany szybko wstał i potrząsnął mną. Reszta braci szybko podeszła. Vincent wziął mnie na ręce i zaczął iść w stronę samochodu. 
- Jedziemy do szpitala. - odezwał się Vincent swoim jak zwykle stoickim głosem. Wszyscy bracia skinęli głowami i poszli za nim na parking. 
     Na dworze stał Adrien Santan ze swoim ojcem. Gdy tylko usłyszał kroki odwrócił się i spojrzał na Vincenta, po czym na nieprzytomną mnie. Zmarszczył brwi zdezorientowany nie wiedząc co się dzieje. Vincent rzucił mu tylko szybkie skinienie głowy i poszedł w stronę swojego samochodu. Słyszałam jedynie przebłyski głosów braci Monet. Nic więcej. 

                                                                                                 ***
Po kilku godzinach obudziłam się w sali szpitalnej, do której musiałam trafić po incydencie w restauracji. Moje oczy próbowały przyzwyczaić się do białego światła, które niemiłosiernie oślepiało mój wzrok. Rozejrzałam się po pomieszczeniu dostrzegając Tony' ego, który grał na swoim telefonie, obok Shane' a, który siedział na parapecie okna i patrzył na dwór, Dylana, który siedział na jednym krześle pod ścianą, ale nigdzie nie widziałam Will' a ani Vincenta. Dylan jako pierwszy zorientował się, że już nie śpię. Jego oczy rozszerzyły się i szybko podszedł prosto do mojego łóżka wbijając we mnie czerwone od płaczu oczy. Zamrugalam na Dylana, bo wydawało mi, że on nigdy nie płakał, a jednak cały czas się myliłam.
- Gdzie Will? - odchrzaknelam, bo brzmiałam gorzej niż po wstaniu rano. Święta Trójca spojrzała na mnie wielkimi oczami.
- Poszli z Vince' m Po kawę. Chyba. Nie wiem. Will coś mówił, ale nie słuchałem.
       Ten dzień był szalony.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 06 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Rodzina Monet (Moja wersja)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz