Rozdział 2

3 0 0
                                    

Siedziałem na kanapie oglądając mój ulubiony program co jakiś czas spoglądając na nowo poznanego chłopaka. Prosiłem go już dwa razy aby ściszył dźwięk jednak ten nie przejmował się moją opinią dalej kontynuując przegryzanie płatków prosto z pudełka, obleśne. Nie rozumiem jak można chcieć słuchać krzyków szefa Amaro w tak głośnym wydaniu. Jedyną pociechą był czas zapowiadający zbliżający się koniec odcinka. Obecnie rozpoczęła się część kolacji, w której dwie kuchnie muszą zapewnić perfekcyjne dania prawdziwym gościom. Uczestnicy wyglądali na zestresowanych co było widać po ich amatorskich pomyłkach. Nagle szef zdenerwował się do takiego stopnia, że rzucił talerzem o ścianę. Trzask połączony z ustawioną głośnością telewizora, huknął w moich uszach powodując ogromną migrenę. Złapałem się za głowę zamykając oczy, coś było ewidentnie nie tak. Ból w skroni narastał, a w mojej świadomości zaczęły się pojawiać urywki, znanych mi już skądś, scen. Widziałem szkołę, siedziałem skulony pod ławką i czułem strach. Zacząłem kulić się i krzyczeć tak samo jak w mojej wizji migającej mi przed oczami. Nie mam pojęcia co się dzieje ale czuję jak przerażenie odbiera mi czucie w kończynach. Wizja pojawia się w kółko i kółko. Kurczę się pod ławką, widzę jakieś sylwetki obok także schowane pod biurkami... Nie mogę już wytrzymać bólu, co tu do diaska się dzieje - 

- William! - usłyszałem krzyk Lucasa. Zaraz po tym poczułem jak ramiona oplatają mnie w bezpiecznym uścisku. Ból ustaje, a powtarzająca się wizja znika. Po paru sekundach szybkiego oddechu jestem w stanie otworzyć oczy i wrócić znów do salonu, wtulony w mojego nowego współlokatora. Moje oczy automatycznie zaczęły skanować otoczenie. Telewizor był wyłączony, Lucas głaskał mnie po plecach, a po bladych policzkach spływają mi łzy. Gdy udało mi się przetworzyć sytuacje w jakiej się znajduję, otarłem szybko mokrą twarz i oddaliłem się od chłopaka - Wszystko w porządku? Nastraszyłeś mnie. Co się stało? - zapytał zmartwiony Lucas.

- Ja... nie mam pojęcia - wydusiłem z siebie wreszcie chropowatym głosem po niedawnych krzykach.

- Być może przypominasz sobie swoje ziemskie życie. Pamiętam, że też miewałem migreny przy tych cięższych wspomnieniach - powiedział nie odwracając ode mnie wzroku. Nie wiem ile z tego prawdy ale nie miałem ochoty wracać do tego nieprzyjemnego momentu. Dlatego nie kontynuując tematu, wstałem z kanapy w poszukiwaniu mojej sypialni. Podczas gdy ruszyłem w głąb domu, słyszałem cichy odgłos stóp za mną. Decyzja aby nie reagować była błędem, ponieważ zyskałem własny cień podążający za mną w każdy zakamarek domu. Kiedy zwiedziłem już wszystkie pomieszczenia, zatrzymałem się i odwróciłem do nowego współlokatora, który niemal na mnie wpadł.

- Dobra, o co chodzi? - zapytałem poirytowany. Chłopak wyglądał jak przyłapany jeleń. Przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć drapiąc się po nosie i rozglądając we wszystkie strony świata - Czemu za mną chodzisz, nie masz nic innego do roboty? - dodałem.

- No wiesz.. przed chwilą byłeś cały roztrzęsiony i nie powinienem cię raczej zostawiać samego w takim stan-

- Nie trzeba - przerwałem mu ostrym tonem - Czuję się dobrze i nie potrzebuję opieki. Możesz mnie zostawić w spokoju - machnąłem lekko ręką aby go odpędzić na co on zmarszczył brwi.

- Okej, nie trzeba być od razu taki nie miły, wiesz? Gdyby nie ja to byś ryczał na podłodze jak mała dziewczynka więc trochę skruchy by cię nie zabiło. Jedyne co chciałem zrobić to upewnić się, że wszystko z tobą okej ale jak widzę traktujesz mnie jak zwykłego psa do pomiatania, więc od razu ci mówię, że nie przepadam za takimi egocentrykami jak ty i nie pozwolę ci się rządzić, więc albo wyjmiesz kija z dupy albo idź sobie szukać innego miejsca do spania - odpowiedział z podwyższonym głosem Lucas. Irytacja była wymalowana na jego całej twarzy jak i w gestykulacji jego rąk. Ciekawe jak mowa ciała tego chłopaka ukazywała jego wszystkie emocje. Nie sądziłem, że wywołam u niego taki wybuch moim zachowaniem. Przyjrzałem się mu dokładnie kontemplując czy warto jest próbować się z nim dogadać czy faktycznie łatwiej będzie znaleźć nowe lokum. Jego reakcja jednak dziwnie mnie zafascynowała co przesądziło o mojej decyzji. Postanowiłem przełknąć dumę tym razem.

- W porządku, przepraszam za moje zachowanie. Przyznaję, że nie było to dość miłe aby zaczynać naszą relacje w taki sposób. Proponuję układ. Ja postaram się poluzować mojego "kija w dupie", a ty skończysz temat sytuacji na kanapie. Zgoda? - uniosłem brew oczekując jego odpowiedzi.

- Zgoda - powiedział nonszalancko i odwrócił się na pięcie. 

Westchnąłem gdy Lucas opuścił dom zmierzając w tylko sobie znane miejsce. Mieszkanie z współlokatorem wydawało się o wiele trudniejsze niż mi się wydawało na początku. Oby Gabriel uporał się z problemem szybko - była to moja jedyna myśl na ten moment.

heaven feels like hell without youWhere stories live. Discover now