5

11 2 1
                                    

Anna była przyzwyczajona do tego, że nigdy nie przelewało jej się w domu. Od czasu kiedy marli rodzice, ich racje żywnościowe ograniczały się do kartofli, ryby, rzadziej mięsa i świeżych warzyw. Nigdy nie głodowała, ale nie jadła luksusowo. W przeciwieństwie do członków RJ-tu. Razem z Eugenim, który okazał się jej przewodnikiem po całym podziemiu, zasiadła do dużego stoły przy którym siedział już cały oddział. Każdy miał na swoim talerzu gotowana marchew, kawałek pieczeni oraz kaszę. Popijali też kompot jabłkowy. Był koniec zimy, a przetwory owocowe były niczym istne niebo. 

Anna usiadła naprzeciwko Joanny. Uśmiechnęła się do niej krzywo. Obok blondynki siedział Władek. Okularnik przeżuwał szybko i czytał jakąś książkę. 

-Jedz, nie krępuj się - uśmiechnął się Eugenii. - Osobiście wolę pierogi, ale to też może być. 

"On jeszcze wybrzydza" pomyślała. Nie mogła uwierzyć nadal swoim oczom, a kiedy już spróbowała, nawet kubkom smakowym. Jej domowa kucharka, pani Dorota, nie była wykwintną w swym fachu. Takich luksusów rodzina Roztockich doświadczyła za czasów ich świetności, kiedy rozchodziło się w ich domu przyjemne, kochające ciepło. Kiedy żył ojciec i matka. Kiedy Franciszek i Zofia byli szczęśliwym małżeństwem z dwójką dzieci. 

-Dobre? - Joanna zapytała się dociekliwe na co Anna pokiwała głową. 

Zerknęła ukradkiem na Eugeniego. Był ciepłym, żartującym człowiekiem. Śmiał się i opowiadał jakiś kawał Władkowi. W jego głosie dostrzegła obcą nutę. Miał też inne nazwisko, mało polskie. 

-Przepraszam, mogę się o coś zapytać? - gdy nie usłyszała odpowiedzi, a w zamian za to wyczekujące kontynuacji spojrzenia postanowiła kontynuować. -Skąd jesteście? - celowo użyła formy zbiorowej, nie chciała wyjść na bardziej wścibską niż powinna. 

-Moja rodzina od lat mieszka w Warszawie , żyjemy w alejach Ujazdowskich, od pokoleń służymy Rajskiej Jabłoni - pierwsza odezwała się Joanna. Ania zauważyła, że pozostali towarzysze mocno chrząknęli i posłali jej boczne spojrzenia, być może pełne współczucia.

-Ja urodziłem się w Kazimierzu Dolnym, a wyjechałem potem na studia do Warszawy - Władek szybko powstrzymał ciszę. -Tak sobie na nie chodziłem, się uczyłem i ciach! Zostałem zwerbowany do RJ-tu. Tak samo jak ty nie wiedziałem, że widzę. 

-Ja należałem do carskiego podziemia. 

Nastała cisza.

-Nie no nie udawaj zdziwionej. To chyba logiczne i oczywiste po nazwisku, że pochodzę z mateczki Rosji - zaśmiał się, ale to nie był  śmiech pełen radości. Raczej pełen wstydu i żalu. Szybko dokończył jeść i wstał od stołu. Anna poczuła wyrzuty sumienia, że w ogóle postanowiła poruszyć ten temat. Najwyraźniej nadepnęła mu na wrażliwy odcisk, Joannie też. 

-Nie lubi o tym rozmawiać - szepnął Władek. - Ale ja chętnie ci opowiem.

Przerwał czując na sobie karcący wzrok Joanny.

-Co?!

-Nie uważasz, że to tylko i wyłącznie sprawa Gienka? - zamroziła wzrokiem nie tylko jego ale eż Annę. 

-On jej nigdy nie powie, a ona może przy nim palnąć coś głupiego - na słowa Bluma, blondynka przewróciła oczami. On jednak uznał to znak połowicznej zgody i kontynuował. 

-Zatem jedyne co wiemy to to, że pochodzi z Rosji i był w Carskim podziemiu w Moskwie. Podobno pokłócił się z zarządem i odszedł, ale my znamy tą mniej oficjalną wersję zdarzeń. Miał jeszcze dwójkę rodzeństwa, które straszne świństwa mu robiło. Nie wiem dokładnie o co chodziło, ale Eugenii nie odszedł, a uciekł do nas. 

Rajska Jabłoń. Dar i zniknięcie.Where stories live. Discover now