– Nie jestem typem uciekinierki.

– Każdy z nas ma jakieś granice wytrwania. – Przyglądałam mu się, zastanawiając się, co miał na myśli. Jednak nie zapytałam. Chyba chciałam na ten moment żyć w słodkiej niewiedzy i psychicznie przygotować się na odkrywanie skrawka po skrawku mężczyzny, który nawiedzał moje myśli.

Federico niemal zatrzymał się przed samym wejściem. Sięgając do klamki, odwróciłam się do niego.

– Dziękuję za podwózkę.

– Do usług – odpowiedział chwile przed tym, jak zamknęłam drzwi. Biorąc głęboki oddech, weszłam do budynku. Minęłam swoich kolegów ze studiów, którzy omietli mnie oceniającym spojrzenie. W oczach dwójki z nich zabłysnęło współczucie. Zapewne sytuacja z klubu już do nich dotarła i chyba dobrze, że mogłam przez kilka dni tutaj nie przychodzić. Chociaż to nie mnie to spotkało, to dotknęło to bliskiej mi osobie. Nawet wtedy to raniło.

Weszłam do gabinetu doktora Squillacte, u którego był już pacjent. Próbując nie zwrócić na siebie uwagi, założyłam na siebie kitel i schowałam torbę do szafy. Przysiadłam na krzesełku, wsłuchując się w ich rozmowę.

Vincenzo był tym typem lekarza, do którego lubiło się przychodzić. Był opanowany, ale mimo wszystko okazywał ciepło pacjentom, dzięki czemu te wizyty nie były takie straszne. Mimo iż na pierwszy rzut oka wydaje się straszny, to już po chwili rozmowy można poczuć się przy nim bezpiecznie, bo chciał zapewnić to bezpieczeństwo. Widoczne to było w czynach i tym jak dobierał słowa.

– Jak się czujesz? – spytał, gdy kobieta opuściła gabinet. Wzruszyłam ramionami, bo nie mogłam od razu odnaleźć odpowiedniego określenia na swoje uczucia.

– Ostatnie dni były ciężkie, ale teraz czuję spokój. – Uniosłam na niego wzrok, delikatnie unosząc kąciki ust. – Ponieważ wróciłeś – wyszeptałam zawstydzona, bo przyznałam to na głos. W oczekiwaniu czekałam na jego reakcję. Powoli podniósł się z fotela, aby do mnie podnieść. Wyciągnął w moim kierunku zachęcająco dłoń, którą bez wahania ujęłam.

– Też się cieszę, bo mogę znów cię zobaczyć – wychrypiał, dotykając opuszkami palców mojego podbródka. – I cholernie chcę cię teraz pocałować – wyznał, na co rozchyliłam usta. Zerknęłam niepewnie w kierunku drzwi i wiem, że pomyślał o tym samym, co ja. – Czy pozwolisz mi się pocałować? – spytał cicho, przysuwając twarz do mojej.

– Ktoś mógłby wejść – zauważyłam, a mój głos był cichszy od szeptu.

– Jeśli nie czujesz się komfortowo, mogę zaczekać do wieczoru.

– Wieczoru?

– Zabiorę cię na randkę, jeśli mi na to pozwolisz.

Wpatrywałam się w niego skołowana, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Coś niepokojącego poruszyło się w moim podbrzuszu, a jego delikatny dotyk tylko to potęgował. W ciemnych tęczówkach mężczyzny dostrzegłam oczekiwanie, ale nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa, więc wspięłam się na palce, zapraszająco muskając jego wargi. Nie potrzebował większej zachęty, aby pogłębić pieszczotę. Zdominował ten pocałunek, ale nie brał więcej, niż byłam w stanie mu dać. Mogłabym tej chwili nie przerywać, ale pamiętałam, gdzie byliśmy i ile mogliśmy stracić, gdyby ktoś nas przyłapał, więc się odsunęłam.

– Mam nadzieję, że to była zgoda – powiedział z uśmiechem, na co pokiwałam głową. Widziałam, że z chęcią zignorowałby wszystkie czerwone lampki i zapędził się ze mną w zapomnienie, ale moja wyraźna obawa go powstrzymała. – A teraz musimy się wziąć do pracy moja przyszła pani doktor.

Dottore Italiano | La Mafia Italiana #3Where stories live. Discover now