Rozdział 2

1 0 0
                                    

Do nich podszedł pan Mackey, który miał ogromniastą głowę, która przypominała balona.- Co się dzieje, myślałem, że wy, studenci, wracacie do domu, m'kay – Powiedział Pan Mackey, był szanowany pośród przyjaciół ze szkoły.- Tamten facet prawie zabił psa, którego trzyma Katie. Wow! To Judd Travers! Ludzie od dawna szukali tego chuja – Shiloh przytulił się do Katie. Kenny, Kyle i Stan odprowadzili Katie do domu, Shiloh dalej leżał wtulony w ramię Katie, która raczej miała humor spod zdechłego psa, Kenny, Kyle i Stan odprowadzili Katie do domu. Dużo osób od lat szukało Judda, ale nikt nie miał pojęcia gdzie jest ten, ten... myśliwy od sześciu boleści.- Kto to jest Judd Travers, Kyle??- Jest myśliwym... Zabija swoje najgorsze psy, aby mieć nowego psa, zrobił labradora krwiożerczym bydłem.- Cholera to okrutne... - Stan był w szoku, Katie o czymś myślała, to wyglądało na ważną sprawę. Zastanawiała się dlatego Mole był taki zdenerwowany poprzedniego dnia, ale szczerze spodobało się jej to, że przeprosił.- Hej chłopaki, co jest, nadal będziemy skopać tyłki Yadale, prawda? - Odezwał się gruba dupa Cartman, nie wiedział jednak, że Christophe i Kenny byli przyjaciółmi od lat.- Tak, skopiemy! Odprowadzimy Katie do domu. - Mole i Gregory przyszli zobaczyć się z chłopcami i Katie.- To są Mole i Gregory, co tu robicie? - Zapytał Stan patrząc na Gregory'ego który próbował otworzyć otwór na milkshake z KFC.- Wracamy do szkoły Yardale, upewnimy się, że nadal wygrywasz w zbijaka. Zaraz serio dostanę kurwicy z tym otworem...- Pomogę ci. - Katie mu z tym pomogła i podała milkshake.- Oczywiście jutro wygramy. - Stan był zdziwiony, że Gregory mimo że ma skazę białkową pije milkshake.- To jest kozie mleko, tylko takie Gregory wypija, ja akurat też piję tylko kozie mleko. Bo niestety mam to samo co on.- O kurczaki – Butters na nich spojrzał, nie wiedział o czym tutaj jest rozmowa.- Widzę, że nadal jesteśmy przyjacielskimi rywalami, ale po meczu wciąż się dogadujemy. W takim razie do zobaczenia jutro – Gregory podał im butelki coca coli i poszedł z Mole'm do domu.- Do zobaczenia później, Katie. och, Kenny, nadal przegrywasz. - Kenny wpatrywał się w Mole'a z złością, ale też z nutką troski. Był ciekawy co stało mu się z okiem.- Mole co się stało, że masz podbite oko. - Nie jest to nic ważnego wpadłem na szafę i tyle. - Katie patrzyła na Mole'a, potem na Kenny'ego, który patrzył w dół.- Co jest nie tak Katie? - Zapytał Kenny z troską, co lekko wkurzało Mole'a.- To nic Kenny... - Katie martwiła się że Mole ma podbite oko.- W każdym razie chłopaki, po meczu nadal gramy w superbohaterów. zobacz, że wokół South Park krąży złoczyńca - Cartman był szopem po szkole i ratował ludzi.- Co się stało Katie? - Zapytał Kyle i wziął Shiloh na ręce.- To naprawdę nic, czuję się dobrze... po prostu jestem zmęczona - Ona myślała o tym, że jest zauroczona przez Kenny'ego i Mole'a- Oh, okej rozumiem - Powiedział Kyle na co ona się nie odezwała.- Nie martw się Katie, jesteśmy tu dla ciebie - Powiedział Kenny.- Tak... - Powiedział Butters.- Dziękuję wam za wspieranie mnie - Katie się uśmiechnęła.- Nie ma problemu, jeśli czujesz się smutny, daj mi znać - Kenny robił się zaborczy, czego nikt nie zauważył.- Muszę iść, bo mam paczkę do odebrania... to moja bluza z Rickiem i Mortym. Przynajmniej ja mam konto w banku, Cartman, a ty nie... - Kenny, Stan, Kyle i Butters śmiali się z niego razem z Katie.- Proszę, mam więcej oszczędności niż ty, jak sobie wyobrażasz. przynajmniej Kenny jest biedny i nie ma konta w banku - Cartman przechwalał się tym czego nie miał, Kyle był bogatszy od tego sukinsyna. Katie popatrzyła na niego z zażenowaniem.- Cartman... poważnie?- Jego mama chodzi do pracy, nie zarabia kokosów, ale mają już pieniądze - Cartmanowi aż opadła szczęka.- Kyle ma rację, moja mama ma pracę, wiesz! Kiedy dorosnę, odniosę sukces, a ty będziesz samotnym bezdomnym nikim.- Cholera - Cartman sam sobie na to zasłuży co go czeka.- Hej chłopaki, jutro gramy w zbijaka, Wendy też do nas dołącza. - Powiedział Stan.- Arwena też? Jest dobra w sporcie - Katie była zazdrosna o to że Arwena jest lepsza od niej. Katie miała natomiast talent do rysunków, są one pełne barw i różnorodności. Ostatnio namalowała prześliczną wiewiórkę. To dość denerwowało Arwenę, która była zazdrosna o ten talent, bo jej obrazki wyglądały jak kulfony. Kenny szydził z Cartmana, ponieważ jego matka zarabia więcej niż matka Cartmana, co było naprawdę nie miłe, dlatego Katie kazała mu przestać, mimo że chichotała lekko. Stan, Kyle, Cartman, Kenny i Butters byli zszokowani po chichotach Katie. - Och... umm... przepraszam... Kenny tak nie wolno! Do cholery jasnej! - Katie opierdoliła go i on się uspokoił. Nie wiedział, że Katie jest taką ostrą żyletą. Mama Kenny'ego przyszła i przyniosła mu nową bluzę z kapturem z logiem ojca chrzestnego. Była ona czarna.- Hej mamo! Dziękuję mamo za prezent - Powiedział Kenny z wdzięcznością za ten prześliczny prezent.- Więc to jest mama Kenny'ego – powiedziała Katie. Zauważyła też że chłopacy się z nią grzecznie przywitali.- Witamy Pani McCormick. - Powiedzieli jednocześnie Stan, Kyle, Cartman i Butters.- Więc powinniśmy już iść, mamy zbijaka jutro do zobaczenia Kenny, Katie - Powiedział Stan i poszedł do swojego domu, omijał łukiem stary dom na przeciwko, bo tam podobno straszą duchy, jeden z nich był podobno przyjacielem właścicielki. Krążyła o nim legenda, że jest on obłąkany, a nawet ze się powiesił czy tam zastrzelił lata temu... Chłopcy poszli, podczas gdy Kenny i Katie zostali. - Mamo, to jest Katie, właśnie się wczoraj przeprowadziła - Powiedział Kenny.- Miło cię poznać, Katie - Caroline się z nią grzecznie przywitała.- Miło mi panią poznać, pani McCormick - Caroline się do niej uśmiechnęła gdy w drzwiach nawiedzonego domu stanął duch i spojrzał na nich swoimi białymi oczami.- Katie uwielbia czytać wszelkiego rodzaju historie, zwłaszcza twoje - Powiedział Kenny nie zważając ze na nich patrzy się duch, znał go i wiedział, że za życia był on bardzo obłąkany.- Tak, naprawdę uwielbiam czytać twoje historie, są pełne mądrych słów.- Naprawdę, cóż, dziękuję Katie. - Spojrzała na tamtego ducha - Cześć co tam? - W porządku, pańcia ogląda bajkę "Dzwonnik z Notre Dame" po raz dziesiąty już, naprawdę mi to wychodzi bokiem...- Chcę przeczytać ojca chrzestnego - Powiedział Kenny.- Ja też spróbuję poczytać, czy mogę odwiedzić twój dom Kenny?? - Katie była nauczona kultury osobistej. - Umm okk. Mamy generalny remont, po rozwodzie mamy jest spokój - Kenny kochał swojego ojca i tęsknił za nim.- Tak?? co się stało z twoim tatą? - Zapytała Katie.- Był alkoholikiem, po rozwodzie, pił długo, aż zapił się do grobu - Kenny to przeżywał- Przepraszam za to... - Katie go podrapała po plecach.- Już dobrze, Katie, już idziemy dalej, Kenny zawsze odwiedzał swojego tatę w każdy letni weekend - Powiedziała Carol. Zaprosili ją do swojego domu, był w lepszej formie. Katie rozglądała się po domu Kenny'ego, widziała Karen i Kevina. Karen cierpiała na ostrą astmę.- Czy ona jest w porządku? - Zapytała Katie.- To jest moja młodsza siostra Karen, nie... ma astmę, ledwo może oddychać.. - Kevin podał jej tlen.- Dziękuję - Kevin spojrzał na Kenny'ego. - Kenny kim jest ta dziewczyna? Jest twoją przyjaciółką? - Zapytała Karen.- Jestem Katie Lopez, jestem w tym mieście od wczoraj... - Powiedziała Katie.- Miło cię poznać, Katie - Powiedziała z sympatią Karen i to było z jej strony.- A to mój starszy brat Kevin - Powiedział Kevin pokazując głową na uczącego się biologii nastolatka.- Miło cię poznać - Powiedział nastolatek unosząc głowę znad podręcznika. - Kenny chodzi do chorego bernardyna prosto do schroniska, pies ma już 4 lata ale właścicielka źle go karmiła przez to ten pies zachorował.- Zrobił to? Pójdę z Kennym do schroniska – Powiedziała Katie. Oczywiście poszedł do schroniska razem z Katie i przykucnął obok Belli, która była bernardynem. - Zrobił to? Pójdę z Kennym do schroniska – Powiedziała Katie. Oczywiście poszedł do schroniska razem z Katie i przykucnął obok Belli, która była bernardynem.- Kupiłem ci smakołyki Bella... Karen nie ma alergii na psy, więc może mama po ciebie przyjdzie, mamy w domu szczura, który zjada nasze jajka... i nie mogę go wypędzić... - Kenny się pożalił temu psu i był szczęśliwy.- Hej, Kenny kim jest Bella? - Zapytała zdziwiona Katie, z nutką zazdrości.- Jest to bernardyn, ma cztery lata. Kiedyś uciekła ze schroniska i zepchnęła mnie na chodnik, bo nie widziałem samochodu... Przychodzi do nas szczur, może go zabije. Zupełnie jak Tramp w Zakochanym Kundlu. - Ten bernardyn był jego ulubieńcem który podobnie jak Kenny lubił zakochanego kundla, tak jak wszyscy oprócz grubasa Cartmana, który myślał, że ten film jest debilny. - Bardzo lubię ten film.- Znam ten film, to ten w którym psy umawiają się na randkę, dzieląc się spaghetti, a potem odkrywają, co do siebie czują. - Katie lubiła takie hity.- Daj Belli ciasteczko – Bella od razu podała jej łapkę.- Ale ona słodka – Katie drapała Bellę za uszkiem.- Uratowała mi życie, ale straciła w lewym oku wzrok z mojej winy – Powiedział Kenny, któremu było żal tego psa. Dlatego Katie go pocieszyła.- To nie twoja wina, postąpiłeś słusznie, ratując Bellę. - Kenny poczuł się po chwili lepiej. Tam rodzina Kenny'ego przyjechała po Bellę, która była jego ukochanym psem, kiedy została adoptowana zaczęła lizać jego twarz. - Katie, on wiedział, że się zgodzę, dlatego chce duże łóżko, żeby ona też mogła w nim spać.- Więc to znaczy, że mogę zostać z Kennym? - Katie coraz bardziej była w nim zakochana.- Tak. - Powiedziała Carol.- Zadzwonię do moich rodziców, to pozwoli mi zostać w domu Kenny'ego – Powiedziała Katie po czym zadzwoniła do swojego ojca. Jej rodzice oboje mieli noc, więc jej pozwolił.- Katie zapewniamy ci bezpieczeństwo z Kennym, twoja mama i ja jesteśmy zajęci pracą, nie martw się, odbierzemy cię jutro po szkole – Powiedział Mateo, ciesząc się, że Katie będzie bezpieczna.- Ok.. rozumiem, uważaj na siebie, kocham cię – Katie się ucieszyła z tego powodu.- Ja też cię kocham, kochanie, uważaj też, na razie – Rozłączył się ona też, uśmiechnęła się i westchnęła.- Moi rodzice są zawsze zajęci pracą i pozwolili mi zostać z tobą - Wieczorem Kenny masował jej plecy, bo Katie cierpiała na niekończące się bóle pleców.- Wyżej czy niżej, Katie? - Zapytał Kenny.- Niżej, nie wiedziałam, że masujesz jak ekspert, ale... mam dziewięć lat, a ty dziesięć – Katie było jak w niebie. Kenny był świetnym masażystą. Katie za dzieciaka cierpiała na rozszczep kręgosłupa, który miała zoperowany.- Czasami Karen bardzo boli po oklepywaniu, a potem masuję jej plecy. Czasami masuję plecy mamy albo Kevina.- Jesteś bardzo miły i zawsze opiekujesz się swoją rodziną.. tak przy okazji, czy nie masz jutro masz zbijaka, życzę ci powodzenia – Katie ziewnęła, było jej dobrze, bo krzyże naprawdę ją bolały od kiedy pamiętała, chodziła do najlepszych masażystów, ale ulga była chwilowa. Jej mama sama też próbowała jej wymasować te miejsce po operacji rozszczepu kręgosłupa ale nie dało to rady, bo gdyby to miało dać ulgę to czemu nie?- Dziękuję Katie - Powiedział Kenny i położył się w swoim łóżku, które zostało zamówione przez anonimowego darczyńcę. - Nie ma za co, prześpijmy się, by nabrać sił - Katie bywała niezłym śpiochem. Natomiast Kenny miał złe sny o tym, co stało się z jego ojcemW ŚNIE KENNY'EGO- Kenny! Przyjdź tutaj natychmiast - Kenny podszedł do niego i zjadł czekoladowego Mikołaja, którego sam zrobił: Tato, chcesz kawałek czekolady? - Stuart uwielbiał Boże Narodzenie i był zdziwiony, dlaczego Kenny jadł czekoladowego Mikołaja podczas Wielkanocy.- Nie dzięki synu, chcę ci coś powiedzieć – Kenny na chwilę przestał jeść tą czekoladową figurkę.- Co chcesz mi powiedzieć? - Zapytał blondyn.- Twoja mama i ja potrzebujemy separacji przez chwilę. Jeśli zostaniesz z mamą, to w porządku.- Ale zapiłeś się do grobu... - Obudził się tak nagle i wszedł do kuchni, a jego płacz zaalarmował Katie, że coś jest nie tak. Siedział przy stole w kuchni i płakał jak nigdy.- Kenny co się stało?- Wszystko w porządku, wracaj do spania – Powiedział Kenny nie chcąc jej martwić.- Jesteś pewny...? Wyglądasz jakbyś miał koszmar, albo jakbyś ducha zobaczył. - Katie była dobrym obserwatorem.- Tak, miałem koszmar... ale to nic... - Kenny był dość smutny. Katie go przytuliła i pocieszała, ale on i tak dał upust swoim emocjom i się rozpłakał w jej ramionach.- Już dobrze Kenny, będzie dobrze... - Kenny dzięki Katie poczuł się lepiej.- Tak mi przykro... Ale... Jego odejście w zaświaty jest wciąż zbyt świeże...- Rozumiem jak się czujesz... Bądź silny dla twojego zmarłego ojca, rozumiesz??- Wiem, wiem... - Kenny od czasu do czasu miał gorsze dni...- Wracaj spać, porozmawiam z tobą więcej o twojej rodzinie... - Katie kiwnęła głową i wrócili do spania.*Nastał nowy piękny lecz pochmurny dzień*Kenny rano obudził się z katarem, ale on tak miał co poranek i mu to zaraz przechodziło. Katie już była ubrana do szkoły. Myślała o Mole'u oraz o Kennym.- Dzień dobry Kenny – Powiedziała Katie.- Hej... - Kenny był nadal bardzo zrezygnowany.- Czujesz się już lepiej? Pomagam twojej mamie pakować twój lunch. Nie chcemy się spóźnić na twój mecz zbijaka z Yardale.Kenny i Katie chodźcie żeby się nie spóźnić na szkolny autobus. - Kenny założył swoją pakę na siebie i poszedł z Katie do kuchni.- Och, Katie, zadzwoniłam do twoich rodziców, żeby przyszli po ciebie po szkole - Powiedziała matka Kenny'ego. Nie wiedziała jednak, że wygląd panicza Ze Mole'a bardzo ich przerazi...

Życie bywa przelotne, ale jednak nie jest one prosteWhere stories live. Discover now