Rozdział 19

175 17 31
                                    

Pov. Alhaitham

Nie mogłem zasnąć. Dalej płakałem ale tak by Kaveh mnie nie usłyszał. Dlaczego on to robił? Przezemnie? Czemu nic o tym nie wiedziałem? Miałem tak wiele pytań ale gdybym zapytał o coś Kaveh'a, znowu by była awantura albo by się popłakał a tego nie chcę. Naszła mnie teraz głupia rzecz... Pewnie ma blizny, chciałbym je zobaczyć ale jednocześnie się boje.

Odwinąłem delikatnie rękaw jego swetra i odblokowałam telefon by chociaż trochę lepiej mógł je widzieć.
Miał całą ręke w kreskach, jedne dłuższe, drugie krótsze, a jeszcze niektóre miały delikatne ślady krwi na sobie.

Nie mogłem się powstrzymać i dotknąłem jednej z nich. Czym niestety obudziłem moją księżniczkę...

- Alhaitham!? Co ty robisz?! - zabrał ręke, opuścił rękaw i przytulił ją do siebie jakby to był jego największy skarb

- chciałem zobaczyć twoje...- przerwał mi

- Po co?! Nie chce ci tego pokazywać!- zobaczyłem jak w kącikach jego oczu pojawiają się łzy, nie chciałem żeby płakał znowu

- spokojnie... Kaveh... Chcę ci jakoś pomóc. Boje się o ciebie na każdym kroku, że ktoś cię porwie, zgwałci a nawet zabije. Najchętniej chodziłbym za tobą non stop. Boje się też, że sam siebie skrzywdzisz... Rozumiem, że masz problemy ale zaufaj mi bardziej i możesz mi się wygadać. Jak nie mi to Tighnariemu jak wróci. Ja chcę tylko zobaczyć te blizny, nic nie będę mówił - patrzył na mnie przestraszonym wzrokiem, jego łzy leciały po policzkach tak samo jak moje

- Haitham... Nie płacz. Boje się komuś o tym powiedzieć. I... Wstydzę się tego... Nie chce żebyś mnie zostawił... - przerwałem mu

- W życiu bym cię nie zostawił! Dlaczego tak pomyślałeś?! - mogłem nie podnosić głosu, wystraszyło go to trochę

- Al... Przepraszam... Miałeś rację, że nie powinienem tak myśleć... ale kiedyś jak jeszcze się nie znaliśmy byłem w kilku związkach. Możesz pomyśleć, że byliśmy niedojrzali i młodsi, i głupi. Zawsze te związki kończyły się przeze mnie. Najczęściej dlatego, że coś źle powiedziałem lub zrobiłem i jemu się to nie podobało. Byliśmy wtedy jeszcze dziećmi ale i tak czuję do tego urazę i boje się o to, że coś spieprze w naszym związku- żałuję, że nie wiedziałem o tym wcześniej. Zaczął płakać i przyciskać do siebie dłoń jeszcze bardziej

- ciii Kaveh, już spokojnie - przytuliłem się do niego i zacząłem głaskać po plecach - chcę je tylko zobaczyć, nikomu nic nie powiem i sam też nic nie będę komentować - biedny zaczął bardziej płakać jakby się bał i delikatnie dławił się łzami. Przypominał mi dziecko które boi się swojego rodzica który może mu coś zrobić. Tylko ja nie chciałem, żeby on się mnie bał...

- y-yhym...- odwinął delikatnie rękaw swetra i wyciągnął rękę przed siebie, zamknął oczy i czekał. Patrzyłem dokładnie na każdą jego ranę i się im przyglądałem. Kiedy uświadomiłem sobie jaki ból musiało mu to sprawiać, zarówno psychiczny, jak i fizyczny. Wytarłem łzy rękawem i delikatnie pocałowałem jego blizny. Kaveh otowrzył oczy i spojrzał na mnie, a ja zostawiłem jego ręke i przeniosłem się z pocałunkami na jego usta. Były bardzo słone, pewnie od łez które po nich leciały. Starałem się być delikatny, a z każdym pocałunkiem rekompensować jego jedną bliznę.

- przepraszam - odezwałem się jak skończyłem i przytuliłem się do niego

- nie masz za co, to nie twoja wina przecież

Kwiat O Kolorze Kawy   ❛ Haikaveh & CynoNari ❜  Where stories live. Discover now