69 🂡 Księżycowy Nowy Rok

Zacznij od początku
                                    

Gdy odprawił Bao, podziękowawszy miło, zajął się układaniem przydługawych, pokręconych pukli włosów. W tym samym czasie z korytarza dobiegły pośpieszne kroki i rozbawione krzyki po angielsku.

— Shiyun, cholera, pomalowałaś mi połowę czoła! — wrzasnął Xiao, zagłuszając rżący śmiech młodszej dziewczyny.

— Przecież to się domyje! Jestem ekspertką w farbowaniu włosów! Chodź, masz krzywo koszulę, połowę klaty ci widać, poprawię ci.

Xiao wpadł do pokoju, ignorując kuzynkę. Drewniane, stare drzwi skrzypnęły, podłoga wrzasnęła pod ciężkimi krokami, a Charlie odwrócił się od lustra. Shiyun miała pomóc Chińczykowi ubrać hanfu i przy okazji pofarbować odrosty na głowie. Plan w połowie został wykonany — Xiao był ubrany w czarne hanfu. Spódnica brnęła ku górze, rozjaśniała się od węglowej czerni aż po subtelną biel. Ciemną, krzywo zawiązaną koszulę przykrywała dłuższa, niż ta Charliego, narzutka. Sięgała do kolan, zakrywała subtelne nadgarstki oraz dłonie, a na plecach ukazywał się w pełni ręcznie haftowany białą nitką smok. Piął się on po chudych łopatkach Xiao, pośród haftowanych smug dymu i chmur.

Charliemu zapewne opadłaby broda z wrażenia, gdyby nie fakt, że Xiao nie był już blondynem.

Podszedł o krok bliżej, dotykając z zachwytem miękkich, ciemnych niczym zimowa noc pasemek.

— Czy Shiyun przypadkiem nie miała ci rozjaśnić odrostu? — zapytał z uśmiechem.

Wspomniana dziewczyna przepchnęła się obok, aby poprawić irytującą koszulę kuzyna. Na uwagę Charliego zaśmiała się słodko, a Xiao wywrócił oczami.

— Miałam, ale gdy zobaczył na mojej półce czarną farbę, to nie było mowy o żadnym rozjaśnianiu! Zapewniałam, że lepiej mu w blondzie, ale uparł się jak osioł. — Tym razem to Shiyun wróciła oczami.

Charlie uśmiechnął się nikle, przyglądając się Xiao. Nie zważał na poprawiającą jego ubranie dziewczynę, wpatrywał się prosto w ukochanego, jakby świat nie miał żadnego znaczenia. Xiao wyglądał pięknie w ciemnych włosach. Nawet jeżeli Charlie przyzwyczaił się do blond pasem między palcami, tego pięknego kontrastu karmelowej skóry z miodowymi włosami, Xiao wyglądał w naturalnym odcieniu prawdziwej. Jak nieperfekcyjny, wrażliwy i rodzinny Wang Xiao. Od razu na myśl przyszły mu wszystkie stare zdjęcia rodzinne, jakie widział, gdzie w tłumie czarnych czupryn ledwo potrafił dojrzeć swojego kochanka. Xiao w ciemnych włosach wyglądał młodziej, zdrowiej, pewniej. Zupełnie tak, jakby blond dodawał obcości i nienaturalności.

Dla Shiyun mogła to być cecha upartości i przywiązania do naturalności, jednak Charlie dobrze zdawał sobie sprawę, że wraz z pozbyciem się z głowy blond Xiao chciał symbolicznie zamordować Vincenta Lawrence'a. Podkreślał psychiczną zmianę już od minionych miesięcy.

Shiyun najwidoczniej wyczuła napięcie między ich dwójką. Zerknęła rozkojarzona w ich stronę, mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem.

— Okej, zaczynam się czuć jak piąte koło u wozu. Pozwolicie, że się ulotnię, aby się ubrać. Za pół godziny wychodzimy — mruknęła z kpiną, jednak na ustach wykwitał zadowolony, szelmowski uśmieszek.

Xiao i Charlie podarowali jej tylko zdawkową uwagę. Kiwnęli głowami, odprowadzili wzrokiem do drzwi. Gdy te skrzypnęły charakterystycznie i zostały domknięte, ramiona Wilsona zawisnęły na chudych barkach Xiao, pocałował namiętnie. Znikoma chwila uniesienia zaprowadziła palce Xiao na zarysowaną linię talii Charliego, przyciągnęła do siebie w pogoni za poszukiwaniem bliskości. Cichy, słodziutki śmiech wsunął się między ich wargi, a uśmiechy rozdzieliły od siebie, nim namiętność przyćmiła umysłu.

YINYANG TIGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz