LAREINA
Dzisiaj wstałam dobrą nogą. Od samego rana towarzyszyło mi podekscytowanie związane z tym, że dziś zobaczę Vincenzo. Z drugiej strony panikowałam. Nie mogłam zrozumieć, że sama myśl o nim wzbudzała we mnie tak silne uczucia. Przyjaciele mówili, abym żyła chwilą i czerpała z tej relacji jak najwięcej, ale co jeśli zbyt bardzo się zapędzę? Co jeśli się rozmyśli? Między nami była znacząca przepaść. Gdy on ma stałą, dobrze płatną pracę i dziecko, ja zastanawiam się, czy dobrze przygotowałam się na kolosa.
Opuściłam akademik i gdy już miałam skierować się na stację metra, moją uwagę zwrócił znajomy mężczyzna, wysiadający z czarnego mercedesa. Przystanęłam, obserwując, jak się do mnie zbliżał.
– Lareina, dobrze pamiętam? – spytał, obdarzając mnie przyjaznym uśmiechem.
– Tak – odpowiedziałam niepewnie. – W czym mogę pomóc? – Otuliłam się szczelniej płaszczem.
– Jestem Federico. Pracuję dla Vincenzo. Prosił mnie, abym bezpiecznie dowiózł cię do szpitala – wyjaśnił, a usta rozchyliły mi się w szoku. Przeskakiwałam wzrokiem pomiędzy mężczyzną a samochodem.
– To nie jest konieczne. Mogę pojechać metrem. – Wskazałam palcem w kierunku stacji, która znajdowała się nieopodal. Federico wyglądał na rozbawionego moim zachowaniem, ale nie w taki wredny sposób.
– Cóż, teraz możesz pojechać nieco wygodniejszym transportem – stwierdził, cofając się, aby następnie otworzyć drzwi od strony pasażera. Z ciężkim westchnieniem odpowiedziałam na niewerbalne zaproszenie i wsiadłam do pojazdu, uprzednio rozglądając się za ciekawskimi spojrzeniami. Na szczęście obyło się bez nich.
– To wszystko naprawdę jest niepotrzebne. Zapewne masz jakieś ważniejsze sprawy niż wożenie mnie – wymamrotałam, zerkając na jego prawy profil.
– Moją pracą, jest słuchanie jego pleceń, więc nie, nie miałem nic ważniejszego – przyznał z cichym śmiechem. Rodzice zawsze uczyli mnie, aby nie wsiadać z kimś obcym do samochodu, ale Federico nie sprawiał wrażenia, że chciałby mnie skrzywdzić. Mogło być to złudne, ale ufałam Vincenzo, a skoro Federico dla niego pracował, to chyba nie miałam, czego się obawiać.
– Długo dla niego pracujesz? – Zaciekawiłam się, gdy wyjechaliśmy z terenu kampusu.
– Jakoś od narodzin Antonelli – odparł, a ja zmarszczyłam brwi na obce imię. – Jego córki – dodał, widząc moje zmieszanie. Pokiwałam głową, bawiąc się nerwowo rękawem swetra. Nie ukrywałam skrępowania względem nowej dla nie sytuacji.
– To już długo. Chyba jest dobrym szefem. – Myślałam na głos. Doszedł do mnie jego cichy śmiech.
– Nie mogę narzekać, zwłaszcza gdy odwiedza go córka. Wtedy mam za zadanie zajmowanie się nią, a nie jest ona wymagająca.
Uśmiechnęłam się, wyglądając przez okno na ulice Nowego Jorku. Moje życie zdawało się snem, z którego się wybudzę. Małomiasteczkowa ja nigdy nie uwierzyłaby, że życie w wielkim mieście może tak na mnie wpłynąć. A teraz siedzę w aucie szefa mojego szefa, który jednocześnie jest moim opiekunem na praktykach. Jezusku, co się ze mną stało?
– Mogę ci coś powiedzieć? – spytał, na chwile oderwawszy wzrok od drogi, aby na mnie zerknąć. Pokiwałam niepewnie głową. – Vince jest też moim przyjacielem i chciałbym, abyś nie wysuwała pochopnych wniosków. Jest skrytym człowiekiem, ale chce być z tobą szczery. Nie rzuci na ciebie bomby informacji, ale możesz... – urwał, wzdychając. – Daj mu się wykazać. Cierpliwość popłaca, wierz. – Zdał się, na lekki drgniecie kącików ust ku górze.
CZYTASZ
Dottore Italiano | La Mafia Italiana #3
RomanceWokół ciebie unosiła się niebezpieczna aura, która tylko ciągnęła mnie do ciebie. Sprawiłeś, że zapragnęłam czegoś nieprzyzwoitego. Byliśmy dla siebie dwójką nieznajomych, którzy razem spełnili swoje mroczne pragnienia. Byłeś pragnieniem, do którego...