CHAPTER THREE

275 17 115
                                    


Adelaide

Po wczorajszym dniu spędzonym z Lando i Carlosem byłam naprawdę w dobrym stanie psychicznym. Nie wyładowała mi się przy nich bateria społeczna, co świadczyło dla mnie bardzo dobrze. Wiecie, można powiedzieć, iż jestem aspołeczna, czasem mam problem dogadać się z ludźmi, lecz w towarzystwie osób mi bliskich lub z którymi potrafię się zajebiście dogadać, chcę przebywać jak najdłużej.


Wstałam wypoczęta, dość wcześnie jak na mnie, bo o 8 rano. Stwierdziłam, że dawno nie biegałam, więc uznałam, iż jest to świetny moment, aby iść pobiegać po ślicznym Monako. Ubrałam jakiś randomowy top sportowy i legginsy, związałam włosy w kucyk oraz narzuciłam na ramiona zwykłą czarną rozpinaną bluzę, a do jej kieszeni wsadziłam telefon. Przy okazji włożyłam do uszu słuchawki i ruszyłam ubrać buty. Zamknęłam drzwi od mieszkania na klucz, który również wylądował u mnie w kieszeni i zeszłam po klatce schodowej do holu, skąd udałam się do wyjścia.


Włączyłam moją playliste i ruszyłam truchtem w stronę kawiarni, z której swoją drogą wczoraj przywieźli mi kawę Norris i Sainz. Mam do niej dobre trzy kilometry, ale warto, dlatego że kawa wczoraj była doskonała.


Przemierzając uliczki Monako, coraz bardziej uświadamiałam sobie, jak bardzo je kocham. Naprawdę kocham Hiszpanie i uwielbiam tam wracać, bo przecież stamtąd jestem, lecz Monako mam wrażenie, że jest moim miejscem na ziemi.


Miałam szczęście, iż mało kto z fanów formuły wie, że przeprowadziłam się z Madrytu do właśnie tego miejsca, więc jeszcze miałam spokój i nikt mnie nie zaczepiał. Jednakże przebiegając obok niektórych osób, czułam na sobie czujny wzrok, tak jakby skądś mnie kojarzyli. Nie dziwie się jednak, bo tutaj dużo ludzi ogląda Formułe przez ich rodaka, którym jest Leclerc.

Po pół godzinie byłam na miejscu. Tradycyjnie zamówiłam latte, tylko tym razem na miejscu, ponieważ od kilku minut dobijała się do mnie na ploteczki Elena. Zapłaciłam za zamówienie i usiadłam przy wolnym stoliku.


- Siema. - odebrałam połączenie od dobrze wkurwionej już blondynki.


- Czego kurwa nie odbierasz? - całe szczęście, że miałam ją na słuchawkach, bo wiedziałam, iż zaraz dostane za coś opierdol.


- Biegam, akurat do kawiarni weszłam, to odebrałam, inaczej byś się nie doczekała przez następną godzinę. I czemu ty nie śpisz? Od kiedy ty wstajesz wcześniej niż w południe?


- Tak wyszło, zmieniam tryb życia. - parsknęłam śmiechem na słowa przyjaciółki - No co? Nie mogę być tą gorszą przyjaciółką, która nie ma formy i kondycji. Zaczynam biegać i ćwiczyć.


- Mhm, tak tak, zobaczymy. Jakiś konkretny powód, że dzwonisz?


- No właśnie, bo bym zapomniała! Dwa pytania. Jak się robiło te twoje słynne czekoladowe babeczki? I JAKIE UBRANIA MAM WZIĄĆ DO ARABII NA WYŚCIG? - nie powiem, słowa blondynki mnie załamały. Człowiek chce sobie spokojnie pobiegać i wypić kawusie, a tu Ci dupe zawracają.


- Jeśli chodzi o babeczki, wysyłałam Ci przepis milion razy, to poszukaj, a ubrania to se weź jakie chcesz.


- Jak zwykle pomocna. - po słowach blondynki dostałam do stolika moją kawę, którą od razu skosztowałam. Była tak samo zajebista, jak ta którą dostałam od dwóch kierowców. - Wiesz co, udław się tą kawą.


RACE LOVERS | CHARLES LECLERCWhere stories live. Discover now