Rozdział V

246 19 0
                                    

Po wyjeździe Octaviusa do Hogwartu w Czarnym Dworze zrobiło się pusto i ponuro. Zawsze cenił sobie czas spokoju, gdy przebywający w jego zamku Śmierciożercy wracali do siebie, a on zostawał ponownie sam ze swoim synem i Nagini. Czasami dołączyła do nich również Bella. Tym razem nie miał przy sobie dziedzica, który pierwszy raz od przybycia do jego domu, opuścił go. Siedząc samotnie u szczytu wielkiego stołu, myślał o chłopaku, który zmienił jego życie.

Gdy usłyszał przepowiednię był wściekł. Przez tak długi czas pracował nad swoją pozycją Czarnego Pana, pozyskiwaniu zwolenników oraz poznawaniu tajników magii, by nagle dowiedzieć się, że urodził się ktoś zdolny go pokonać. Chciał od razu wyeliminować zagrożenie i stało się to jego obsesją. Planował zabić Wybrańca, gdy ten był jeszcze dzieckiem i nie stanowił żadnego realnego zagrożenia. Jak ustalił, chłopcem który miał mieć moc pokonania go, okazał się syn Potterów; wielopokoleniowej rodziny światła i zwykłej szlamy, o pospolitym imieniu - Harry.
Jego Śmierciożerca - Peter Pettigrew stał się idealną osobą do wykonania planu, który obmyślił, gdy jego rozsądek zaczął przebijać się przez grubą ścianę gniewu. Przyjaciel Jamesa Pottera jeszcze z czasów szkolnych, był przydatnym informatorem na temat tego, co działo się w domu Gryfonów. Informacja o ciąży Lily Evans Potter była idealną sposobnością do wykorzystania. Chciał zniszczyć tą rodzinę, nie robiąc z nich męczenników.
Mimo, że jego sługa nie został Strażnikiem Tajemnicy  i tak dzięki niemu dotarł do głowy rodu Potterów. Postanowił, że złamie ojca, by oddał mu swojego pierworodnego w ofierze, za otrzymana nietykalność dla reszty rodziny. 

Początkowo James był nieugięty, gotowy walczyć o całą swoją rodzinę, aż do ostatniego tchnienia. Jednak wieść o nowym Potterze w drodze zaczęła stopniowo  łamać jego ducha walki. W końcu pokonany przez własny umysł oraz strach o ukochane osoby, przekazał przez swojego zdradzieckiego przyjaciela decyzję o dacie spotkania ze swoim najgorszym wrogiem.
Pamiętał, jak ze łzami w oczach oraz trzęsącymi się dłońmi oddał niechętnie mały tobołek za przysięgę bezpieczeństwa dla reszty rodziny zapewnioną ze strony Czarnego Pana oraz jego zwolenników. W tamtej chwili Gryfon jako ojciec oraz człowiek nie mógł się bardziej nienawidzić, oddając swojego pierworodnego syna Voldemortowi na pewną śmierć.

Wtedy też pierwszy raz zobaczył te zielone oczy, nim się teleportował.
Nie wierzył, że coś tak kruchego może zagrozić jego potędze. Patrząc jednak w tą bezkresną zieleń, niczym zaklęcie zabijające, zastanawiał się nad przepowiadaną mocą, zdolną go pokonać. Gdyby postąpił nierozważnie i zabił rodziców dzieciaka, stworzyłby sobie wroga, który chciałby ich pomścić, zakładając oczywiście, że jakimś cudem dzieciak by przeżył. Jeśli tego nie uczynił, czy Harry Potter w dalszym ciągu miał jakikolwiek motyw walki z nim?

Mógł go teraz zabić zarówno w sposób magiczny, jak i przez zwykłe skręcenie karku. Mimo to w głowie nadal narastała myśl, że to pułapka. Wszystko poszło za łatwo - od czasu analizy posłyszanej tak łatwo przepowiedni, aż do uzyskania dziecka. Albus musiał być bardzo zdesperowany, by wystawić rodzinę swoich zwolenników światła, na rzeź.
Coś jednak musiało być w tym chłopcu, skoro tak usilnie próbowano podsunąć go pod jego różdżkę. Tego dnia, stojąc nad nowo wyczarowanym łóżeczkiem zdecydował, że musi zbadać dokładnie dziecko, nim coś postanowi.
Kolejne miesiące spędził testując je pod każdym magicznym kątem. Wyznaczył również Bellę na opiekunkę dla dziecka, umieszczając ich w prywatnym skrzydle, w komnacie obok swojej własnej. Tożsamość oraz sama obecność chłopca została zatajona przed wszystkimi, prócz samej Lestrange.

Przeprowadzane testy wykazały ogromne pokłady mocy, rozwijające się zdecydowanie zbyt szybko, jak na tak młody wiek. Pierwsze przejawy magii, dzięki którym zielonooki bez problemu przywoływał do siebie zabawki, pojawiły się w po kilku tygodniach jego pobytu w posiadłości, ujawniając energię otaczającą dziecko niczym ochronny kokon.
Harry był bardzo spokojnym i łagodnym dzieckiem. Nie płakał, tylko obserwował uważnie otoczenie, przez co jego obecność była tolerowana w zamku.

Harry Potter - Zemsta Dziedzica VoldemortaWhere stories live. Discover now