𝟗. 𝐁𝐮𝐤𝐢𝐞𝐭 𝐤𝐰𝐢𝐚𝐭𝐤ó𝐰 𝐳 𝐤𝐨𝐫𝐚𝐥𝐢𝐤ó𝐰 𝐡𝐚𝐦𝐚

Magsimula sa umpisa
                                    

Zdecydowałam się, więc na „Król Lew".

To moja najukochańsza bajka. Uwielbiam ją, i to jest niemożliwe, aby spadła mi w rankingu.

Po dosłownie kilkudziesięciu minutach, usłyszałam jakiś odgłos z kuchni, a że ja nie byłam zbytnio najedzona po śniadaniu, to się tam udałam.

Zauważyłam Willa, robiącego jakieś zielone smoothie.

- O, cześć, Will! - Uśmiechnęłam się do niego, delikatnie.

- Hej, mała. Co tam? Jak się czujesz? Wzięłaś leki?

- Eugenie dopilnowała, abym wszystko wzięła i czuję się dużo lepiej. - Pochwaliłam gosposie. Zdziwiłam się, kiedy mój brat zmarszczył brwi i podszedł bliżej mnie, dokładnie mi się przyglądając.

- Płakałaś?

- Co? Nie. Dlaczego?... A! Oglądam Króla lwa. - Zachichotałam. Chłopak też się zaśmiał i powrócił do robienia sobie drugiego śniadania.

- Głodna jestem, Will. Tym jedzeniem, które doktor pozwala mi jeść, ciężko jest się najeść. - Zamarudziłam, siadając na krześle.

- Mogę ci dać koktail. Zrobiłem przypadkowo więcej i, i tak miałem w planach wylać. - Zaproponował, wyciągając z szafki dwie szklanki. - Są tam same warzywa i owoce, czyli coś co możesz. Jest tutaj szpinak, seler naciowy, kiwi, gruszka i pół awokado.

- O, to poproszę, jeśli mogę.

Delikatnie zanurzyłam wargi w napoju. Było całkiem smaczne. Słodkie, mocno było czuć gruszkę.

- Ja już muszę lecieć, bo mam ogrom pracy. Trzymaj się, malutka. - Will pocałował mnie w czoło.

- Ej, chwila! - Krzyknęłam. Chłopak wychylił się zza ściany, posyłając mi pytające spojrzenie. - Przekonasz Vince'a, abym nie musiała iść do tego psychologa? Nie lubię takich rzeczy.

Patrzyłam jak mój brat wzdycha, i wraca do kuchni, chwytając za moją dłoń. Spojrzał się na mnie z troską.

- Co to znaczy, że nie lubisz takich rzeczy? - Uśmiechnął się smutno.

- No... nie przepadam za rozmawianiem o problemach. I kiedy jestem w centrum uwagi, a w takich miejscach, lekarz skupia się na mnie, i jest to dla mnie nie komfortowe. No i w ogóle nie lubię przychodni.

- Och, Hailie... - Kolejny raz głośno westchnął. Oplótł mnie ramieniem. - To wszystko dla twojego dobra, serio.

- Przestań mi mówić, że to będzie dla mnie dobre. Ja wiem, że to nie prawda, a wy wcale mnie tak nie znacie. - Odsunęłam się od niego, patrząc się na niego z bólem w oczach.

- To pozwól nam się poznać. A nie ciągle się odsuwasz. - Mówił wciąż ze spokojem, ale takim.. napiętym.

- Najważniejsze osoby w moim życiu mi umarły! Nie dziw się. - Ja już trochę mniej się kontrolowałam. W oczach pojawiły mi się łzy.

- Dlatego potrzebujesz psychologa! Musisz sobie to przyswoić.

- Nie potrzebuje! Mówicie to jakbym była jakąś psycholką! Jeżeli za taką mnie macie, to możecie mnie oddać do sierocińca, czy coś! Nie będę wam zajmować miejsca w tym ogromnym domu. Może zagospodarujecie mój pokój na skarbiec? - Przestałam się hamować. To nie może się dobrze skończyć.

Powinnam przeprosić!

Muszę przeprosić!

Muszę przeprosić i się wycofać!!!

Hailie Monet - 12yTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon