Rozdział 5

17 2 13
                                    

      Dochodziła pierwsza w nocy, gdy do domostwa państwa Sakurayashiki-Nanjo rozległo się pukanie do drzwi. Odzew był natychmiastowy. Zielonowłosy gestem nakazał blondynowi by pozostał na miejscu, sam zaś podszedł do drzwi. Od momentu kiedy oboje skapnęli się o zniknięciu Kaoru, nachodziły ich najgorsze myśli. Przeklinali się za swoją nieuwagę, ale nie przyszłoby im na myśl, że różowowłosy postanowił sobie urządzić nocne wycieczki. Nawet jego rozmowa z Arteciem na to nie wskazywała. Aż do końca złotooki nie dał po sobie poznać, że jeszcze tej nocy planuje coś odwalić, a jednak. Kojiro miał szczerą nadzieję, że to właśnie jego uciekinier stoi za drzwiami. Ulżyłoby mu wiedząc, że Kaoru jest bezpieczny. Na opiernicz przyszedłby czas choć nie wątpił, że blondyn już częściowo zrobiłby to za niego jeszcze dziś., Nic dziwnego. Bądź co bądź w czasach, gdy oboje byli u Gollina, zżyli się niczym już nie tyle przyjaciele co bracia - nawet jeśli pod tym względem byli zbyt różni na takie określenia. Nie spoglądawszy nawet przez wizjer, Nanjo otworzył drzwi. To co zobaczył nie mało go zaskoczyło, szybko jednak tę emocję zastąpiła złość. Lata mogły minąć, ale człowieka stojącego po drugiej stronie rozpoznał mimo wszystko.

- Co tu robisz i gdzie Kaoru? - zapytał prosto z mostu, mrużąc wściekle oczy.

- Hola, hola! Po kolei. Po pierwsze widzę, że dobrze czułem iż powinien kojarzyć ten adres. To dom Kaoru, prawda?

- Gdzie on jest? - naciskał zielonowłosy tylko cudem powstrzymując się od przemocy.

Tak samo jak Jade, był zmuszony do zachowania spokoju choćby z prostego faktu - nie chcieli w nocy robić scen by z rana wszelcy sąsiedzi się nimi zainteresowali. Nie po to przeprowadzili się do nowego otoczenia by zyskać choć trochę prywatności. Co prawda nie było łatwo, bo ilekroć natykali się na ludzi, którzy zdawali się znać ich aż za dobrze.

- W samochodzie. Obecnie dochodzi do siebie.

Zielonowłosy dopiero teraz rzucił okiem za postawnym mężczyzną. Czarne bugatti niemal wtapiało się w otoczenie.

- Widzę, że dorobiłeś się na lepszy wóz.

- A ty ładnie się ustawiłeś. Mieszkasz tu z nim?

- Czy to nie oczywiste? Co mu zrobiłeś?

- Ja? - udał zaskoczenie. - Gdyby nie ja ten koleżka nawet by tu nie dotarł. Znalazłem go w parku. Był nieprzytomny. Nie mam pojęcia co brał, ale...

- Kaoru nie jest narkomanem! - warknął.

- W porządku! - przytaknął podnosząc ręce w geście kapitulacji. - Tak, czy siak wydał mi się znajomy, a że znalezienie jego adresu nie było ciężkie, postanowiłem go zawieźć nim coś mogło mu się stać.

- Akurat... - prychnął.

- Twierdz sobie jak chcesz, ale powiem ci jedno. To naprawdę urodziwy mężczyzna.

- W dodatku zajęty...

- Chłop nie ściana, przesunąć można, a raczej posunąć - powiedział, unosząc kącik ust w uśmiechu, gdy spostrzegł jak ten się zdenerwował.

Był na skraju, ale Mattia nie czuł się zagrożony. Tak długo jak byli na tym osiedlu, nie musiał się o nic obawiać.

- I to dotyczy nie tylko jego. Wiesz, że chętnie bym wrócił do tego co było? Jestem ci nawet skłonny wybaczyć jak stchórzyłeś po ostatnim seksie. Byłeś po prostu zbyt młody, a nie to co teraz - uważnie zilustrował go od góry do dołu. - Powiem ci, że sylwetka robi wrażenie.

- Skończmy już to gadanie. Jade!

Zawołany młody mężczyzna w mig znalazł się u boku starszego. Uważnie zmierzył nieznajomego wzrokiem, również spoglądając na niego wrogo.

~ You can't protect me ~ ||MatchaBlossom||Место, где живут истории. Откройте их для себя