Chapter 3

484 38 6
                                    


Wylądowali na wysokim klifie schodzącym ostro do oceanu. Na nierównym, otwartym terenie rozrzuconych było kilka gospodarstw. Harry wyraźnie widział zabezpieczone magią granice podarowanej Snape'owi posiadłości. Była ogromna, miała nie mniej niż 3, 4 akry. Wzdłuż granic ciągnął się niski, kamienny płot, nie stanowiący przeszkody dla turystów. Niedaleko rosła kępa drzew, jedna z niewielu w okolicy. Zabudowania znajdowały się w odległości stu metrów. Snape rozglądał się dookoła, najwyraźniej zaskoczony rozmiarami swojego spadku.

Dom, który stał najbliżej, miał jedno piętro i poddasze oraz dwa budynki gospodarcze - wszystko utrzymane w doskonałym stanie. Wokół domu, w fantazyjnych rabatach, rosły kwiaty i krzaki; winobluszcz oplatał część zachodniej ściany i drewniany ganek. Wydawało się jakby ktoś mieszkał tu przez te wszystkie lata, Harry jednak wyraźnie czuł magię w powietrzu, która zapewne pozwoliła utrzymać pewne status quo do czasu, aż wola dyrektora się wypełni. Miejsce było... urocze – Harry uśmiechnął się kpiąco zastanawiając się, czy Snape nie weźmie tego za potwarz, ale Snape nie wydawał się rozczarowany. Raczej — jeśli w ogóle coś można było czytać z wyrazu jego twarzy — wzruszony.

W środku dom prezentował się tak samo ładnie jak na zewnątrz. Duża, jasna kuchnia, salon wypełniony kanapą i fotelami, z dużym kominkiem i komodą, starożytnym zegarem tykającym na ścianie. Na górze były dwie sypialnie i gabinet oraz dodatkowa, duża łazienka.

— Bardzo... gustownie urządzone — skomentowała w końcu Minerwa wchodząc do kolejnego pomieszczenia — aż trudno uwierzyć, że to Albusa.

Mniejsze budynki okazały się nowocześnie urządzonym laboratorium i szklarnią. Wszystko wydawało stworzone tak, by uwzględniać potrzeby i zainteresowania Severusa. Na jednym z laboratoryjnych stołów Snape znalazł adresowaną do siebie kopertę. Ozdobne, zamaszyste pismo z pewnością należało do Dumbledora. Czarodziej wziął kopertę i bez słowa wyszedł na zewnątrz. Harry ruszył za nim, ale Minerwa zatrzymała go chwytając za ramię.

— Pozwól mu przeczytać list na osobności. Nie wiadomo, co ten stary osioł tam napisał. Severus bardzo ci ufa, ale chyba nie przywykł do tego, by ktoś widział, jak płacze.

Snape usiadł na ławce pod kępą drzew, niedaleko miejsca w którym wyrzucił ich świstoklik. Harry wraz z Mcgonagal obserwowali go przez okno. Chwilę ociągał się, zanim złamał pieczęć i wyciągnął z koperty papier. Z tej odległości trudno było zobaczyć jego twarz, widzieli tylko jak odwraca głowę i patrzy gdzieś w bok, po czym znów wraca do tekstu. Po kilku minutach złożył list i włożył z powrotem do koperty. Położył ją ostrożnie obok siebie, oparł łokcie na kolanach a twarz na dłoni. W zachodzącym słońcu jego skóra nabrała ładnej, pomarańczowej barwy, profil twarzy odcinał się od jasnego, żółto-różowego nieba. Serce Harry'ego skurczyło się we wzruszeniu. Był to widok, który z chęcią oglądałby do końca swoich dni. Przeraziła go nieco ta myśl, rozmiar uczuć, decyzja, którą wydawało się podjąć jego serce. Odwrócił wzrok i spojrzał na McGonagal, która przyglądała mu się uważnie.

— Coś mi się wydaje, że Severus dostał coś więcej niż tylko dom — powiedziała, uśmiechając się pod nosem. — Śmiem twierdzić, że coś znaczenie cenniejszego.

— Nie mam pojęcia czy cenniejszego — odpowiedział jej Harry poważnie. — Pytanie, czy będzie chciał to wziąć. Czy to jest coś, czego pragnie.

— Dla Severusa to niekoniecznie to samo, panie Potter. Rzadko sięga po rzeczy, których naprawdę pragnie. Jak i po takie, których naprawdę potrzebuje.

W końcu Snape podniósł się z ławki, a Harry i Minerwa dołączyli do niego na podwórku.

— Nie zostanę tu dziś na noc — powiedział Snape. — Muszę... się przyzwyczaić. Muszę pomyśleć.

Nudne Życie/SnarryWhere stories live. Discover now