Przyklęknąłem na jedno kolano, i pocałowałem swoje dwa palce. Dotknąłem nimi białej maty, i podniosłem się do góry. Logan w sekundę pojawił się obok mnie, i założył mi dwie ogromne rękawice. Po chwili uniósł w górę głowę, i spojrzał mi w oczy. Bezgłośne życzył mi powodzenia, i zszedł z ringu. 

Sędzia wygłosił zasady walki, a po kilku sekundach rozbrzmiał głośny gwizdek. 

Moim rywalem był Chase Hamilton. Kilka lat starszy ode mnie, szanowany przez wszystkich bokser. Ta walka miała być najtrudniejszą w całej mojej karierze. Hamilton był znany z tego, że nikt nie był w stanie przewidzieć jego kolejnego ruchu. Poruszał się po macie praktycznie bezszelestnie. 

Uniosłem w górę jedną rękę, w celu wymierzenia pierwszego ciosu, jednak Chase był szybszy. W jednym kroku podszedł do mnie, wykonał celny unik i zadał pierwsze uderzenie. Celne. Dostałem w brzuch, przez co lekko się zatoczyłem. 

Przechyliłem głowę w lewą stronę, i przybrałem odpowiednią pozycję. Hamilton posłał mi fałszywy uśmiech, i ponownie się zamachnął.

 Pierwszy raz w całej mojej kilkuletniej karierze, nie byłem wstanie oddać żadnego uderzenia. Nie byłem zawodnikiem, a pierdolonym workiem treningowym.

- Stary co się dzieje? - spytał Logan, podczas jednej z przerw. Podstawił mi pod usta bidon z wodą, uważnie mi się przyglądając.

 - Nie wiem kurwa - mruknąłem, czując narazstajacą we mnie wściekłość. Mocno zagryzłem wnętrze policzka.

- Kończymy? - dotknął mojego policzka - Słabo wyglądasz.

- Nie ma opcji - pokręciłem głową - Jak przegrywać to z honorem. A nie przed poddanie się.

Ponownie wyszedłem na środek ringu. Mocno zacisnąłem szczękę, i uniosłem w górę dłoń. Chase dostał idealnie w środek nosa. To było pierwsze, celne uderzenie.

Kątem oka spojrzałem na Biance, która przyglądała mi się z niepokojem. Lekko uśmiechnęła się do mnie, a ja poczułem delikatny przypływ siły. 

             Bianca

Siedziałam w pierwszym rzędzie, z przerażeniem oglądając walkę Aiden'a. Pierwszy raz widziałam go takiego bezbronnego. Nie był w stanie wykonać chociażby jednego uderzenia. Chase Hamilton był pierwszym przeciwnikiem, z którym Mills nie dawał sobie rady.

- Oj nie daj się prosić - jęknął James, opierając głowę na ramieniu Florence - Ja może ładny nie jestem, bogaty też nie. Nie sprzątam po sobie, i dużo piję - upił łyk piwa - Ale bym cię dobrze traktował. Na rękach bym cię nosił - dotknął swojej klatki piersiowej - Jeszcze miałabyś takie samo nazwisko jak twoja przyjaciółka. Florence Mills - mruknął oczarowany - Jak to pięknie brzmi - pod koniec swojego wywodu czknął, i zasłonił dłonią usta - Będę rzygał.

- Chodź Romeo - zaśmiała się Florence, wstając ze swojego krzesła - Zabierzemy cię do łazienki. 

- Ej ej ej - pomachał palcem - Ja taki łatwy nie jestem. Ze mną trzeba chodzić. Nie akceptuje jednorazowego ruchanka.

- Nawet nie śmiałabym się do ciebie dobierać.

- Dwa piwa i się najebał - Aurora przewróciła oczami - Nawet ja mam lepszą głowę.

Uśmiechnęłam się na słowa dziewczyny, i ponownie skupiłam swoją uwagę na walce. Cała klatka piersiowa Aiden'a była pokryta siniakami. Z jego nosa ciekła strużka krwi. Nie wyglądał jak ten wielki, niepokonany Aiden Mills. Każde uderzenie które wymierzał w jego stronę Chase, bolało mnie prawie tak samo jakbym to ja je dostawała. 

Cała skóra Aiden'a błyszczała od potu. Logan stał w rogu, i przyciskał dłoń do czoła. Obok Parkera stał jakiś mężczyzna - najpewniej trener Mills'a, i mocno zaciskał pięści. 

- O kurwa - sapnęła cicho Aurora - On przegrywa... 

Oparłam głowę na dłoniach, i mocno przymknęłam powieki. Nie byłam w stanie tego oglądać. Wszędzie widniała krew. 

Zawsze uwielbiałam tą adrenalinę, która towarzyszyła mi podczas oglądania walk. Ten dreszczyk emocji, gdy ktoś z zawodników obrywał. Jednak teraz... Teraz gdy łączyła mnie z Mills'em, jakaś więź bałam się. Bałam się o jego zdrowie, a nawet i życie. 

Jeden z sędziów wyszedł na środek oktagonu, i stanął pomiędzy zawodnikami. Ujął ich dłonie, i spojrzał prosto na rozszalały tłum. Gdy mężczyzna uniósł w górę dłoń Chase'a Hamiltona, czas się zatrzymał. 

Aiden przegrał.

Przegrał. 

Logan podbiegł do Aiden'a, i ułożył dłonie na jego ramionach. Zaczął coś mówić, jednak Mills nie słuchał go. Wydawał się być nie obecny. 

Florence i James podeszli do nas, starszy Mills spojrzał na swojego brata, i skrzywił brwi. Nikt nie musiał tłumaczyć mu co się stało.

Przeszliśmy do garderoby chłopaka, i ostrożnie weszliśmy do środku. James zamknął za nami drzwi, i podszedł do niewielkiej kanapy. Usiadł na niej, i złapał za kolejną puszkę piwa. W ciszy czekaliśmy na przyjście Aiden'a. Mocno skubałam skórki przy swoich paznokciach, i oparłam się ramieniem o ścianę. 

W końcu do pomieszczenia wszedł Mills. Miał na sobie czarną bluzę, której kaptur znajdował się na jego głowie. Logan szedł tuż za brunetem, i niósł w dłoniach jego ogromne rękawice bokserskie. 

- Może wyjdziemy? - zaproponowała cicho Aurora, na co cała grupa znajdująca się w garderobie pokiwała głowami. James niechętnie wstał z kanapy, i skierował się w stronę wyjścia. 

- A ty? - Florence spojrzała na mnie przez ramię. 

Machnęłam lekceważąco dłonią, i czekałam na moment aż zostanę z Aiden'em, sam na sam. Gdy wszyscy już wyszli, niepewnym krokiem podeszłam do Mills'a. W momencie gdy miałam unieść rękę, i ułożyć ją na jego ramieniu, chłopak głośno krzyknął i uderzył dłonią w ścianę. Po chwili brunet wplótł palce w swoje włosy, i mocno za nie pociągnął. 

- Idź sobie - mruknął cicho Aiden, przerywając ciążącą pomiędzy nami ciszę. 

- Nie - odpowiedziałam cicho. Chłopak dalej stał do mnie tyłem. Podeszłam jeszcze bliżej, i ostrożnie dotknęłam jego pleców - Widzisz teraz zamieniliśmy się rolami, ty mi każesz spierdalać a ja mam to w dupie - Aiden cicho się zaśmiał, na co, na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. 

 Przesunęłam dłonią po plecach mężczyzny, na co lekko się skrzywił. Mills powoli odwrócił się do mnie, a widok jego twarzy dosłownie złamał mi serce. Po jego policzkach płynęły łzy. 

Cholerne łzy. 

Pod jego nosem dalej znajdowała się krew. A jego oczy. Cholera jego oczy. Jak nigdy były bez jakiekolwiek wyrazu. Po prostu puste. Bardzo ostrożnie dotknęłam jego policzka, i kciukiem starłam jedną mokrą plamę. 

Aiden Mills nie wydawał się osobą uczuciową. Z pozorów które stawiał, można było wywnioskować to, że ciężko wywołać w nim jakiekolwiek emocje. A już z pewnością nie płacz. A teraz? Stał przede mną bezgłośnie płacząc. Wyglądał jak mały, bezbronny chłopiec, a nie jak najpotężniejszy bokser w Anglii. 

Podeszłam jeszcze bliżej, i po prostu go przytuliłam, pozwalając by moczył moje włosy, swoimi ciężkimi, gorzkimi łzami. 

Naprawdę zaczynałam się w tobie zakochiwać. 

Nie powinnam tego robić, ale nie da się kontrolować swoich uczuć. 

Niestety. 


______________________________________

Siemaneczko<3 

Dajcie znać jak podobał wam się rozdział ---->

Do następnego<3 


Don't play with fireWhere stories live. Discover now