Rozdział 3

13 2 7
                                    

     Nie miał pojęcia jak się tu znalazł. Czy to był znów sen? A może koszmar, na który nie był gotowy? Tak czy siak nie miał wyboru, musiał się temu poddać, bo kontrolowanie snów to coś w co sam nie wierzył choć słyszał o czymś takim. Może czas najwyższy się czegoś takiego nauczyć? myślał opierając policzek o dłoń. Przy ladzie poza nim nie było nikogo. Wszyscy poszli bawić się na parkiecie. Choć był tu pierwszy raz, zbyt wiele twarzy pozostało znajome. Nawet sam barman był tym samym, który serwował drinki w Strongerze. Kaoru sięgnął do opadającego pasemka. W świetle klubowych lamp co chwilę zmieniało kolor, ale wciąż pozostawało dziwnie ciemne. Zupełnie jakby już nie miał tego rozpoznawalnego różu. Nawet nie skapnął się kiedy muzyka uległa zmianie. Zamiast tego sięgnął po drink, który nie wiadomo kiedy pojawił się przed nim i upił spory łyk. Jak już wcześniej był senny tak teraz tylko się to pogorszyło. Czyżby ktoś dosypał mu czegoś do drinka? Niee.... Przecież ten gość widział do czego będąc Sakurą był zdolny. W przeciwieństwie do co niektórych ludzi Gollina, barman czuł respekt.

 - Jeszcze nie przyszedł?

Czyjś głos zmusił go do podniesienia głowy. To tylko barman zainteresował się nim. Nic nowego.

- Nie - odparł, a jego głos brzmiał na dziwnie zawiedziony.

- To nie w jego stylu. Może napotkał jakieś kłopoty.

- Może... - odpowiedział.

Nie mógł znieść tego jak brzmiał. Co miał mu tym razem pokazać sen? Czy to kolejny wymysł mózgu nawiązujący do przeszłości i listu...?

- Mam przynajmniej nadzieję, że ci to wynagrodzi.

- Na to liczę. Nie wierzę, że mógłby mnie tak potraktować po jego zdradzie.

Zaskoczenie. Zdrada? Kto kogo zdradził? O czym on mówił?

- O to się nie martw. Nie jestem jak on - odezwał się inny głos, który pomimo głośnej muzyki usłyszał bez trudu.

Zupełnie jakby na moment rozmów, muzyka magicznie została wyciszona. Może została, ale on nie usłyszał?

- Dzień dobry, kochanie.

Czyjaś dłoń delikatnie odwróciła jego głowę w bok by po chwili przywitać się krótkim pocałunkiem.

- Wybacz, że kazałem ci tyle czekać.

- Lepiej by się to więcej nie powtórzyło - powiedział splatając ich ręce. - Czyżby mój były?

- Wciąż nie chce się pogodzić z tym faktem - drugi mężczyzna westchnął.

Kiedy kolejny drink został zaserwowany, bliski mu mężczyzna zajął miejsce obok. Wolną dłonią chwycił napój opróżniając go niemal od razu.

- Nie sądzisz, że trzeba byłoby się go pozbyć raz na zawsze?

O czym on mówił, a raczej... o kim?

- Nie spodziewałem się usłyszeć czegoś takiego z twoich urodziwych ust - powiedział zaskoczony unosząc brew. - Co cię do tego skłoniło?

Nie odpowiedział od razu. Zamiast tego wbił wzrok w trzymany drink, którym zakołysał lekko.

- Dorosłem - rzucił krótko.

- Czyli, że mogę...

- Nie - uciął mu stanowczo, podnosząc wzrok.

Wtedy dopiero go zobaczył. Jego luba była niezwykle urodziwa. Czarne, kręcone włosy sięgały mu do ramion. Szare oczy wyraźnie odcinały się na tle opalonej skóry, lecz żadne z tych nie przyciągnęło jego uwagi na tyle co blizna przecinająca oko.

~ You can't protect me ~ ||MatchaBlossom||Onde histórias criam vida. Descubra agora