-Mamo... #10

81 6 11
                                    

To był ten potwór...ten Golarz.
-Proszę, proszę jednak do nas zawitałaś.-uśmiechnął się do mnie tym swoim szyderczym, podłym uśmiechem. Nienawidziłam go całym sercem.
-Przyszłam by z tobą skończyć.-powiedziałam to z wielką premedytacją.
-Może oni ci w tym pomogą.
Pokazał ręką na dwie klatki, w nich byli...byli moja mama i Albert.
Upadłam na kolana, na różową trawę.
-Nie...nie...
-Oh tak Ado.
-Nie stój bezczynnie, wezwij kogoś.-szepnęłam do Vincenta.
-Podejdź tu dziecko.-jego głos sprawiał że chciałam płakać i zabić go jednocześnie.-Zobacz to twoja mama i twój nędzny przyjaciel.-prychnął.
-Mamo...-łzy które płynęły z moich oczu w tym momencie, byłyby w stanie zapełnić cały ocean gdyby wysechł.
-Albert...-to było straszne uczucie, patrzeć na moich bliskich, cierpiących, liczących na ciebie. A ja...ja nie mogłam nic zrobić.
-Kochanie, jakoś sobie poradzisz...
-Adusiu, proszę bądź dalej sobą...-te słowa wypowiedział...Albert, nigdy bym nie pomyślała że z jego ust wypłynie coś takiego.
-Albert...nigdy się nie zmienię, dla ciebie na zawsze zostanę taka sama...
-Mamo...ty nigdy się nie mylisz, zawsze masz rację, więc to co mówisz na pewno okaże się prawdą...
Usłyszałam wilkusy. To ostatnia nadzieja!...
-Wezwalas pomoc?-wyglądał jakby wszystko było dla niego błachostką.-Ado to ci nic nie da.-zaśmiał się.
-A może chodź raz się pomylisz?-chciałam odwrócić jego uwagę.-masz pewność że wszystko robisz dobrze?
Wtedy wilkusy zaatakowały.
Szybkim, oraz zdecydowanym ruchem wyrwałam klucze Golarzowi.
Uwolniłam moją mamę oraz najlepszego przyjaciela.
Dałam znać Vincentowi, że może przestać, on za to chyba bardzo chciał dopaść tego gościa i przestał dopiero po długiej chwili.
Byłam bezpieczna, razem z moimi bliskimi.
Moja mama i chlopak mocno mnie przytulili.
-Wracajmy do domu.
Kiedy dotarliśmy. chciałam porozmawiać z Albertem.
-Słuchaj...chciałam zamienić z tobą parę słów.
-Ale...
-Chodź.
Usiadłam na parapecie w moim pokoju, on naprzeciwko mnie.
-A...-chciałam zacząć, jednak on zaczął za mnie.
-Nie wiem dlaczego to powiedziałem przepraszam.
-Spokojnie, nawet nie zdążyłam powiedzieć o co chodzi.
-Ja wiem o co chodzi i ty też wiesz.
-Jeśli wiesz, to powiedz.
-No...o to...jak cię w tedy nazwałem.
-Nawet mi się to podobało.
-Naprawdę?-cieszylam się, że tak bardzo mnie sobie cenił.-nie jesteś...nie wiem...zła?
-Gluptasie.-uśmiechnęłam się.-na co miałabym być zła? Nie zrobiłeś mi nic złego.
-Jesteś...wspaniała. Nigdy się na mnie nie gniewasz.
Przytuliłam go, bardzo lubiłam to robić, a on zawsze to odwzajemniał.
-Chodź, pójdziemy nad jezioro.
Szliśmy w ciszy, widziałam że często patrzył w moje oczy.
-Jesteśmy.-powiedziałam i usiadłam na drewnianym pomoście.
Albert usiadł obok mnie. Oboje patrzyliśmy na zachód słońca.
Oparłam głowę o jego ramię. Dłuższa chwilę siedzieliśmy cicho, dopóki chłopak się nie odezwał.
-Masz piękne oczy, zawsze było w nich dobro.
-A ty masz...-zastanowiłam się, w nim wszystko było piękne.-wlosy, oczy, a przede wszystkim charakter.
-Jesteś o sto razy ładniejsza ode mnie...-westchnął.-przepraszam ja naprawdę...
-Ciii...słyszysz to?
-Nie wiem...
-Szum wody...
Objęłam go, on odwzajemnił mój uścisk i pocałował mnie w czoło.
-Hej!-zaśmiałam się.-zamiast na ten piękny zachód słońca, wolisz patrzeć na mnie?
-Co jeśli odpowiem, że tak?
Oboje wybuchnelismy śmiechem.
-Chyba pora się zbierać.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej!🫧
W tej książce będą chyba jeszcze tylko dwa rozdziały🥹
Pracuje już nad kolejną 🦋
Nie jestem pewna czy jutro pojawią się jakieś rozdziały poniewaz mam szkole do 14.30 a o 17.00 akrobatykę🤸‍♀️
Może jeśli dziś coś napiszę, jakiś krótki rozdział się pojawi💕
(jeśli nie zmieszczę się w dwóch rozdziałach to będzie ich trochę więcej🤍)

Co wydarzyło się później?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz