Rozdzial 20 (Blair)

211 7 0
                                    

Kiedyś:
Budzi mnie dźwięk wiadomości w telefonie, zerkam na niego i odczytując ją rzucam telefon na ziem.
Pieprzony Derek. Ma czelność pisać cokolwiek do mnie.
Odwracam się na drugi bok. Milo już nie ma, ale poduszka nadal pachnie męskimi perfumami, wygląda na to, że wyszedł niedawno z pokoju.

Wstaje z łóżka przeciągając się leniwie i pierwsze co robię to zmywam mój makijaż. Nienawidzę zasypiać z makijażem, albo inaczej nienawidzę w nim się budzić, czuje jakby moja twarz była gorzej wyschnięta jak Sahara.
Nakładam krem na twarz, myje żeby i zakładam dresy. Jest niedzielny poranek dobrze, że nie muszę się nigdzie stroić.

Wychodzę z łazienki i zaczynam ściągać poszewki z pościeli żeby zanieś je do pralni zanim matka wyczuje chociażby woń męskości w moim pokoju bo inaczej będę skończona.

Schodzę po schodach mając w rękach ogromną stertę prania. Niefortunnie tracę czucie pod nogami i mijam stopień opadając kila schodów w dół.

- kurwa! - przeklinam na głos. - dobrze, że pościel zamortyzowała trochę upadek.
- wszystko w porządku? - pyta dziewczyna pomagając mi wstać z podłogi. - ty jesteś siostrą Milo, tak?
- yy można tak powiedzieć nasi rodzice są razem. - odpowiadam. - jeśli szukasz Milo pewnie jest w pokoju - mówię ze złością, gdy orientuje się, że jest to ta sama dziewczyna, która była u niego wczoraj przed imprezą.

Nie przepadam za nią za szczególnie.

- wiem właśnie z tamtąd wychodzę. - mówi podając mi ostatnią poszewkę z podłogi.
- spałaś tutaj? - pytam.
- głównie to robiliśmy inne rzeczy. - odpowiada, zakręcając włos na palec.
- super. - mówię. - jestem zajęta. - dodaje i ruszam w kierunku pralni.
- nie ma za co. - krzyczy za mną dziewczyna.

Wchodzę do pralni i ze wściekłością wkładam pościel do pralki i trzaskam drzwiami. Z jakiegoś powodu strasznie mnie rozgniewała myśl, że zdążył z nią się dzisiaj rano jeszcze przespać. Cholera.
„Nie ma za co" - przedrzeźniam ją kopiąc lekko w pralkę.
- przeszkadzam? - pyta Milo stojąc w drzwiach.
- trochę tak - odpowiadam ozięble i mijam go idąc w stronę kuchni ale czuje, że on idzie za mną.

Wyciągam mleko z lodówki i próbuje dosięgnąć miskę żeby wsypać do niej płatki. Staje na palcach, ale nadal nie mogę dosięgnąć, kto montuje tak wysoko szafki w kuchni.

Sięgam po krzesło z blatu kuchennego i zanim się odwrócę Milo podaje mi miskę. Wyrywam mu ją  ręki, ale nie dziękuje.

- coś się stało? - pyta i przeczesuje włosy nerwowo.
- nie. - odpowiadam krótko w międzyczasie zalewając płatki mlekiem.
- pogadamy? - pyta.
- czy właśnie tego nie robimy - mówię chłodnie.
- gadałem z ojcem cały ranek. - mówi z trzęsącym się głosem - chciałem poprosić, żebyś pojechała ze mną na cmentarz, ale skoro nie odpowiada ci dziś moja osoba...

Gwałtownie podnoszę się z krzesła barowego, skupiając na nim wzrok. Milo cały się trzęsie i napływają mu łzy do oczu wiec odwraca wzrok i przeciera oczy ręką. Podnoszę się z krzesła podchodzę do niego i chwytam go za  ramie głaszcząc je.

- już dobrze. Przepraszam - tłumacze się.

Milo kładzie brodę na mojej głowie i obejmuje mnie.

- już wszytko wiem.. wiem dlaczego moja matka mnie nie chce.
- pogadamy o tym w samochodzie. Poczekaj tu na mnie ubiorę się i za pięć minut ruszamy.

Puszczam go z objęć i ruszam na górę, żeby się przebrać. Po drodze mijam pokój mamy i informuje ze jadę z Milo na cmentarz.

- jedź kwiatuszku - mówi matka. - widziałam, że się dogadacie jako rodzeństwo. Zawsze wiedziałam, że byłabyś dobra siostrą.

ZBYT BLISKO DLA SERCA Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin