I

126 13 53
                                    

most, budowla inżynierska wznoszona w celu przeprowadzenia ciągu komunikacyjnego nad przeszkodą (rzeką, doliną, zatoką, cieśniną).

1

W oddali most nie był jakiś szczególny – wysoki, to prawda, za to mało wymyślny. Zwykła konstrukcja stworzona po to, by nad jedną z większych rzek w kraju dostać się z jednego brzegu na drugi. Kombinacja podpór, przęseł, stężeń i dźwigar, o których funkcjach nie miałem zbytnio pojęcia, a usłyszałem o nich przy okazji podsłuchanej rozmowy.

Z tej odległości most był wielkości mojego serdecznego palca. Wyłaniał się ponuro na tle dzikich, zarośniętych pól, w trakcie porannej mżawki - niczym budowla uchwycona na obrazie w postapokaliptycznym świecie.

W tej oficjalnej wersji - do zadań naszego plutonu należało pilnowanie, aby podczas wojny domowej ten most nie upadł. W nieoficjalnej – most był tylko przykrywką, tak naprawdę nikogo on nie obchodził. Mógł nawet sobie upaść za godzinę, dwie. Ważniejsza była wioska nieopodal niego. Ta, w której stacjonowaliśmy i to co w niej się działo.

Wioska Miyagase była mała (nieco ponad tysiąc mieszkańców) i nie wyróżniała się niczym szczególnym na tle innych wiosek w prefekturze Kanagawa i to najprawdopodobniej dlatego została wybrana. Władze potrzebowały miejsca, w którym naukowcy mogliby w tajemnicy pracować nad cofnięciem efektu Pyłkowego Dnia - dnia, w którym społeczeństwo nagle zaczęło tracić swoje moce. Mieszkańcom wioski dano trzy dni, aby wynieśli się ze swoich posiadłości. I tak trafiłem w to miejsce. Stałem się królikiem doświadczalnym, grupą kontrolną w doświadczeniach, chociaż oficjalnie byłem bohaterem broniącym mostu. Moim zadaniem było trenować i być gotowym działać w razie nieposłuszeństwa złoczyńców, bo to na nich przeprowadzano bardziej ryzykowne eksperymenty. Cześć z nich nie przeżywała. Mimo starań i ofiar  nadal nie udało się przywrócić umiejętności ani jednej osobie. Eksperymenty były ściśle tajne. Nad wioską unosiła się bariera, która chroniła nas przed światem zewnętrznym. Nad bezpieczeństwem w Miyagase czuwał Monoma, jako nasz dowódca.

Przedzierałem się przez zarośla, aby nieco skrócić drogę. Był wczesny ranek, do oficjalnej pobudki została niecała godzina. Maj wtargnął w tym roku z zimnym i deszczowym przytupem. Moje kolana ginęły w oddechu porannej mgły. Przyspieszyłem. Celem były ruiny starego, małego sklepiku spożywczego na obrzeżach wioski. Znajdował się wystarczająco daleko, aby chociaż na chwilę mieć złudne poczucie prywatności. Na jego tyłach wybudowano betonową rampę - obecnie idealną do nielegalnych schadzek.

Gdy dotarłem na miejsce, przeczesałem swoje ciemne, kręcone włosy, aby pozbyć się nadmiaru skroplonej wody. Przeziębienie było ostatnia rzeczą, której potrzebowałem, ale nie mogłem oprzeć się obezwładniającej potrzebie spędzenia z nim tych kilkunastu minut sam na sam. Potrzebowałem jego bliskości jak powietrza.

Miałem tylko desperacką nadzieję, że też przyjdzie.

    Wszedłem po schodkach i rozłożyłem się na betonie, jakbym był małym dzieckiem, które chciało zrobić aniołka w śniegu. Zamknąłem oczy. Wsłuchiwałem się w dudnienie deszczu, który uderzał o blaszany dach tuż nad moją głową. Zapach wiosny uderzał mnie swoją wilgocią.

Związki partnerskie na froncie nadal były zabronione. Nie grało roli czy para była heteroseksualna czy homoseksualna - nikt nie rozważał tego na poziomie wynaturzenia, czy to było moralne, normalne, poprawne. Miłość w czasie tej wojny była zakazana, bo jednogłośnie stwierdzono, że rozkojarzyła. Oślepiała. Prowadziła do upadku. Zakrzywiała priorytety, a naszym było przede wszystkim zwycięstwo.

Odkąd mnie przeniesiono Denki stał się symbolem takiej miłosnej pułapki. Ludzie go nienawidzili, źródła wszelkich niepowodzeń doszukiwali się w nim. W jego jednej złej decyzji tamtego dnia. Wyboru, aby posłuchać serca i obronić Shinsō, a pozwolić zginąć Vlad Kingowi.

Falling down | BakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz