CHAPTER TWO

285 17 44
                                    


Adelaide


*Madryt, marzec 2023*

Po przylocie do Monako i dniu spędzonym tam przyleciałam do domu rodziców w Hiszpanii, głównie po to, aby wziąć swoje rzeczy do mieszkania, ale też, żeby odwiedzić ich i spędzić z nimi chociaż trochę czasu. Zdaję sobie sprawę z tego, że mój tryb życia będzie teraz zupełnie inny. Dni od wyścigu do wyścigu będą mijały w zabójczym tempie, więc nie będę miała za dużo czasu na spędzanie go z bliskimi.



Dni mijały mi naprawdę spokojnie, w Hiszpanii miałam spędzić cały tydzień i z niej właśnie lecieć do Arabii Saudyjskiej na wyścig.


Wybrałam się na spacer z psem moich rodziców. Odwiedziłam z nim dzisiaj już miejsce, gdzie spędzałam czas z Carlosem, gdy byliśmy dziećmi, a teraz skierowaliśmy się na koniec w stronę mojego ulubionego parku. Ten staruszek spędził ze mną pół mojego życia, a nadal był w świetnej kondycji. Spuściłam go ze smyczy, ponieważ w pobliżu nie było żadnych ludzi, a ja sama usiadłam na ławeczce i postanowiłam delektować się spokojem i ciszą.


Nie dane było mi jednak długo nacieszyć się beztroską, gdyż telefon z kieszeni moich spodenek, zaczął wydawać z siebie dźwięk. Leniwie wyciągnęłam go z kieszeni i spojrzałam na imię osoby, która się do mnie dobijała. Któż by się spodziewał, iż był to bardzo stęskniony za mną Carlos, bo nie widzieliśmy się przecież aż trzy dni. Nacisnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha, od razu usłyszałam radosny głos Hiszpana.


- Buenos días mi amigo! - wykrzyczał do słuchawki Sainz, tak że aż odsunęłam telefon od ucha.


- Hola Carly. - zaśmiałam się sama do siebie, zastanawiając się, na co tym razem wpadł. - Co się stało, że dzwonisz?


- A to musi się coś dziać, żebym dzwonił? - byłam pewna, że w tym momencie miał swoją głupawą minę. - Po prostu chcę porozmawiać z moją przyjaciółką. Jak w Hiszpanii?


- Tak jak zawsze. Słonecznie i cudownie.

- Co robisz w sobotę? - i to był właśnie Carlos. On zazwyczaj dzwonił, nie dlatego, żeby zapytać się sam z siebie co u jego kochanej przyjaciółki tylko, dlatego że wpadł na jakiś kolejny genialny pomysł.


- Pewnie cieszę się przedostatnim dniem w Hiszpanii, bo w poniedziałek wylatuje na wyścig, a co?


- A bo tak pomyślałem, że na pewno będziesz się nudzić, także nie masz wyjścia i w piątek przylecisz do Monako, a w sobotę mamy plany.


- Carlos chciałam odpocząć, co tym razem? - zapytałam zrezygnowana Hiszpana, który po głosie słychać było, iż był z siebie dumny i zadowolony.



- Niespodzianka, nie przyjmuję odmowy. Widzę, że już się dogadaliśmy, adiós! - Nie dał mi odpowiedzieć, tylko się rozłączył. No cóż, zamiast spędzać czas w Hiszpanii spędzę go w Monako.





- Fiero! - zagwizdałam w stronę psa, który po chwili podbiegł do mnie. Szlajamy się już dobre 40 minut na tym spacerze, a ten staruszek dalej ma w sobie sporo energii, jednakże stwierdziłam, iż pora już wracać, bo wieczorem umówiłam się z Mateo i Eleną, którzy mają do mnie przyjść. Nie mogli ze mną być na wyścigu, więc stwierdzili, że koniecznie muszą wypytać się o wszystko i postanowili, iż mnie odwiedzą. Z tego, co wiedziałam, rodzice pojechali do dziadków, więc nie będzie ich do późna, a dzięki temu Elena i Mateo chcą skorzystać z okazji, że jestem w Madrycie, aby zrobić mi spowiedź.





RACE LOVERS | CHARLES LECLERCWhere stories live. Discover now