1. I don't know what's going on

52 1 2
                                    

Drogi Pamiętniku.

Pomimo tego, że nie zaglądałam tu dwa lata, niewiele zmieniło się w moim życiu. Dziś jest pierwszy dzień szkoły, klasa maturalna. Po wakacjach czuję się tak, jakby trwały najwyżej tydzień. Znowu trzeba się jakoś ubrać, uczesać, uśmiechnąć i przybić piątkę z każdym, jakby to było coś zupełnie niewymuszonego, jakby nic się wtedy nie stało.

Gdyby nadal chodził do mojej szkoły, poszlibyśmy po rozpoczęciu roku na Bulwary Wiślane, jak kiedyś, leżelibyśmy na trawie, śmiali do rozpuku z byle powodu, a tak? Skoczę z dziewczynami do galerii, powymieniamy się podbojami z letnich wyjazdów, wypijemy po piwie czy trzech i wrócimy wieczorem sprute, bo... Bo inaczej już nie wiem, jak zasnąć.

Dla mnie czas zatrzymał się wtedy i w ogóle nie umiem tego naprawić. Nie wiem, czy dam radę udawać, że jest ok. Czy potrafię jeszcze żartować, pieprzyć godzinami o głupotach. Nadal co noc dzwonię do niego tylko po to, żeby usłyszeć, że abonent ma wyłączony telefon, a mnie głęboko w dupie.

Oddałabym wszystko, żeby chociaż zrozumieć dlaczego...


- Haniu! - Kiedy w drzwiach stanęła moja mama, zamknęłam odruchowo pamiętnik. - Wołam cię i wołam. - Przyglądając mi się uważnie i w zatroskaniu, weszła do mojego wielkiego pokoju na poddaszu. - Musimy zaraz jechać. Nie chcesz się chyba spóźnić?

Uwielbiałam jej umiejętność zaklinania rzeczywistości. Byłam pewna, że mam jeszcze dużo czasu, ale zegarek na ścianie faktycznie wskazywał za dwadzieścia dziesiątą.

- Miałaś założyć te koszulę, którą ci wyprasowałam. I twoje włosy, Haniu, ty je w ogóle jeszcze olejujesz?!

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo złapała mnie za rękę i zaciągnęła siłą do łazienki. Kochałam ją ponad wszystko, ale w chwilach stresogennych przeistaczała się w panią prezes, którą była na co dzień w pracy, a którą zdarzało jej się przyprowadzać do domu, jakby profilaktycznie na właśnie takie okoliczności.

Stałyśmy przed lustrem. Rozczesywała moje włosy, chociaż dawno już nie byłam dwunastolatką, jaką ona na pewno nadal we mnie widziała. Przełykałam wszystkie niecenzuralne słowa, cisnące mi się na język, bo doskonale rozumiałam jej nadgorliwość we wszystkim, co ze mną związane, ale w pewnym momencie coś po prostu we mnie pękło.

- Nie chcę ulizanych – wycedziłam przez zęby. - Nie chcę żadnego upięcia, żadnego warkocza, żadnego olejowania. - Wyrwałam szczotkę z jej ręki i odrzuciłam ją gdzieś w kąt łazienki. Huk, z jakim uderzyła o marmur, rozbrzmiał nam echem w uszach. - Dam sobie radę.

- Jesteś pewna? - Jej idealnie wyregulowane, ciemne od henny brwi zmarszczyły się w skupieniu. - Bo pamiętaj, że ty tam wcale nie musisz iść. Ta prywatna edukacja domowa sprawdzała się doskonale. Nie wiem, czemu zrezygnowałaś.

Ja za to wiedziałam doskonale. Pomimo dwóch lat przerwy w standardowej formie nauczania udało mi się podtrzymać swoje relacje z dwiema najbardziej fantastycznymi dziewczynami na świecie, z którymi znałam się od dziecka i nie wyobrażałam sobie nie iść razem na studniówkę.

- Dam sobie radę, mamo. - Musiałam ją uspokoić. - Chcę, żeby wszystko wróciło do normy. Żeby było jak dawniej.

- Ja za to nie chcę, żeby wróciło to, co dwa lata temu.

Uśmiechnęłam się, chociaż miałam ochotę się rozpłakać.

- Nigdy więcej ci tego nie zrobię.

- Obiecaj.

- Kocham cię. - Przytuliłam ją najmocniej jak umiałam. Nie cierpiałam siebie za to, jak wielu zmartwień jej wtedy przysporzyłam.

ONE MISSED CALL / JANNWhere stories live. Discover now