ROZDZIAŁ 1 - Kolacja

59 10 12
                                    


KATE

– Dziękuję serdecznie wszystkim Państwu za przybycie! Jest mi niezmiernie miło powitać Was na naszym corocznym spotkaniu wigilijnym. Proszę o zabranie głosu Pana Prezesa...

Gromkie brawa rozlegają się na sali, a wszystkie pary oczu skierowane są w kierunku niewielkiego podium, gdzie zmierza właśnie uśmiechnięty mężczyzna w średnim wieku. Odwracam się na moment do swojego stolika, aby złapać za kieliszek szampana i pociągnąć kolejny łyk. Cała ta męczarnia dopiero się zaczyna, a ja sama nie wiem, dlaczego dałam się na to namówić. Znalezienie wymówki byłoby takie proste, ale to chyba nacisk ze strony współpracowników sprawił, że byłam zmuszona podjąć taką a nie inną decyzję.

Jednym uchem słucham jakże wzniosłej przemowy prezesa naszej wspaniałej firmy, jednocześnie rozglądając się po sąsiednich stolikach. Każdy z nich wygląda tak samo, przykryty śnieżnobiałym obrusem z dekoracjami w postaci serwetek w kolorze butelkowej zieleni oraz małych choinek ustawionych po środku. Klimatycznie, przynajmniej jest czym nacieszyć oko. Ludzie siedzący przy tych stołach to już inna kwestia. Większości z nich praktycznie nie znam, nie licząc niepewnego „cześć", z którym mijamy się na korytarzu, niektórzy to dla mnie zupełnie obce twarze. Tego chyba najbardziej nie lubię w tej sytuacji – przebywania wśród tak dużej ilości nieznajomych, z którymi przecież powinna łączyć mnie chociażby nić porozumienia, może nawet sympatii.

Kiedy przesuwam tak wzrokiem między odświętnie ubranymi osobami, moje spojrzenie przykuwa on. Jedna z nielicznych osób w tej firmie, jaka nie jest mi zupełnie obca. Na początku nie zauważa, że patrzę w jego stronę, więc mogę bezkarnie podziwiać jego eleganckie wydanie. Ciemne włosy ma starannie ułożone, ubrany jest w klasyczną białą koszulę oraz marynarkę w granatowym kolorze, która dodaje głębi jego niezwykle hipnotyzującym niebieskim oczom. Lucas, młodszy architekt, w końcu wyłapuje mój wzrok, a jego usta rozciągają się w przyjaznym uśmiechu.

I chociaż wiem, że nasze stosunki są czysto koleżeńskie, to moje durne serce gubi swój rytm w odpowiedzi na ten gest.

Unoszę swój kieliszek szampana delikatnie w jego kierunku, a on robi to samo. Pijemy toast na zakończenie przemowy prezesa, który wraca do swojego stolika, pozwalając prowadzącej dokończyć uroczyste rozpoczęcie.

– Zapraszam wszystkich do symbolicznego podzielenia się opłatkiem i życzę Państwu udanego wieczoru.

Opłatek.

Spoglądam na talerzyk, który przechodzi wokół naszego stolika z rąk do rąk i również częstuję się jego zawartością, chociaż ta tradycja nie należy do moich ulubionych. Przełamywanie się tym białym płatkiem i składanie sobie bardzo często nieszczerych i wymuszonych życzeń wprawia mnie w dyskomfort. Chciałabym jakoś się od tego wymigać, ale niestety nie widzę w tym przypadku drogi ucieczki. Dlatego też podnoszę się w ślad za pozostałymi gośćmi i zaczynam tę wędrówkę wokół stolika, starając się wykrzesać z siebie uśmiech, który nie zdradzi mojego niechętnego nastawienia. Co nie jest takie łatwe, jakie mogłoby się wydawać.

Po okrążeniu niemal całego stołu przystaję na moment, a wtedy czyjeś palce stukają w moje ramię.



LUCAS

Wygląda olśniewająco i naprawdę trudno jest mi oderwać od niej wzrok, kiedy w końcu się do mnie odwraca. Jej brązowa burza loków zmieniła się w lśniącą, prostą taflę spływającą na jej ramiona. Ma na sobie rozkloszowaną, czarną sukienkę z ozdobnymi, koronkowymi rękawami, na jej szyi lśni naszyjnik, bez którego chyba nie rusza się z domu, przedstawiający złotą stokrotkę. Nie codziennie widuję ją w tak odświętnym wydaniu, więc teraz, kiedy stoi tu przede mną, mam wrażenie, że widzę ją po raz pierwszy.

Company Christmas EveWhere stories live. Discover now