Punkt kulminacyjny

178 25 25
                                    

Marinette nigdy nie chciała być superbohaterką, nie czuła się godna tej roli, ale ktoś musiał stawić czoło Władcy Ciem. A skoro jej partner został pokonany zanim miała okazję w ogóle go poznać, obowiązek spoczywał tylko na jej barkach. Było ciężko. Samotna walka wymagała od niej wiele energii i samozaparcia, lecz nie miała innego wyjścia. Wyłącznie ona miała moc, którą mogła naprawiać wyrządzone przez akumy szkody. I - czy jej się to podobało, czy nie - tak teraz wyglądało jej życie.

Szkoła. Walka. Adrien. Dom. Znowu walka. Szkoła. Jeden niekończący się cykl.

Czasem w koszmarach śniło się jej pierwsze "spotkanie" z Władcą Ciem.

- Czekasz na swojego partnera, Kropeczko? - pytała wielka twarz utworzona z motyli, która pokazała się przy wieży Eiffla tuż po pojawieniu się pierwszej akumy, Kamiennego Serca. - Przykro mi cię rozczarować, ale ten Kot nie dołączy do zabawy. Zdobyłem jego Miraculum i teraz potrzebuję już tylko twojego. Poddaj się.

Oczywiście tego nie zrobiła. Zdecydowała się walczyć. Ale czasem zastanawiała się, czy w ogóle warto to robić. Ona nie mogła pokonać jego, on nie mógł wygrać z nią. Prowadzili tę walkę, ale żadne nie zdobywało przewagi. W takim tempie, będą się ze sobą zmagać przez lata, a nie wiedziała, czy wytrzyma aż tyle. Już teraz doskwierało jej zmęczenie i poczucie winy, a nawet jeszcze nie minął rok.

Tikki była bardzo zmartwiona, gdy usłyszała, że Miraculum Kota wpadło w ręce Władcy Ciem. Nie potrafiła zrozumieć, jak do tego doszło. Nie miała nawet żadnych teorii. Marinette próbowała ją namówić, żeby zaprowadziła ją do tego tajemniczego Mistrza, który dysponował Miraculami, ale nie chciała tego zrobić. Twierdziła, że to zbyt niebezpieczne. Że skoro Władca Ciem tak szybko przejął jedno Miraculum, to może przejąć też inne i nie wolno im narazić w ten sposób Strażnika.

Marinette była zdana na samą siebie. Na szczęście miała Adriena.

Gdy zaczął się do niej zalecać, na początku nie mogła w to uwierzyć. W końcu była tylko zwyczajną dziewczyną ze zwyczajnym życiem, a on był synem sławnego na cały świat projektanta mody. Ba! Sam był modelem i młodocianym aktorem! Miał legiony fanów! Dlaczego więc zwrócił uwagę na nią? Co w niej było wyjątkowego? Przez pewien czas myślała nawet, że to efekt jakiegoś zakładu lub żartu. On jednak się nie poddawał i kawałek po kawałku zdobywał jej serce, aż w końcu oddała mu je w całości. I sam powierzył jej swoje.

Dopiero gdy zaczęli się ze sobą oficjalnie spotykać, zdobył się na to, by opowiedzieć jej, jak wygląda jego sytuacja rodzinna. Marinette współczuła mu z całej duszy i bardzo chciała jakoś pomóc, ale nie wiedziała, czy w ogóle można coś zrobić. Przecież nie przywróci jego matki do życia, a to wydawało się jedynym rozwiązaniem problemu. Po prostu więc przy nim była. Okazywała mu wsparcie, czułość i troskę, których nie otrzymywał w domu. Dla niego jedynego była gotowa pójść do piekła i z powrotem, gdyby sobie tego zażyczył. Wszystko, żeby go uszczęśliwić, nawet kosztem własnego szczęścia.

Ale nie spodziewała się, że Adrien to Władca Ciem. Nawet w najgorszych koszmarach ta myśl nie przyszła jej do głowy.

Tak, czasem dziwnie się zachowywał i znikał w różnych momentach, a chwilę później zwykle pojawiała się akuma. Marinette nigdy jednak nie łączyła tego ze sobą. Bo niby jakie były szanse? Paryż był dużym miastem. Mijała na ulicy dziesiątki ludzi. Władca Ciem mógł być wszędzie. Podejrzewanie, że jest nim słodki blondyn o dobrym, wrażliwym sercu, było zwyczajnie nie do przyjęcia.

A jednak słyszała na własne uszy, jak rozmawiał z Nooroo. Zaraz po walce z Miłośnicą wróciła do szkoły, żeby zabrać swoje rzeczy. Była pewna, że jest sama, dlatego zdziwił ją widok Adriena. Już nawet miała do niego wyjść, gdy usłyszała, jak do kogoś mówi. I nie mogła zignorować jego słów. Były zbyt jednoznaczne.

Władca CiemWhere stories live. Discover now