Rozdział XXVIII

141 8 4
                                    

Zhongli jęknął pół przytomnie. Jego czaszka puslowała nieprzyjemnie. Podniósł się - jak sie okazało - na swoim łóżku, przetarł oczy starając się odzyskać ostrość wzroku.

Na brzegu jego łóżka siedziała.. na słodką Celestie. Żona, którą pochował niespełna rok temu.

Uśmiechała się do niego nieśmiało czekając aż coś powie. Tylko co tu powiedzieć do osoby, którą się pogrzebało.. szum w uszach, który stawał się coraz dokuczliwszy, wcale nie polepszał jego sytuacji.

Czy ten rok był tylko jakimś chorym snem? Czy... na bieliznę Raiden Shogun.. przecież on się dymał z nieletnim, a teraz na jego łóżku siedzi... kobieta... z którą pukał się niezliczone godziny.

Jednocześnie w tym samym łóżku przestawiał wnętrzności dla nastolatka...

Czuł narastającą gulę w gardle jak i w klatce piersiowej. Miekkie oczy Guizhong tylko potęgowały jego poczucie winy.

Obraz się rozmazywał, czuł się jak na sttaktu podczas sztormu. Gwałtownie złapał się za brzuch, po czym zwrócił zawartość żołądka na szafeczkę nocną.

Kobieta zerwała się zaskoczona szukając szmatki, nie mogąc żadnej znaleźć wyszła z pokoju. Zhongli został sam.

Ciężko dysząc otarł pot z czoła. Mnóstwo myśli tłoczyło się w jego głowie, jednak żadna nie była konkretnym obrazem, a jedynie zlepkiem dźwięków i uczuć.

Tych sprośnych dźwięków i uczuć. Serio dwuznaczności.

Wtem w progu stanął Xiao z założonymi rękami.

- Słyszałem, że wstałeś - emos westchnął zamykając za sobą drzwi.

- Siao... to sen? To wszystko to jakiś dziwny sen? - historyk wybełkotał przeczesując spocone włosy.

- Sen? Zależy co masz na myśli. Czy to, że rychałeś nastolatka, czy może to, że twoja martwa żona wcale nie jest taka martwa?

...

- Oba..?

Chłopak tylko przesunął dłońmi po twarzy.

- Nawarzyłeś bigosu to teraz go jedz - wzruszył ramionami.

- Ale Xiao.. Xiao.. jak to jest możliwe? Byłeś tam! Razem chowaliśmy jej zwłoki..

- Musisz.. sam to wszystko usłyszeć

- Znalazłam - Guizhong pojawiła się w drzwiach trzymając kuchenną szmatkę.

/dobra kobieta/

Zhongli mało nie sieknął z całych sił głową o ścianę za jego plecami. Co z nim nie tak?! Jak mógł tak pomyśleć o swojej współmałżonce, z którą spędził dobre dwie dekady?!

- Jak się czujesz?

Dopiero po chwili dotarło do niego to pytanie. Skinął powoli głową, choć było to niezgodne z prawdą.

- Pewnie.. pewnie masz dużo pytań..? - jej kwiatowy zapach, prawie zamaskował smród wymiocin.

Porzygał się przed damą...

- Ahem.. tak.. tak.. Guizhong.. Guizhong.. ja.. ja.. chowałem cię pod
/ziemią/ - Mężczyzna otarł pot z czoła.

Nieprzyjemne wspomnienia tamtego zimnego poranka przeszyły go jak szpikulec do mięsa.

Kobieta zachichotała.

Tak bynajmniej NIE powinna zachować się osoba, która wstała zza grobu.

- Kiedy nigdy Nie umarłam - Guizhong przewróciła oczyma - naprawdę byłeś w żałobie przez te kilka miesięcy?

- Że słucham? Widziałem cię w kostnicy! I i przecież Tto TY jechałaś pociągiem, który się wykoleił i i wpadł do rowu i zapalił się i..

- Tak. Jechałam tym pociągiem, jednak.. kiedy doszło do wypadku znajdowałam się na samym końcu, który odczepił się może kilkanaście kilometrów wcześniej

- Jak to odczepił?!
- Zwyczajnie - odparła spokojnie - Jak to w najtańszych klasach bywa... wagony są doczepiane do innego pociągu, który jedzie w tamtym kierunku

- Więc.. cię odczepili.. tylko, że twój trup miał twoją torbę! Dokumenty, wszystko!

- Tak... zostawiłam to w wagonie restauracyjnym.. kiedy poszłam do łazienki, no wiesz..

- Widzisz... Jednak okres na coś ci się przydał. Dzięki niemu przeżyłaś

Guizhong wygląda jakby miała pacnąć siebie, albo jego. Prędzej jego.

- To nie zmienia faktu, że nie dałaś znaku życia! Cokolwiek! Razem z Xiao zamartwialiśmy się na śmierć

- Nie miałam nic.. Zostałam sama na wygwizdowiu z obcymi mi ludźmi

- Nikt nie zainteresował się wolno stojącym wagonem? NA torach

- Dowiedziałam się później, że to rzadko uczęszczana trasa.. pewnie stał tam z miesiąc

- Czekałaś w nim cały miesiąc?

- Mówię, że 'pewnie', teoretyzuje... Wysiedliśmy z pasażerami, po czym każdy ruszył w swoją stronę.

- Tak o? Nic, żadnej informacji, ani w wiadomościach, ani przede wszystkim od CIEBIE

- Kochanie.. jak już mówiłam, nie miałam nic. Wiesz, że moi rodzice Nie mają żadnej elektroniki. Poza tym, przecież pisałam listy

- Listy? Nic nie przyszło... chwila.. Przecież ty piszesz 1 jak 7...!

- Och.. myślisz, że..?

- Nie wiem.. Ale możliwe

- Więc.. doszłam do rodziców piechotą.. musiałam podłapać kilka prac, aby zarobić na... transport do najbliższego miasta... po dokumenty.. Nie było łatwo, ale jestem - jej promienny uśmiech zalał czarną dziurę w sercu historyka, o której nawet nie miał pojęcia

...

- Moment. W takim razie kogo ja pochowałem?!

- To.. jest trafne pytanie

A/N
Haha! Jeszcze jest ten grudzień!
Najlepszego z okazji Nowego roku! Wygranych 50/50, szczęścia zdrowia!

Zhongchi - Rudy gej podrywa nauczycielaWhere stories live. Discover now