8

4 0 0
                                    

- O Boże! - krzyknęła z pierwszym świadomym wdechem stęchłego powietrza podziemi. Oślepiła ją ciemność, bo w zasadzie wszystko wydawało się jaśniejsze od świata pod powiekami. Znajdowała się, jak przypuszczała po tym co widziała, w więzieniu.

Wydawało jej się, że było to coś w rodzaju lochu. Była za kratkami, leżała na łóżku, gdy spróbowała wstać, szybko spostrzegła, że nie miała ku temu możliwości. Łańcuchy przykuwały ją do materaca.

- Szlag - pomyślała, i od razu przypomniało jej się, co się wydarzyło, a raczej tego szczątki. Poczuła wstyd. Skąd miała wiedzieć, że tak się wszystko potoczy. 

"Gienek mówił, że pozostałam w większości człowiekiem"

"W większości"

Bardzo chciała się w tym momencie rozpłakać, ale nie odważyła się tego zrobić. Od samego przebudzenia jej wyczulane na krew zmysły wyczuwały już jedną ze znajomych woni, charakterystyczną dla tylko jednego człowieka. Pachniała kwaśnie, słodko z lekko wyczuwalną wonią spalenizny, tak jakby prażyło się owoc. Przedtem nie czuła jej tak intensywnie, najwyraźniej, jej zmysły się wyostrzyły jeszcze bardziej.

Wyłonił się z mroku. Na samym początku zdążyła rozpoznać tylko uśmiech, o charakterystycznej nucie pewnego rodzaju zgryzoty, potem pojawił się kanciasty nos, a na sam koniec lampa naftowa na suficie oświetliła jej Karola Kruegera.

- Pobudka - mruknął, zagryzając połówka śliwki. 

-To ty - zmrużyła oczy. Wiedziała, że jego wizyta nie wróżyła nic dobrego. Po pierwszym spotkaniu z nim nie mogła się pozbierać przez parę minut. Przyglądała się mu jedzącemu drugą połowę owocu. Jak bez szacunku do niczego zrzuca pozostałą pestkę na ziemię. Ulizane włoski i nieskazitelnie skrojone ubranie nie pasowały do jego zachowania. 

-Po co przyszedłeś? - zapytała.

- Mam do ciebie sprawę - tym razem wepchnął całą śliwkę do ust. Rozległo się obrzydliwe mlaskanie. Ania pomyślała , że mimo tego, iż pochodziła zapewne z biedniejszej rodziny stosowała się lepiej do podstawowych  zasad etykiety. 

-Jesteś teraz na wylocie, trudno będzie przekonać Kornelię o twojej wiarygodności.

To była prawda, Ania co prawda nie wiedziała co dokładnie zrobiła, ale czuła, że nie ominą jej konsekwencje. Karol kontynuował.

-Tak więc, mogę ci pomóc wyjść z tej klatki, oraz pomóc ci znaleźć brata, pod pewnymi warunkami. 

-Co ty chcesz zrobić? - zapytała niedowierzając i podejrzliwie popatrzyła się w jego stronę. Nie znała go, i nie wiedziała czy powinna darzyć go zaufaniem. Może był po prostu nie miły?

-Mogę się wstawić u Zadry, jeśli chcesz - niezobowiązująco kiwnął ramionami.

-Kornelii? - zdziwiła się, akurat była pewna, że ona starałaby się ją przynajmniej wysłuchać. 

-Tomasza - kogo? - Jest jego podwładną, i tak nie może podjąć żadnej poważnej decyzji bez jego zgody. Szczególnie, jeśli dotyczy hybrydy, chociaż moim zdaniem nie różnisz się od innych sarybd. 

Gdy wypowiedział te słowa, Ania zaczęła się  gotować w środku. Znowu nie dostrzegał w niej człowieka, a te małe zaufanie do niego wygasło jak zdmuchnięta świeczka. Przypomniała sobie swoją wizję oraz Sarę, te sarybdę. Jeżeli ona niczym, według niego, nie różniła sie od niej, w takim razie czym była?

-Karol, daj mi chwilę do namysłu - powiedziała, udając, że może zależeć jej na jego propozycji. 

-Masz trzy dni - odwrócił się w stronę wyjścia z lochu i energicznym krokiem oddalił się. 

-Krueger! Poczekaj do cholery nie skończyłam! - krzyknęła za nim tak mocno, jak była w stanie. Pastoralnik powolnym krokiem przybliżył się ponownie do krat jej celi. 

-Słucham - powiedział najmilszym tonem na jaki chyba mógł się zdobyć. 

-Czym, albo kim jest Sara?

Podniósł brew i skrzywił usta, najpierw w konsternacji, a potem powrócił do swojego okropnego uśmiechu.

-Zapytaj Kornelii Zadry. 

Po wyjściu Kruegera leżała kilka minut bezczynnie patrząc się w sufit. Jego odpowiedź dała jej jedynie wskazówkę do rozwikłania tego, kim albo czym naprawdę się stała. Pragnęła walnąć się w głowę i skarcić za to, że uwierzyła aby egzorcysta jakkolwiek chciał jej pomóc. 

Niebawem usłyszała jak do lochów wchodzi grupa ludzi. Gdy do jej uszu dobiegł wesoły ton głosu Władka, nie mogła powiedzieć, że odetchnęła z ulgą. Była przerażona, było jej wstyd. Jak miała spojrzeć im wszystkim prosto w oczy?

Wszystko sobie przypomniała. Poczuła intensywny zapach żelaza rozchodzący się w pomieszczeniu. Jego natężenie zwiększyło się, kiedy przed jej kratą stanęła Asia. Czuła woń jej krwi przebijającej się przez bandaże owijające głównie przedramiona. 

Te rany były zrobione przez nią. 

Joanna stała na uboczu oparta o ścianę. Władek nie odstępował jej o krok. Tylko Gienek odważył się podejść do niej. 

-Hej, Ania - uśmiechnął się, lecz ona mu nie odpowiedziała. Starała się powstrzymać płacz. Niestety gula w gardle piekła i powiększała się jeszcze bardziej, a usta zaczynały drgać. 

Jeszcze bardziej rozczuliła się gdy zobaczyła, że Gienek otwiera drzwi, a potem odpina jej kajdany. Popatrzyła mu prosto w oczy i wyraziła nieme podziękowanie oraz przeprosiny. Gienek w zrozumieniu kiwnął tylko głową. 

Po wyjściu z więzienia była już całkowicie czerwona od płaczu. Zaszklone oczy powędrowały w stronę Asi. Mimo tego, że mało co mogła zobaczyć przez spuchnięte powieki, w zdziwieniu spostrzegła, że ona również płakała. 

-Przepraszam - ledwo co wypowiedziała te słowa, opadła bezwładna na ziemię. - Tak nie miało się stać, przepraszam tysiąckrotnie. Ja nie wiedziałam. Ja nie mogę, weźcie mnie gdzieś zamknijcie, wywieźcie. Ja nie panuję nad sobą, to już drugi raz, przepraszam. 

Poczuła jak obejmują ją ramiona Asi i natychmiast otoczył ją żelazny aromat. Mimo wszystko, nie czuła, że za chwilę obudzi się w niej sarybda. Uścisk sztylecistki bardzo uspokajał nerwy. Łzy blondynki skapywały jej na czubek głowy. Klęczały obie i przytulały; Ania już dawno nie zaznała tego uczucia. 

-To ja przepraszam, powinnam wiedzieć, mogłam przestudiować bardziej proces przemiany - ciągnęła nosem Joanna, po czym wyprostowała się i otarła jej łzy z policzków. - Wytrenujemy to i obrócimy na twoją korzyść.

-Nie wywieziemy cie nigdzie bo tak nie znajdziesz nigdzie brata. Poza tym, też chcę się przytulić - Władek objął je z lewej strony, a za nim poszedł Gienek. 

-Jesteśmy rodziną i zostawiamy siebie nawzajem na lodzie, pomożemy ci. 

W tym samym momencie Asia podniosła się z podłogi. Nic nie zostało z płaczu na jej twarzy, znowu widniała powaga. Trzymała w dłoniach trzy pestki śliwek. W gniewie przygryzła wargi, a jej oczy ponownie nabrały elektrycznej furii. 

-Krueger był u ciebie? - zapytała spokojnym tonem, który gryzł się z jej wyrazem twarzy.

-Tak...

-Czego chciał? - przerwał jej Gienek, który przybrał lisiego wyglądu, tak jakby próbował coś rozkminić powstrzymując zarazem gniew. 

-Chciał mi pomóc w szukaniu Augusta....Mówił, że dzieki niemu mnie nie skażą...

-Zabiję gnoja - walnęła w ścianę Asia krzywiąc się z bólu.

-Zgodziłaś się? - zapytał dowódca.

-Nie.

-I nie rób tego, nigdy - Władek stał ze skrzyżowanymi ramionami z oczami wbitymi w podłogę. - A teraz idziemy, czas goni. 

-Gdzie?

-Do Kornelii. 


Rajska Jabłoń. Dar i zniknięcie.Where stories live. Discover now