2

16 3 0
                                    

Nie mogła zrozumieć dlaczego paliły ją wszystkie kości. Czuła jakby ktoś wyrywał jej cebulki włosów i oczy z oczodołów. Miała napady tego bólu co jakiś czas i co chwila traciła przytomność. Leżała na jakimś twardym podłożu, a nad sobą słyszała głosy dwóch osób, kobiety i mężczyzny. W przestrzeni brzęczały metaliczne odgłosy, a jej wydawało się, że już nie żyje i jest w prosektorium.

W rzeczywistości leżała półprzytomna w szpitalu i starano się ocalić jej życie. Jej antidotum zostało wpuszczone - ale za późno aby można było wszystko odwrócić.

-Kornelia powinna przestać być tak sentymentalna - mruknął męski głos. -Zobacz, do czego to doprowadza.

-Wiem...- towarzysząca mu kobieta jakby nieobecna przytaknęła. - Znam ją, i jej brata. Biedna dziewczyna.

Co chwilę byli świadkami bolesnych wybudzeń Anny. Zrobili już wszystko, co mogli i chodź napady wciąż były intensywne, zdawały się ustawać.

Po jakimś czasie Anna poczuła cos w rodzaju spokoju. Nie bolało jej już nic. Otworzyła oczy z własnej woli i podniosła się do pozycji siedzącej. Znajdowała się w bardzo dziwnym pomieszczeniu. Widziała sufit i tylko jedną ścianę zrobioną z wilgotnej, czerwonej cegły. Reszta ścian to były metalowe parawany, za którymi słychać było przechodzących ludzi. W kącie pokoiku stała toaletka w postaci miedzianej miski i lustra. Sama leżała na drewnianym łóżku ze słomianym materacem i w szorstkiej pościeli. Pomyślała, że musi być to jakieś więzienie. Zebrała się do wstania z łóżka i poszukania drzwi.

Dotykała parawanu i znalazła w półmroku ozdobną klamkę. Poruszyła się do dołu i drzwi otworzyły się na zewnątrz bez jej dotykania.

-Ania! - ku zdziwieniu dziewczyny w ramiona wpadła jej Wioletta. Wtulała się, a łzy spadały jej na gołe plecy Anny. Dopiero teraz zauważyła, że była w szpitalnej koszuli.

-Jak dobrze, że cię widzę - córka krawcowej gładziła ją po włosach- znaczy, widziałam cię cały czas, ale nie byłaś przytomna.

Anna nadal była mocno skonsternowana i nie wiedziała co się dzieje. Zaczynała coraz bardziej panikować w środku. Nigdy, przenigdy nie spodziewałaby się żeby po wybudzeniu z czegokolwiek witała ją przyszła żona jej brata, a to znaczyło, że był gdzieś w pobliżu. To by wyjaśniało obecność męskiego głosu, a żeński musiał należeć właśnie do Wioletty.

Już nie mogła doczekać się spotkania z tym debilem. Jej brat był od niej starszy, stanowczo dojrzałym i ogarniętym- był w końcu głową rodziny ale nadal uważała, że średnio mu to wychodziło.
Wiedziała, że starał się jak może i pewno odchodził od zmysłów wiedząc, że była nieprzytomna. Chciała jak najszybciej wypytać go o wszystkie rzeczy.

-Wioletta, gdzie jest August? - zapytała w uśmiechu kiedy w końcu wyrwała się z jej uścisku.

Nastała chwila ciszy. Córka krawcowej spuściła wzrok.

- Już niedługo wszystko się wyjaśni - odpowiedziała wymijająco. Podniosła dzbanek i wlała wodę do miski. - Może umyjesz sobie najpierw twarz?

Anna kiwnęła głową i choć w głębi duszy przeklinała rozmówczynię za zamknięcie tematu, opanowała swoje emocje i przytaknęła. Coś było nie tak.

Zanurzyła twarz w wodzie. Przyjemnie poczuła jak zaschnięty pot odrywa się od jej twarzy a ona staje się ponownie miękka. Dostała w pakiecie mydło marsylskie o mlecznym aromacie. Delikatnie dodało jej skórze zapachu i przyjemności z mycia. Dziewczyna zastanawiała się skąd Wioletta miała to wszystko. Podniosła oczy aby obejrzeć się w lustrze i z przerażenia odskoczyła.

Rajska Jabłoń. Dar i zniknięcie.Where stories live. Discover now