Rozdział III | Ludzie.

62 7 6
                                    

Deline ciągle myślała o ludziach, których straciła podczas apokalipsy, czuła się źle, że nie mogła ich pożegnać. Misja odbicia jej siostry dała jej nadzieję na nowy początek Greene'ów, z daleka od farmy i tamtej cholernej stodoły. Rano musiała podjąć trudną decyzje, która miała zmienić jej życie albo zostawić je w nienaruszonym stanie. Mogła jechać prosto do Waszyngtonu z jej córką, albo uratować swoją siostrę, wybrała to drugie. Wiedziała , że może zaufać Rick'owi i pozostałym, dlatego to ona zajęła ostatnie miejsce w vanie, który jechał tuż za motocyklem Daryl'a Dixon'a.  Ledwo się mieścili ale dawali sobie radę. Kobieta siedząca na miejscu pasażera z przodu wpatrywała się w sylwetkę długowłosego, który jechał tuż przed nimi.

Dla Dixon'a brunetka była dobrą matką, zauważył to gdy całą noc się w nie wpatrywał, krył w sobie że zerkał na spokojną śpiącą twarz Cordeline gdy tylko otwierał oczy po nieudanej drzemce. Uważał, że było to spowodowane nieufnością, chciał ujrzeć w niej coś, czego inni nie mogli ale na marne.

– Chce już aby to się skończyło – Powiedziała Maggie patrząc na drogę, ciągle marzyła o tym jak jej życie będzie wyglądało po uratowaniu świata przez Eugene'a.

Chciała ona założyć rodzine z Glenn'em, są już małżeństwem i niedawno zaczęli planować wspólne życie, wieść o tym, że Eugene może uratować świat rozkwitła w ich głowach, czuli to wszystkimi nerwami w ciele. Bawiąc się z jej siostrzenicą wyobrażała sobie jak ona i jej dziecko bawią się w ogródku,jak podlewają kwiaty. Czuła, że nikt nie może jej tego odebrać.

Dojeżdżając do miasta zaczęli się bać o to, co mogą tam ujrzeć. Zostawili swoje pojazdy z dala od miejsca, do którego się wybierali. Byli w piątkę ale Daryl nic się nie odzywał, zależało mu na uwolnieniu jego przyjaciółek. Dochodząc do siatki, za jednym z aut zobaczyli chłopaka, który się przed nimi chował. Mężczyzna z kuszą szybko do niego podbiegł i przystawił go do ściany, Maggie stanęła naprzeciwko chłopaka ze swoją siostrą, obydwie widziały strach w oczach czarnoskórego młodzieńca.

Twierdził, że udało mu się uciec z tamtego miejsca, nie był sam. Mówił o dziewczynie, która pomogła mu uciec ale w ostatniej chwili ją złapali.

– Beth? – Zapytał mężczyzna, on przytaknął zdezorientowany – Skąd znasz Beth?

Puścił go odchodząc na bok, Cordeline miała nadzieję, że on pomoże im uratować jej siostrę i wrócą spokojnie do kaplicy by zabrać swoje rzeczy.

– Pomaga im, leczą tam ludzi ale dowódczyni czasami staje się okropna – Powiedział – Mieliśmy uciec razem do osady, w której mieszka moja rodzina, nie udało jej się przejść przez dziurę w siatce.

Daryl zaczął iść szybko w stronę wejścia do środka miejsca o nazwie „Grady Memorial", Tyresse szybko za nim pobiegł. Musieli mieć jakąś kartę przetargową, więc Daryl zawołał Noah, aby poszedł z nimi. Reszta została na zewnątrz czekając aż uwolnią dwójkę przyjaciółek z tarapatów. Cordeline się niecierpliwiła,czas się ciągnął a oni nie wracali, Glenn chciał iść zobaczyć co się tam dzieje, ale zatrzymał go strzał dochodzący ze środka, Maggie bała się kto mógł ucierpieć.
W czasie niepewności brunetka zdecydowała, że przeszuka auta, które były obok nich. Będąc w jednym w nich usłyszała krzyk jej siostry, leżała na ziemi i patrzyła w jedną stronę.

Młoda Greene w sekundzie gdy ujrzała zakrwawioną blondynkę w ramionach Daryl'a przestała słyszeć wszystko dookoła, jedynie czuła jak jej serce przyśpiesza a nogi stają się watą, obok niej stanęła Carol, która nie dopuściła aby dziewczyna upadła na ziemie, przytuliła ją w swoje ramiona choć sama była bardzo straumatyzowana.  Z oczu Cordeline zaczęły wyciekać słone łzy, które na ani sekundę nie przestawały, czuła ból klatki piersiowej. Z tego wszystkiego obudził ją głos Glenn'a, że w ich stronę zmierzała horda sztywnych, dziewczyna wzięła głęboki oddech i zaczęła uciekać z jej towarzyszami, z nimi był również Noah. Każdy schował się w jednym budynku aby przemyśleć co teraz mają robić, sztywne ciało blondynki leżało w bagażniku ich samochodu.

Your lips my lips, apocalipse | Daryl DixonWhere stories live. Discover now