Rozdział 23. Ból Złamanego Serca

204 5 4
                                    

Razem z Mayą wleciałyśmy do pokoju Hailie a ona popatrzyła na nas jak na skończone iditki. Nie wiedziałam jaką sprawę ma blondynka ale ja musiałam podzielić się z nią rewelacjami w sprawie mojego statusu związku, abardziej opowiedznieć jak zaorałam jej brata.

- Nie zgadniecie! - zawołała najstarsza.

- Oświeć nas. - odpowiedziałyśmy niemal jesnocześnie z przyjaciółką.

- Możemy iść na imprezę! - i pomyśleć że to będzie najprzykrza w moim życiu. - ale jest jeden haczyk.

- Jaki? - byłam tego ciekawa, a tak naprawdę czekałam aż powie coś o alkoholu.

- Święta trójca idzie z nami. - japierdole.

- Ja też mam newsy. - wtrąciłam. - Już oficjalnie jestem wolna. - takiego zdziwienia na ich twarzy jeszcze nie widziałam. Nastąpiła grobowa cisza, a atmosfera była tam gęsta że można by było ją kroić nożem. W końcu brunetka postanowiła się odezwać.

- Jak zerwaliście?

- Tak w skrócie. Pamiętacie jak się wczoraj wyjebałam przy plaży? - dziewczyny skinęły głowami - To wtedy widziałam go całującego jakąś laskę i nie chciałam żebyście o tym wiedziały ponieważ postanowiłam że sama go o to wypytam. No i dzisiaj rano zapytałam czy się pieprzą. Potem on uświadomił mi że byłam zakładem. Zapytałam mu się o ile a Tony mi na to że o ¼ miliona. To ja żeby go wkurwić i żeby ostatnie słowo nałeżało do mnie powiedziałam że mój był o ½ miliona. No i cała filozofia. - dziewczyny widocznie to zszokowało.

Reszta dnia minęła normalnie. Mój ex się do mnie nie odzywał nawet na mnie nie patrzył a ja siedziałam z dziewczynami. Gdy nadszedł wieczór zaczęłyśmy się szykować. Maya podała nam że swojej szafy piękne sukienki. Ja wzięłam czerwoną z trójkątnym dekoltem, natomiast Hailie srebrną na jedno ramię. Ciocia wzięła sobie seksowną czarną miniówkę, chwilę potem nas pomalowała. I pomyśleć że pod tą grubą warstwą makijażu jestem tak zepsuta. Chociaż nie dałam tego po sobie poznać byłam lekko zestresowana. Ponieważ to była moja pierwsza impreza w życiu. Bałam się że z nadmiaru alkoholu zrobię coś głupiego czego będę żałować. Jednak mimo wontpliwości postanowiłam być twarda i wdzięczna. Kiedy zeszłyśmy chłopaki czekali już przed drzwiami.

- Ładnie wyglądacie. - powiedzieli kolejno najstarsi.

- Ej. Tony nie skomentujesz chociaż wyglądu swojej dziewczyny? - zapytał że śmiechem bliźniaka.

- Byłej dziewczyny. - wtrąciłam przez co pół drogi opowiadałam im że szczegółam ( gdy mó ex był daleko) jak zerwaliśmy.

Klub do którego szliśmy był wielki. Spodziewałam się tego bo wcześniej zostałam poinformowana że on należy do organizacji. Mieliśmy tam swoją lożę w której zostawiliśmy kurtki i torebki, zabraliśmy że sobą tylko dowody. Ponieważ okazując dokument mieliśmy darmowy alkohol. Przez dłuższy czas naprawdę dobrze się bawiłam. Głuwnie trzymałam się z Dylanem, a wchodzi w to taniec, i chlanie przy barze. Ale w pewnym momencie coś się stało. Zauważyłam go. Jebany Mithel Carter, który "podobno" zginął na raka, lecz chyba w tym roku zmartwychwstał zamiast Jezusa. Nigdy nie poczułam się tak jak wtedy. Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Byliśmy już nie jesteśmy.

- Dylan? - wtedy powiedziałam sobie że będę go unikała za wszelkie skarby.

- Tak dziewczynko?

- Możemy na chwilę wyjść? - chłopak nie odpowiedział, a zamiast tego chwycił mnie za rękę i zaprowadził do wyjścia.

Nie minęła nawet chwilą a ten przeklęty łyżwiarz także wyszedł. Wtedy zaczęłam się zastanawiać czy to aby na pewno nie jakieś widmo, lub czy mnie nie zauważył i czy nie postanowił mnie poszukać. Wtedy straciłam kontrolę postanowiłam podejść do niego i wykrzycześ mu prosto w twarz jakim jest skurwielem.

- Mithelu Carterze ty pierdolony skurwielu! - wykrzyknęłam podchodząc do niego i uderzając go w ten głupi ryj. - Jak mogłeś?! Nie dało się po prostu powiedzieć że wyjeżdżasz?! Nie mogłeś po prostu powiedzieć że nie byłeś tam szczęśliwy?! Po co te kłamstwa co?!

- Łyżwiarko... - nie dałam mu dokończyć bo mało mnie obchodziło co miał do powiedzenia.

- Jak ja cię nienawidzę! - już chciałam powiedzieć coś więcej gdy zobaczyłam że blondyn dał z pięści w mordę brunetowi. Co jak co ale takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Monet sprawnie powalił Mithela i wyszeptał mu ledwo dla mnie usłyszalne :

- Zapamiętaj to sobie. Ona jest moja. Miałeś swoje pięć minut które zmarnowałeś, więc jak jeszcze raz cię obok niej zobaczę gdy ona nie będzie tego chciała... No po prostu to nie skończy się dla ciebie dobrze. - gdybym nie była nachlana to bym się zaśmiała, ale jako że mój umysł nie był trzeźwy postanowiłam opieprzyć blondyna i podejść do bruneta.

- Dylan! Kazał Ci ktoś?! Żyjesz Mithel? - zapytałam. Co jak co ale w tamtym momencie definitywnie miałam dwubiegunowość.

- Moja ręka - odpowiedział sarkastycznie.

W tym samej chwili ja podbiegłam do tego kaleki Carter'a. Już chwilę puźniej zauważyłam że miał złamany nos. Japierdole nie wierzę. Cała wkurwiona zadzwoniłam po karetkę. Teraz gdy tak o tym myślę to zastanawiam się czy ja naprawdę nie choruję na tą jebaną dwubiegunowość. Gdy tylko ratownicy przyjechali podałam im nie zbędne informacje. Lekko się zmartwiłam gdy zabronili mnie pojechać z chłopakiem ale puźniej zrozumiałam że po prostu byłam za bardzo nachlana żeby to zrobić. Ja przecież ledwo mogłam na własnych nogach ustać, a co dopiero jechać ze swoim byłym do szpitala. Wtedy oczywiście nie potrafiłam dać Monetowi za wygraną. Wiedziałam że złamanie mu nosa to była dla niego czysta przyjemność, ale ja patrząc na niego i niegdyś najbliższą mi osobę, coś mi powiedziało że jednak na to nie zasługuje. Pomimo że zranił mnie jak nikt inny.

- Pojebało cie?! Co to do kurwy miało znaczyć?! - krzyczałam do czasu w którym podszedł do mnie i pocałował - I dlaczego mnie pocałowałeś?

- Powiedzmy że bardzo nie podobały mi się słowa które kierowałaś w moją stronę. - przerwał na chwilę głęboko się nad czymś zastanawiając. - A zajebałem mu żebyś nie musiała się męczyć. - puścił mi oczko i przytulił. Mówcie co chcecie ale to był naprawdę miły gest. Po jakimś czasie zaczęliśmy udawać że nic się nie stało i poszliśmy dalej imprezować. W międzyczasie dołączyła do nas reszta a zabawa była przecudowna. Około północy zaczęliśmy się zbierać. Ale oczywiście ta noc nie mogła być normalna i Shane dojebał tekstem :

- Ej, Dylan nie masz psychy ukraść trzech wózków i wsadzić w nie dziewczyny. - a ten jako że jakoś specjalnie nie wykazywał się inteligencją, zgodził się. Dlaczego też już pół godziny puźniej razem z Mayą i Hailie siedziałyśmy w koszykach sklepowych pchanych przez chłopaków. Mnie pchał Dylan, najmłodszą pchał Tony a najstarszą Shane. W moich myślach pojawiło się tylko jedno słowo opisujące tą sytuację, a mianowicie : DEBILIZM. Mimo tego zabawa była cudowna a gdy wróciłam z przyjaciółmi byłam szczęśliwa jak nigdy...

Na zawsze razem / Dylan Monet x YnWhere stories live. Discover now