V

218 18 37
                                    

1

W dniu mojej porannej warty zastałem Vlad Kinga oczekującego na mnie w jego prowizorycznym biurze wraz z Itsuką Kendo. Na biurku leżały dwa pistolety sygnałowe, nabite racami w kolorze czerwonym. Podczas warty w razie komplikacji lub natknięcia się na wroga, naszym zadaniem było powiadomić grupę o ewentualnych trudnościach za pomocą czerwonego dymu.

Tamtego dnia na twarzy mężczyzny malowało się zmęczenie, nieudolnie ukryte pod wymuszonym uśmiechem. Wycieńczenie widoczne było nawet w jego zmarszczkach między brwiami. Kendo natomiast na wejściu obrzuciła mnie wyjątkowo niechętnym spojrzeniem. Jej ruda kitka zawiązana na boku zakołysała się energicznie przy ruchu głową. Ramiona, które równocześnie wtedy skrzyżowała, tylko podbiły zamknięta postawę.

Itsuke Kendo kojarzyłem jako energiczną dziewczynę o troskliwym usposobieniu. Zawsze wydawała mi się przyjazna, wyrozumiała i współczująca. Odnosiłem wrażenie, że jako jedyna z klasy 1-B nie była względem nas, klasy 1-A, uprzedzona. Beształa Monome za każdym razem, gdy próbował wyprowadzić nas z równowagi. Z tego powodu jej pochmurny nastrój wybił mnie nieco z rytmu.

– Idealne wyczucie czasu, chłopcze – zagaił do mnie były nauczyciel, ale kolejną uwagę skierował do swojej dawnej wychowanki: – Dzisiaj pełnicie wartę wspólnie.

– Widzę – mruknęła.

– Jak się mają wasze zdolności?

– Moja jest całkiem w porządku. – Dziewczyna podniosła ręce do góry i bez problemu powiększyła je trzykrotnie.

Spojrzeli pytająco na mnie.

– Moja też nienajgorzej – zapewniłem, a dla potwierdzenia swoich słów zielone wyładowanie efektywnie podniosło moje włosy i zatrzepotało ubraniami.

Na wartę przydzielali jedynie te osoby, które nie zatraciły jeszcze swoich zdolności. Chodziło o jak najszybszą reakcje. Tak nam przynajmniej tłumaczono. I chociaż takich bohaterów jak ja została już zaledwie garstka, dawno nie miałem okazji patrolować okolicy z Itsuką Kendo. Ostatni raz wspominałem dobrze, bez żadnych spięć i kąśliwych uwag. Tym razem czułem się dziwnie nieswojo w obecności Kendo i coraz bardziej miałem wrażenie, że ta niechęć dotyczyła konkretnie mojej osoby.

Vlad King zauważył to napięcie między nami, chociaż tylko staliśmy obok siebie i słuchaliśmy w milczeniu poleceń. Żeby było jasne – wszelka niechęć gęstniejąca w pomieszczeniu biła od dziewczyny. Ja tylko byłem jej zdezorientowanym celem.

Vlad King oparł się o oparcie krzesła.

– Wyczuwam jakieś nerwowe wibracje od was. Coś się stało między wami, Kendo?

– Nie, proszę pana – odparła wyniośle. – Wszystko jest w porządku.

Jego brew wątpiąco wystrzeliła ku górze, ale nie drążył tematu dalej. Ja postanowiłem się nie udzielać w wątku, którego sam nie rozumiałem.

– Mam tylko nadzieję, że spór między wami nie wpłynie na jakość pełnionej warty. To nie czas na jakieś młodzieńcze sprzeczki. Załatwicie to między sobą jak najszybciej. Najlepiej zanim wymienicie się wartą z poprzednią parą.

– Ale wszystko jest w porządku, sensei – zapewniła, podnosząc jedną z przydzielonych jej rakietnic. – Mam dzisiaj zły dzień, ale potrafię być profesjonalna kiedy trzeba. Zna mnie pan przecież.

Nie wiem czemu, ale przedostatnie zdanie wypowiedziała dobitniej, jakby kierowała te słowa i do mnie. Odebrałem je jako przytyk, którego podłoża nie rozumiałem.

Falling down | BakuDekuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz