XXIV

287 27 14
                                    


XXIV

Do końca roku szkolnego pozostał jeden dzień. Uczniowie z Durmstrangu i Beauxbatons opuścili mury Hogwartu kilka dni wcześniej, co sprawiało, że korytarze wydawały się znacznie bardziej puste. Dumbledore poinformował uczniów o możliwości kontynuowania nauki w Hogwarcie, w ramach wymiany międzyszkolnej, ale nie do końca było wiadomo, czy ktokolwiek się na to zdecydował. Dodatkowo do szkoły przyjechał Korneliusz Knot, który rezygnując z wszelkiego blichtru i bali, pogratulował krótko Potterowi na osobności i poinformował go o tym, że jego skrytka w banku Gringotta została już zasilona kwotą tysiąca galeonów, wygranych w Turnieju.

Harry postanowił uparcie ignorować wszelkie informacje związane z Turniejem. Ten problem wydawał mu się kompletnie błachy, gdy na szali ważyły się losy jego przyjaciela. Wciąż w pamięci miał ten dziwny sen z domu Malfoy'ów, ale nie miał też pewności, czy to co zobaczył wydarzyło się naprawdę.

Ze strony dyrektora nie odczuł już więcej wrogiego nastawienia. Nie wiedział, czy przyczyną był strach Dumbledora, że w szkole mogłoby być zbyt wielu niechcianych świadków, czy może postawa madame Pomfrey dała starcowi do myślenia... To nie zmieniało jednak faktu, że czuł się w murach zamku niekomfortowo. Ostatnimi dniami, po lekcjach, od razu wybierał się do tajemniczego pokoju, który pojawiał się na jego życzenie. Uzależnił się niemal od przyglądania Mapie Huncwotów, pilnując czy nie spotka po drodze starego Dropsa... Wolał nie kusić losu i nie dopuścić do konfrontacji ze starcem jeden na jednego.

Wiedział też, że dziś nie będzie mógł ukrywać się bez końca. Pamiętał, że Snape planował zakończenie pracy nad swoim eliksirem.

On znał już tajemnicę swojego stanu. Wiedział czym był pojony przez ostatnie miesiące.

Tę informację postanowił jednak zostawić dla siebie. Nietoperz może i pokazał mu, że stoi po jego stronie, ale... po kilku dniach, które Harry spędził na analizowaniu i myśleniu, postanowił nie zawierzać Severusowi w stu procentach.

Od rana przebywał w swoim magicznym pokoju. Egzaminy zostały odwołane, a nauczyciele zrezygnowali z ostatniego dnia nauki. W ciągu kilku wcześniejszych dni skrupulatnie podsumowywali cały materiał i raczyli uczniów niesamowitymi ilościami zadań domowych na czas wakacji. Dzisiejszy dzień był więc dość luźny i większość studentów poświęciło go na pożegnania i pakowanie swoich rzeczy. Harry nie miał do tego głowy. Planował spakować się na spokojnie jutro, przed odjazdem, a żegnać... nie miał, szczerze mówiąc, ochoty.

Ślizgoni, Hermiona i Ron zagadywali do niego na lekcjach lub w przerwach między nimi, ale naprawdę nie czuł się gotowy. Zbywał ich dość szybko, albo kompletnie ignorował inicjatywę. Po lekcjach zwykle znikał na siódmym piętrze, nie pozwalając się zbyt łatwo złapać. Mapa Huncwotów okazała się do tego niezawodną sojuszniczką, podpowiadając mu kilka magicznych skrótów.

Harry zauważył, że nie zostało na nią nałożone jego tajemnicze pomieszczenie, co mogło przecież świadczyć o tym, że jego ojciec z resztą huncwotów nigdy go nie odnaleźli. To dawało mu odrobinę poczucia wyjątkowości.

Tego dnia znów leżał na sofie, rozkoszując się cichym, kojącym szumem wody dochodzącym zza okna. Co jakiś czas zerkał na mapę, odszukując na niej nazwisko dyrektora. Mężczyzna od rana znajdował się w swoim gabinecie, z pewnością zajęty dopinaniem ostatnich dokumentów przed zakończeniem roku szkolnego.

Harry coraz bardziej odczuwał powinność odwiedzenia mistrza eliksirów. Wszystko wskazywało na to, że relatywnie, korytarze szkoły bedą teraz najbezpieczniejsze. Nie miał najmniejszej ochoty zostać zmuszonym przez Albusa do czegokolwiek. Nawet, jeśli to miałoby być poddanie się snapeowskim eksperymentom. Odszukał jeszcze nazwisko mistrza eliksirów i upewniwszy się, że ten znajduje się w swoim gabinecie, wyciągnął różdżkę i stuknął nią delikatnie w papier.

Niefortunne dniWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu