Rozdział 4

1 0 0
                                    

Trener gwizdnął na rozpoczęcie nowego ataku.
- Przepraszam, Wendy... Naprawdę nie chciałem! - Gregory rzucił piłką w Wendy, oczywiście niechcący.
- Zostałam uderzona! Hej. - Trener znowu gwizdnął na koniec ataku. Kyle nie mógł opanować wściekłości na Cartmana, przez co Katie się martwiła.
- Kyle, nie pozwól, aby ktoś się złościł, zachowaj spokój – Arwena miała dużo racji w tym momencie.
- No dalej, Stan, możesz to wygrać – Wendy krzyczała do Stana.
- OK! - Stan był bardzo dzielny.
- Tashia, Mole musicie uderzyć dwie osoby.
- Owww... Robi się gorąco... - Mole i Tashia celowali w Kyle'a i Stana i ich pokonali po chwili. Kyle dostał w ramię a Stan dostał w nogę. - Ał moje ramię...
- Cholera, z naszej drużyny zostali już tylko dwaj zawodnicy... - Powiedział Stan.
- No dalej, Kenny, Arwena, nadal możemy to wygrać... - Powiedział Kyle.
- Zostało ich tylko dwóch – Powiedział Mole, nagle trener gwizdnął na start, Arwena rzuciła piłką w Tashię przez co ona odpadła. Nawet Kenny rzucił w Gregory'ego a on upadł, ale Gregory rzucił piłką w tą Arwenę.
- To ostatni przeciwnik, Kenny... - Kenny spojrzał na swojego ostatniego rywala i zmrużył oczy, po czym rzucił go prosto w jego twarz.
- Zbijak! - Krzyknął Mole próbując się podnieść po upadnięciu na twarz.
- Został uderzony – Powiedział Gregory.
- Wypad! - Krzyknął trener
- Tylko my! Wygrywam dla Katie - Kenny poczuł się zazdrosny, zamiast przytulić Katie, zmienił miejsce
- Co??? Nie umiem grać w zbijaka, Kenny... - South park wygrał mecz w zbijaka, zachowanie Kenny'ego sprawiło, że Katie było przykro. Mole warczał na Kenny'ego, bo było mu żal Katie. Po wygranej walce Kenny był tak wkurzony na Mole'a, że zapalił pierwszego papierosa... musiał albo o nią walczyć, albo się poddać. Mole podszedł do Katie, patrząc na Kenny'ego, którego miał pełną dupę.
- Umm... - Katie martwiła się Kenny'ego i Mole'a.
- Dobra gra, ale jeszcze z tobą nie skończyłem, Kenny, wygram dla Katie! - Kenny spojrzał na nich ze smutkiem i po meczu wrócił do domu i tam załamał się całkowicie, bo jego mama akurat była na urlopie.
- Kret próbuje mi odebrać Katie... pocałował ją na moich oczach, a kiedy na nich spojrzałem, uderzyła go w twarz... Jaki z niego laluś! - Pomyślał Kenny, miał go jako przyjaciela dawniej.
- Kenny... Katie zaczyna się martwić o Kenny'ego, Mole na nią spojrzał nic nie powiedział, ale jego obecności czuła się lepiej. Kenny ominął Katie i pobiegł prosto do domu, zamiast świętować zwycięstwo. Nie odbierał jej telefonów, nie odpisywał na wiadomości. czuł, że kocha Mole'a, więc wolał odpuścić.
- On jest głupi... Tak akurat on walczy o uwagę otoczenia, ucieka jak ostatni tchórz, kiedyś był inny...
- Właściwie to lubię Kenny'ego... on mnie zignorował... - Katie spojrzała w dół z smutkiem, dlatego Mole ją podrapał po plecach.
Wszyscy patrzyli na Katie, nawet Stan, Butters i Wendy wciąż się martwili, wiedzieli jednak, że Mole nie jest potworem, Katie pociągnęła nosem, dlatego on dał jej chusteczki.
- Chodźmy, nadal świętuj zwycięstwo swojej szkoły i sportową rywalizację z Yardale. - Mole trzymał ją za rękę.
- Ja... Ja... wciąż - Katie było przykro z powodu Kenny'ego. Kenny wrócił i uderzył go w twarz, sam też został uderzony.
- Katie... musiałem to przemyśleć... - Kenny okazał się wilkiem w owczej skórze, dlatego wszyscy zwrócili się przeciwko niemu za to zachowanie, potem mu wybaczyli za to co on zrobił. Nawet Kret zaczął się martwić. Nie chciał nawet z nikim rozmawiać.
- Kenny nie powinieneś był go bić, pocieszał mnie kiedy ty sobie poszedłeś... - Katie podeszła do Mole'a i próbowała go pocieszyć. Kret wycierał z swoich ust krew.
- To naprawdę gówno... Nie mogę przestać o Tobie myśleć...palę i patrzę Katie. Poczułem do ciebie miłość od pierwszego wejrzenia. - Kenny go popchnął za ramię, nie był już taki jak dawniej.
- Naprawdę ją kocham! A ty?! Ty tylko palisz! - Kenny nie był sobą.
- Palę tylko w zależności od mojego nastroju. Zakochałem się w Katie. - Mole był szczery. Katie zeszła na dół bo poczuła się sfrustrowana. Kenny popatrzył na nich spod byka, poszedł do domu na ulicy, spotkał Damiena, który był mega głodny i dał mu swoje śniadanie, które on zaczął jeść. Katie myślała o Kennym.
- Dzięki, hej, zakochałeś się w Katie, jeśli tak, to zabierz ją od Mole'a - Damien w tych sprawach nie miał totalnie wiedzy... I to było widać.
- Bo to miało być łatwe... On jest po prostu dziki... ona pewnie mnie teraz nie lubi, bo ją zignorowałem... z zazdrości. - Chciał wrócić do domu ze łzami w oczach.
- Naprawdę kochasz Katie, prawda, po prostu porozmawiaj z Katie, która ma depresję, czuje się frustrująca, może uratujesz ją przed samobójstwem – Damien mu wszystko opowiedział, Katie myślała o Kennym i pociągała nosem, chwytając nóż, próbując skaleczyć się w ramiona. Kenny uratował ją przed samobójstwem, przytulając ją mocno i masując ramiona.
- Mole wypierdalaj, albo powiem twojej mamie, że nadal obrażasz Boga... - Kenny nie zamierzał na ni ego kapować tak naprawdę.
- Kenny... to takie sfrustrowane – Katie pociągała nosem i płakała, Mole odwrócił wzrok.
- Mole spierdalaj stąd! - Kenny przytulił Katie i pocałował, a ona zarumieniła się bo była zaskoczona. Mole odszedł patrząc smętnie w dół.
- Katie, czy wiedziałaś, że J.K. Rowling cierpiała na depresję, a pisanie pomogło jej się z niej wydostać? Tak powstali dementorzy w Harrym Potterze, wiem to od Mole'a - jednak Mole włączył się do rozmowy.
- Ilekroć widzę Dementorów, chowam się pod kołdrą i siedzę tam, dopóki nie znikną... - Mole bał się dementorów jak diabeł wody święconej.
- A ja zwykle chowam się, kiedy widzę Umbridge. Różowa landryna... fuuj.
- Katie... znasz tę sagę? Przeczytaj to, bo jest niesamowite... Kenny przeczytał całą sagę – Mole wolał jednak coś innego.
- Mole... Kenny... dzięki za pocieszenie, dobrze... spróbuję przeczytać sagę o Harrym Potterze - Kenny wręczył jej osiem tomów książki. - Dziękuję Kenny.
- Hej Kenny, mogę porozmawiać z tobą prywatnie? - Mole zapytał, nie miał teraz pojęcia czy bransoletki przyjaźni mają teraz ważność
- OK...
- Słuchaj, wiem, że Katie ma depresję i frustrację, ty i ja jesteśmy tylko przyjaciółmi – Matka Mole'a go szukała, bo u niego znalazła zakazaną przez nią książkę.
- Będę udawać, że się z tobą przyjaźnię, kiedy Katie będzie w pobliżu. Wciąż rywalizujemy o miłość do Katie. Jeśli będziesz nadal ignorował Katie, może powinieneś trzymać się od niej z daleka, bo ją zabiorę.
- Lepiej skup się na matce. - Matka Mole'a doprowadziła go do płaczu, chciał uciec, ale Kenny nie pozwolił mu na to. - Mole nie płacz, już dobrze...
- Nie płaczę mamo... Po prostu chcę być samym sobą... tak jak w piosence pt. "Bądź sobą"
- Co to za zła książka?! Nic z ciebie nie wyrośnie.- Jego matka uderzyła go w twarz po raz kolejny.
- Nie rozumiesz mnie... nie potrafię tego wyjaśnić... - Wszyscy patrzyli na przerażonego nie na żarty Mole'a. Nie wiedział że z oddali przyglądała mu się prokurator Hannah Russo, której było go po prostu po ludzku szkoda, zauważyła że wszyscy patrzyli na Mole'a, wróciła do domu zrezygnowana, chciała go przyjąć pod swój dach i żeby był jej synem, podczas powrotu klnęła po włosku jak szewc. W pracy powiedziała swojemu przełożonemu o tym, oboje to byli włosi dlatego gadali w po włosku. Ustalili plan działania, że Hannah zabierze go do siebie nakarmi, opatrzy mu rany i tego podobne a potem zabierze go jego prawdziwej matce... to był w sumie dobry plan działania...
- Grazie Frank. Sei il mio migliore amico - Hannah przytuliła jej szefa, a on to odwzajemnił.
- Prego. Lo sai che sei tutto ciò che ho... - Frank ją po chwili pogładził po twarzy. Był jej przyjacielem i wsparciem, znał jej historię jej związku, współczuł jej i bardzo ją kochał mimo, że miał 65 lat a ona tylko 26.
Tymczasem
Kenny chciał nadal uspokoić Kreta, ale on był tak przerażony, że to mu nie za bardzo pomogło. Dlatego warknął czego z reguły nie robił za często przy swojej matce. Katie patrzyła na nich z epickim spokojem, bo ten spokój miał poczuć Mole.
- Szkoda, że nie będę mieszkał sam, kiedy będę starszy, chcę więcej rozmawiać z Katie... i ty mi tego nie zabronisz... - Kenny pocałował Katie, co zawstydziło Mole'a, co bardzo zdenerwowało tego szatyna, ona nawet się głęboko zarumieniła. Kenny robił Mole'owi na złość i to było bardzo nie w porządku.
- Do cholery, Kenny... - Mole zawstydził się zazdrością.
- No dalej, młody człowieku, dostajesz karę, słyszałam, że zakończyłeś mecz! Idziemy! - Matka Mole'a była bardzo ostra dla niego, że gdyby przy niej była skala ostrości to bez problemu Mole by pokazał na najostrzejszą paprykę świata albo na czystą kapsaicynę...
- Tak matko – Mole był zawstydzony tym, że wszyscy to widzieli. Matka go rozszarpała i uderzyła go w twarz.
- Jezu, on ma gorzej niż Butters – Kenny patrzył na to z niedowierzaniem, było mu żal Mole'a.
- Źle się czuję z powodu Christophe'a, facet ma przejebane w życiu. - Mole spojrzał na Katie i spojrzał w dół, bo nie mógł przestać o niej myśleć.
- Zostajesz ukarany ty bezczelny bachorze! - Matka Mole'a go znowu chciała uderzyć, on nie odezwał się do niej w tej sprawie, znał to życie i je akceptował. Katie próbowała powstrzymać matkę Christophe przed znęcaniem się przed zakochanym Christophe, który miał teraz Katie w głowie.
- Ty! Nie wtrącaj się smakulo! To sprawa moja i mojego syna! - Matka Mole'a tak denerwująco zaskrzeczała.
- Wolałbym być w sierocińcu! Mam tego do cholery dość! - Tam przynajmniej miałbym opiekę! - Mole nie do końca wiedział co to znaczy mieszkać w takim miejscu.
- Cicho! Wracasz do domu sam! Zostajesz uziemiony - Jego matka wracała do domu i była wściekła na niego.
- Christophe? Jesteś cały? - Katie usiadła przy nim, Kenny nic nie powiedział tak czy siak.
- Moja matka uziemia mnie i bije co chwilę...
- Wciąż masz odwagę żyć. - Katie pocieszała Mole'a, któremu odechciało się przez jego matkę żyć.
- Tak oczywiście mam odwagę do życia... Poza tym... chcę zostać sławnym animatorem... Takim jak Walter Disney, który jest moim idolem. Wiem, że to głupie...
- Naprawdę?? Niesamowite... myślałam, że zawsze kopałeś, to uczyniło cię silnym - Mole był słabym psychicznie chłopakiem tak naprawdę.
- Zawsze podoba mi się praca z Gregorym jako niezależnym liderem, zawsze pomaga mi w moich rysunkach.... W tym sensie, że ja je maluję a on je koloruje i tak się to toczy... - Mole bardzo ładnie rysował, miał do tego prawdziwy talent.
- Jesteś naprawdę dobry w rysowaniu – Katie była bardzo zaskoczona.
- Dziękuję, akurat malowałem ostatnio mapę do jednej misji w pewnej grze, a co do waszej imprezy z okazji wygranej... - Kenny znalazł w śmietniku kilka neonowych piskląt i przeszukał śmietnik, było ich 10 żywych. Nienawidził ludzi, którzy krzywdzą zwierzęta.
- Wróciłeś, Kenny, myślałem, że wróciłeś do domu, chcesz dołączyć do nas na zwycięskiej imprezie? - Kenny dziwnie się zachowywał.
- Tak, czekaj – Kenny dał panu Mackey'owi pudełko z zawartością do popilnowania. Miał szczęście, ponieważ było on wegetarianinem, podobnie jak dyrektor Victoria. Stan, Cartman, Butters i Kyle patrzyli na siebie.
- Widzieliśmy, jak uderzyłeś Mole'a w imieniu Katie za jego zachowanie i uratowałeś ją przed próbą samobójczą... Kenny staraj się nie bić nikogo... tak nie wolno... - Kyle miał rację.
- Tak, widzieliśmy to przez cały czas... Wyszedłeś z godzinę temu.
- Nadal się o ciebie martwię, Katie. - Katie spoglądała smutno w dół, dlatego Butters ją przytulił, na te słowa Mole nawet nie powiedział nic.
- Co się dzieje chłopacy? - Zapytał pan Mackey.
- Myślę, że Katie ma jakiś problem, nie wiem co to jest i proszę zaopiekuj się tym pudełkiem, nie potrząsaj nim... - Żeby ją rozbawić, Kenny udawał, że wydaje odgłosy koguta, to było bardzo komiczne, Katie lekko się uśmiechnęła.

Życie bywa przelotne, ale jednak nie jest one prosteWhere stories live. Discover now