Prolog~zapowiedź upadku~

13 3 2
                                    

Z kamieniem w sercu, przewlekłej rozpaczy i niespowodowanej niczym konkretnym codziennej żałobie moją pierwszą czynnością było gnanie do lodówki. W pełnym odzieniu, zaśnieżonych butach na nogach, przemakniętej czapce i z bólem pleców otwierałam te magiczne urządzenie i wyjadalam z niego wszystko co mogło zapewnić mi choć szczyptę tego czego nie byli w stanie zapewnić mi ludzie. Ocierałam łzę z lewego policzka, rozmyślając nad ciężarem mojej samotności. Prawą ładowalam w siebie coś, co miało powstrzymać przepływ tego nieznośnego żalu, w postaci czego czułam go podwójnie. To nie tak, że nie widziałam nic złego w swoim ówczesnym zachowaniu, ja chciałam doświadczyć samodestrukcji. Nigdy nie uwolniłam się od potrzeby upadku- zakwestionowania swojego człowieczeństwa. Właśnie to było tym czymś co różniło mnie i wiecznie izolowało od bliskiego otoczenia- oni nigdy nie czuli tej ciężkości lekkiego życia. A ja nigdy nie czułam ulgi w ich ramach normalności.

żałobny błękit na tokijskim niebie Where stories live. Discover now