III

115 15 16
                                    

1

Monoma rozsiadł się na swoim skórzanym krześle i bacznie mnie obserwował. Palce prawej ręki nerwowo postukiwały o mahoniowy blat biurka. Drugą trzymał przy ustach. Myślał nad czymś intensywnie.

Siedziałem na krześle w jego gabinecie i starałem się wyglądać na mniejszego. To co wydarzyło się między mną a Denkim w tamtej oborze zeszło na dalszy plan. Aktualnie czułem się jak uczeń w gabinecie dyrektora tyrana, który czekał na naganę od dorosłego. Jego biuro było przestronnym ośmiokątnym pokojem z półkami pełnymi książek, zastawionym wspaniałymi starymi meblami. Gustowność tego pomieszczenia mnie przytłaczała, Monoma tymczasem czuł się stworzony do takich klimatów.

W końcu westchnął i przerzucił kilka kartek z pokaźnego stosu na swoim ogromnym biurku. Rzucił jedną z nich przede mnie. Pochyliłem się, aby spojrzeć na treść kartki. Moim sercem szarpnęło na widok pochylonych, koślawych liter. Znałem je. To było pismo Vlad Kinga. Pół roku nie było go już na świecie, ale ta karta, nad którą pochylał się kilka miesięcy wcześniej przetrwała - poczułem się jakby rzucono przede mną cząstkę jego duszy, jakbym po latach rozłąki na chwilę zobaczył w oddali starego przyjaciela.

– „Izuku Midoriya ma tendencje do wyniszczającego pracoholizmu w sytuacjach stresowych." – zacytował z pamięci.

Monoma odstawiał teatrzyk, a ja wiedziałem jakim był typem reżysera i czego oczekiwał od aktorów takich jak ja. Uwielbiał sycić się poczuciem władzy i kontroli nad czyimś życiem, a tak się składało, że nad moim miał w tej chwili najwięcej do powiedzenia ze wszystkich bohaterów w wiosce.

– Zrobiło mi się tylko słabo. W dodatku wczoraj czymś się strułem. Chyba wymiotowałem.

Wyprostował się na fotelu i powtórzył kpiąco:

– Strułeś? – Wtedy rzucił jeszcze jedną kartkę. W oczy zakłuł mnie tytuł napisany drukowaną pogrubioną czcionką. TOKSYKOLOGIA. Pochylił się i postukał w papier palcem.

– Czy ty jesteś poważny? – warknął. – Bierzesz jakieś środki odurzające?

Potrzebowałem chwili by zrozumieć. To oskarżenie było tak absurdalne w stosunku do mnie, że nie potrafiło przedostać się przez zaporę mojego systemu wartości.

– Aktualizacja. Pół roku później Izuku Midoriya ma tendencje do ćpania w sytuacjach stresowych – zaszydził Monoma.

– Doktor nic mi nie wspomniał na ten temat – odparłem niepewnie i być może niepotrzebnie, bo Monoma mógł uznać to za podważanie jego słów. Co jak co, ale Monoma nigdy nie kłamał. Celowo omijał prawdę, to fakt, ale nigdy nie podawał fałszywych informacji. Jeśli coś wychodziło z jego ust było sprawdzone i prawdziwe.

– Specjalnie prosiłem, żeby nic ci nie mówił. Oboje wiemy, że twój przypadek jest specjalny i łączy nas szczególna relacja – odparł. – Wolałem poinformować cię osobiście, że wiemy o twoim problemie z środkami odurzającymi.

– Nie wspomagam się niczym! – zaprotestowałem oburzony. – Nigdy nie wziąłem nic z własnej woli!

Badania jednak nie mogły kłamać, nie podejrzewałem też nikogo o ich sfałszowanie. Monoma promieniował zbyt dużą satysfakcją. To wściekłość była aktorstwem, z największą chęcią zaśmiałby mi się prosto w twarz. Myślałem, że chodziło o zwykłe osłabienie, tymczasem dostałem asem z rękawa prosto w twarz. Z tym, że wszystko wydarzyło się wbrew mojej woli. Zostałem wrobiony. Przewertowałem wspomnienia w swojej głowie. Zemdlałem dzisiaj przy obiedzie, dzień wcześniej czułem się dziwnie chory po kolacji. Szukałem nieprawidłowości, która naprowadziłaby mnie na odpowiedź. I wtedy prawda trafiła we mnie jak piorun.

Falling down | BakuDekuWhere stories live. Discover now