- Rozmawiałam z babcią - zaczęła cicho, a moje serce zaczęło bić szybciej - Była ostatnio u lekarza i.... - urwała, a w jej oczach dostrzegłam  błysk łez. 

- I? - złapałam dłoń blondynki. Mocno ścisnęłam jej palce, namawiając ją do kontynuowania. 

 Margaret od jakiegoś czasu chorowała na nowotwór jelita. Początkowo nie dawała po sobie poznać, że coś było nie tak. Uśmiechała się, śmiała, a nawet wieczorami tańczyła do jakiś starych piosenek. A gdy tylko wychodziłam do pracy, albo kładłam się spać zaczynała walkę o swoje życie i zdrowie, o jej chorobie dowiedziałam się przypadkiem. Sprzątałam kuchenne szafki i zauważyłam wyniki jakiś badań. 

 To był dla mnie cios. Ogromny, bolesny cios. Bóg zabrał mi już mamę, czemu chciał pozbawić mnie również babci? 

- Zrobił się przerzut na wątrobę.. - dokończyła z trudem, a ja poczułam jak ktoś wylewa na mnie kubeł zimnej wody. 

Tylko nie to....

- Da się coś z tym zrobić? - spytałam z nadzieją. Siostra uśmiechnęła się przez łzy, po czym mocno mnie przytuliła. 

- Zamieszam na razie z wami - wyszeptała - Nicholas przyleci jutro - pocałowała moją skroń - Spędzimy z Margaret jak najwięcej czasu. 

 Gdy tylko Adeline wyszła z mojego pokoju, rzuciłam poduszką o ścianę. Łapałam za wszystkie przedmioty które były w zasięgu mojego wzroku, i cisnęłam nimi w podłogę. Opadłam na kolana i ukryłam twarz w dłoniach. Płakałam. Nawet nie płakałam. Wyłam, łkałam. Wszystkie ciche krzyki i jęki rozpaczy, tłumiłam w swoich dłoniach. 

 Dlaczego ja? 

Dlaczego to mnie zawsze, kurwa, spotyka? 

*********************

 Nerwowo wycierałam blat, co chwilę nerwowo zagryzając wargę. Od tamtym wydarzeń minął już ponad tydzień, a ja z każdym dniem czułam się coraz gorzej. 

 Adeline tak jak obiecała, razem z Nicholasem i jej córeczką zamieszkali z nami. Cieszyłam się, że w końcu miałam ją blisko. Teraz potrzebowałam tego jeszcze bardziej. 

- Wszystko gra? - Noah wyrósł obok mnie totalnie znikąd. Zmusiłam się do lekkiego uśmiechu, i spojrzałam na blondyna. W jego czarnych oczach, zauważyłam cień zmartwienia. Zdjęłam jego dłoń ze swojego ramienia, czując się nie komfortowo z jego dotykiem. 

- Tak - pokiwałam głową - Po prostu nie spałam dzisiaj za dużo. Jestem trochę zmęczona. 

- Zrobić ci kawę? - spytał chłopak łapiąc za duży papierowy kubek. 

- Poproszę. 

 Blondyn uśmiechnął się do mnie, i podszedł do ekspresu. Zaczął klikać w przypadkowe guziczki, a już po chwili do moich nozdrzy dotarł przyjemny zapach kawy. 

 Już po chwili w moich dłoniach ściskałam papierowy kubek, z silikonową osłonką chroniącą przed poparzeniem. Pociągnęłam kilka łyków energetyzującego napoju, a już po chwili poczułam się złudnie lepiej. 

- Dziękuje - mruknęłam w stronę Noah'a. Chłopak poprawił dłonią włosy, i oparł się biodrem o wysoki śmietnik. 

- Na pewno nie chcesz o tym pogadać? - dotknął dłonią swojego policzka - Widzę, że coś cię gryzie. Może jak się wygadasz to ci się poprawi? 

 Zagryzłam mocno wnętrze policzka, przez chwilę bijąc się z myślami. W końcu odstawiłam swoją kawę na stolik, i wzięłam głęboki oddech. 

Don't play with fireWhere stories live. Discover now