1

194 27 17
                                    

- Ubierz się i wyjdź po dziesięciu minutach.- słowa wypowiadane z tych ust brzmiały tak zimno jak szalejącą za oknem zamieć śnieżna, gdzie jeszcze przed chwilą wypadały tak piękne zdania, z taką pasją składały pocałunki na bladym obsypanym piegami ciele.

Pokiwałem głową wpatrując się w postawną sylwetkę która już odziana w lnianą koszule oraz ciemne spodnie szybkim ruchem zmierzała w kierunku dębowych, ciemnych drzwi. Nawet na mnie nie spojrzał kiedy jego duża dłoń z gracją ściskała klamkę która po chwili z charakterystycznym dźwiękiem opadła na dół pozwalając księciu opuścić zajmowaną jeszcze chwilę temu ze mną komnatę.

Opadłem na satynową, czarną pościel chowając twarz w dłoniach przyciskając je z całej siły tak aby powstrzymały cisnące się do oczu potoki niechcianych łez. Nie ma sensu płakać, przecież to nie pierwszy taki raz i zapewne nie ostatni. Sam zgodziłem się na taki układ, doskonale wiedziałem na czym on będzie polegać. Czysta chęć zaspokojenia potrzeb fizycznych, bez emocji, bez miłości, bez uczuć.

Izuku nie bądź bardziej żałosny niż jesteś.

W końcu on jest księciem a ja? Tylko podrzędnym szlachcicem który miał o tyle szczęście, że wpadł na niego podczas letniego balu przesilenia i tyle. Na tym się moje życiowe szczęście kończy, w końcu jestem tylko zabawką do zaspokajania potrzeb.

Katsuki ma narzeczonego i nie porzuci go dla kogoś tak nic nieznaczącego jak ja.

Jestem nikim.

Wziąłem kolejny głęboki wdech aby uspokoić myśli. Po pięciu minutach w końcu postanowiłem wstać z łóżka i założyć swoje porozrzucane ubrania. Doczekałem kolejne pięć i za radą blondyna wyszedłem z komnaty, która swoją drogą mieściła się w zapomnianej części zamku i do niej jako jedynej można było dostać się na dwa sposoby albo z głównego holu budynku gdzie mieściły się komnaty władców oraz ich służby lub tak jak ja to robiłem bezpośrednio z podwórza na którym obecnie stałem poprawiając szal oplatający moją szyję. Dmuchąłem w dłonie w celu ich ogrzania po czym schowałem je w głębokich kieszeniach zimowego płaszcz.

Dzisiaj był wyjątkowo zimy dzień i chociaż dochodziło południe odczuwalna temperatura sięgała dużo poniżej zera co można było nieprzyjemnie odczuć na ciele. Wzdrygnąłem się kiedy kolejny zimny podmuch zerwał czapkę z mojej głowy i rozwiał burzę zielonych loków. Jęknąłem zrezygnowany zaczynając się rozglądać gdzie to cholerstwo mogło się podziać w końcu nie mogłem na dworze królewskim pozostawić żadnej swojej rzeczy, to byłoby zbyt podejrzane.

Padający śnieg wcale nie ułatwiał mi sprawy, cały czas odbijając się od mojej twarzy zaczynał mnie denerwować ale nie powinienem teraz o tym myśleć.

-  Gdzie ta czapka?- burknąłem pod nosem brnąć przez kolejne zaspy białego puchu.

- Tego szukasz?- melodyjny głos zwrócił moją uwagę.

Szybko odwróciłem się do jego właściciela napotykając parę dwukolorowych oczu wpatrując się we mnie. Mężczyzna odziany w gruby, wełniany płaszcz powoli zbliżył się do mnie w dłoni trzymając moją zgubę.

- Bardzo panu dziękuję.- uśmiechnąłem się lekko nisko kłaniając aby okazać mu szacunek i sięgnąłem po czapkę a kiedy już chciałem ją zabrać moje zmarznięte palce dotknęły skóry nieznajomego a po moim ciele przeszedł dziwny ale przyjemny dreszcz.

- Todoroki Shoto.- tym razem to wyższy mężczyzna się ukłonił a ja stałem jak zaczarowany. Jego głos był taki przyjemny i chociaż nie wyrażał żadnych wyraźnych emocji chciałem go ponownie usłyszeć.

- Słucham?

- Chyba zmarzłeś i ci poszło na słuch.- zaśmiał się zasłaniając wierzchem dłoni usta aby nie wyjść na bezczelnego.

𝓣𝓮𝓷 𝓓𝓻𝓾𝓰𝓲|𝓑𝓪𝓴𝓾𝔁𝓓𝓮𝓴𝓾|Where stories live. Discover now