1

3 0 0
                                    

- Muszę lecieć, mama dzwoniła - powiedziałam do blondynki, która bacznie mi się przyglądała.
- Coś nie tak? - spytała.
- Pewnie coś o ojcu, jak zwykle - uśmiechnęłam się i wstałam. Maya przytuliła się do mojego brzucha.
- To powodzenia - odparła. Gdy się odczepiła, ruszyłam do domu.

Jeszcze nie spodziewałam się, że ten dzień zacznie moje nowe życie. Nawet nie byłam gotowa. Tak naprawdę, było mi dobrze tak.

Weszłam do domu nieświadoma. Rzuciłam plecak w pokoju na łóżko. Weszłam do kuchni. Tam stała moja mama, podgrzewając zupę. Uśmiechnęła się do mnie.
- Nie zgadniesz na co wpadliśmy z ojcem - powiedziała.
- Aż się boję - odparłam przerażona. Przejęłam od niej miskę pełną zupy. Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść, czekając na to co powie. Ona wyłączyła gaz i usiadła naprzeciwko mnie.

Mój ojciec pracował w innym kraju, wyjeżdzał na cztery tygodnie, wracał na dwa. Czasem jednak dłużej zostawał w Fairhae, żeby zarobić więcej pieniędzy. Byłam przyzwyczajona do braku obecności ojca w domu, ponieważ taki układ działał u mnie już od dzieciństwa. Początkowo to powodowało gorszą relacje między nami, ale z czasem mojego dorastania polepszały się one. Nie są obecnie idealne, wciąż próbujemy je polepszyć, co nie jest łatwe i skutkuje głównie „mijaniem się". W Fairhae ojciec wynajmuje pokój w domu swoich znajomych. Ci mają duży dom. Niewiele o nich słyszałam, oprócz tego jak surowo wychowują swoje dzieci. Ojciec zawsze mówił, że to będą dzieci sukcesu, bo są wychowywane twardą ręką. Dlatego niezbyt darzyłam ich sympatią. Miałam wrażenie, że ojciec chciałby żebym ja,
lub mój starszy brat byli tacy jak dzieci jego znajomych.

- No to, o co chodzi? - zapytałam.
- Słuchaj, bo niezła akcja. Ostatnio Ann i Paul mieli dużo problemów. Po tym jak Ann puściła Olivię do pierwszej klasy, coś zaczęło dziać się z ich synem. Louis wracał do domu w środku nocy, często pijany. Raz nawet był pod wpływem jakichś narkotyków. Ojciec mówił, że wtedy rzucał się do nich. Poza tym zaczął pyskować, uciekać i w ogóle się psuć.
- No i co ja mam z tym wspólnego?
- E, ponieważ Marshallowie nie wiedzą jak sobie z nim poradzić, postanowiliśmy, że my
im pomożemy, a bardziej ty.

Zakrztusiłam się zupą. Co oni do cholery wymyślili? Miałam robić za psychologa obcej rodziny?

- Posłuchaj, kto ma do niego trafić bardziej niż ktoś w jego przedziale wiekowym? - zapytała.
- A niby jak to ma wyglądać?
- Polecisz do ojca. Ann i Paul udostępnią ci jeden z pokoi. Pojedziesz pod pretekstem zbierania materiałów do szkoły. Tam trochę zaczniesz gadać do Louisa. Pogadacie, zaprzyjaźnisz się z nim i w ten sposób będzie ci ufał. W każdym razie, napewno bardziej niż swoim rodzicom. A ty będziesz wszystkie informacje przekazywać Marshallom.To tyle - opowiedziała. Prawie powtórzyłam zakrztuszenie się zupą. Spojrzałam na kalendarz, czy aby napewno dziś to nie Prima Aprilis.
- Tyle? Mam udawać przyjaciółkę jakiegoś ćpuna, żeby naprawić ich rodzinkę?
- Oj, Nelly, wiem jak to brzmi, ale przecież to dla ciebie przy okazji też dobra zabawa. Możesz wyjechać, pobawić się trochę tam, no i dostaniesz pieniądze za tą pomoc - uśmiechnęła się. Westchnęłam. Brzmiało jak niezła zabawa. A do tego wynagrodzenie. Jedyne co niezbyt mi się podobało to wyjazd z mojego kraju.

Mama pozwoliła mi dojeść zupę w samotności. Odebrała telefon i wyszła. Gdy zjadłam, ruszyłam do pokoju. Usiadłam wygodnie na łóżku, chwyciłam laptopa i włączyłam go. Szybko zadzwoniłam do Ryana. Uśmiechnął się od razu po zobaczeniu mnie.

- Hej siora, co tam? - spytał. I gdy zaczęłam mu wszystko opowiadać, on wybuchnął śmiechem.
- Gdybyś tu był, dostałbyś właśnie - poinformowałam z uśmiechem.
- Przepraszam, ale to jest tak śmieszne. Ale swoją drogą, dobry deal.
- Tak uważasz?
- Jasne. Bawisz się i dostajesz hajs. A kto wie,
może wyjdzie z ciebie aktorka - odparł.
- Oj dobra, zamknij się.
- Mówię serio.
- Chyba się na to zgodzę.
- Tak zrób. Ja w razie co będę jeździć do mamy jak ciebie nie będzie, żeby nie oszalała.
- Przyda się.
- Domyślam się. Dobra, muszę lecieć bo mam jeszcze kilka arkuszy do nadrobienia. Baw się dobrze - powiedział. Pożegnaliśmy się i skończyliśmy rozmowę. Później rozmawiałam jeszcze z Mayą, która tak samo jak Ryan, poradziła abym się zgodziła. Dlatego zawitałam w salonie, gdzie była mama. Poinformowałam, że się zgadzam. Ona powiedziała, że skoro tak, to wyjeżdżam jutro wieczorem.

To była chyba najbardziej spontaniczny czas w moim życiu. Następnego dnia wieczorem zawitałam w Fairhae.

Ty, ja i..Where stories live. Discover now