58 🂡 spotkanie z feministyczną królową

Start from the beginning
                                    

Kobiety położyły na stoliku puchaty ręcznik, złożone w kostkę, świeże ubrania oraz szklankę wody z cytryną. Jedna z nich stanęła przed nim, wypięła dumnie pierś.

— Pan Jiang przez sen podał ci odtrutkę. Woda z cytryną pozwoli ocucić organizm. Zimny prysznic orzeźwi i pozwoli pozbyć się ostatnich efektów ubocznych.

Jiang.

Czyli to nie były halucynacje spowodowane przez truciznę.

Zhang Jiang. Brat Chaoxianga. Prawowity władca Yijing żył. I właśnie go porwał.

Xiao uniósł brew. Poczuł ciarki. Nie wiedział, co z nim robili. Podali odtrutkę, ale czy miał pewność, czy nie zrobili czegoś jeszcze? Momentalnie poczuł się brudny. Jakby odciski obcych palców pokrywały całe ciało. Maniakalnie zaczął drapać się po ręce, jakby próbował zdrapać brud nieznanego dotyku. Druga Chinka wyszła zza ramienia pierwszej.

— Przyjdziemy po ciebie za piętnaście minut.

— W jakim celu? — rzucił zachrypniętym, obolałym tonem. Dopiero teraz poczuł, jak sucho miał w gardle.

Kobiety spojrzały po sobie. Ich twarze ozdobił chytry uśmieszek. Odwróciły się w stronę drzwi, Xiao był pewien, że nie uzyska odpowiedzi. W ostatniej chwili pierwsza z nich rzuciła przez ramię:

— Na spotkanie z Lady Yeh — zachichotała dźwięcznie.

Vincent jeszcze dłuższą chwilę patrzył tępo w ciemne, dębowe drzwi. Wsłuchiwał się w skrzyp zamykanego zamka, ciche rozmowy, a następnie oddalające się kroki. Po upewnieniu się, że Chinki odeszły, pozwolił sobie na upust emocji.

— Kurwa! — wrzasnął po chińsku, uderzając pięścią w szafkę. Syknął boleśnie pod nosem, czując, jak nadwyrężone mięśnie drgają od tak niespodziewanego wysiłku. Złość tuszowała fizyczny ból. Powoli osunął się na podłogę, przecierał panicznie twarz palcami. Skierował dłonie na przetłuszczone kosmyki, pociągnął z desperacji.

Oddychał ciężko, opierając plecy o zimną ścianę. Przymknął oczy, układając wszystkie nadszarpane kawałki układanki.

Shogun, znaczy Jiang, współpracował z Xiuying. Sprzedał go Lady Yeh. Powinien się tego domyślić, tak dwójka miała wspólnego wroga. Jednak jak on przeżył? Na cmentarzu, za Jadeitowym Pałacem, był jego grób. Mogiłę odwiedzała w każdy Księżycowy Nowy Rok cała rodzina Zhang. Mówili z tęsknotą, więc niemożliwe, żeby tylko Xiao żył w kłamstwie.

Czy Chaoxiang wiedział, że żądny zemsty brat wciąż chodził po świecie? Czy to on okłamał ich wszystkich?

Westchnął z trudem, patrząc na pozostawione rzeczy. Bez względu na mętlik w głowie, musiał spotkać się z Lady Yeh. Bez względu na czekającego zagrożenie, musi wyjść z jakąś wiedzą, jakimiś wyjaśnieniami.

Spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Ubrania kleiły się do ciała, włosy były cholernie tłuste, twarz świeciła się i rumieniła niemiłosiernie. Honor nie pozwalał mu pokazać się w takim stanie największemu wrogowi. Trochę w innych okolicznościach wyobrażał pierwsze spotkanie z Lady Yeh.

Z trudem się podniósł. Wypił łapczywie wodę z cytryną, upewniwszy się trzy razy, że nie przeoczył trucizny. Zgarnął ręcznik i świeże ubrania, ruszył do łazienki. Chinka miała rację — zimny prysznic ostudził z otrutego amoku. Dodatkowo dokładnie zmył z siebie uczucie możliwych dłoni.

Gdy wrócił do pokoju niemalże pełen sił, Chinki czekały na niego. Wyprowadziły go z pomieszczenia, a on widział te wszystkie szydercze spojrzenia, słyszał złośliwe chichoty. Czuły satysfakcję i wyższość nad pojmanym wrogiem. Kuło to dumę wyniosłego Xiao, jednak zacisnął zęby, ścisnął pięści i się nie odzywał. Członkinie Xiuying nawet nie trzymały go — wiedziały, że nie miał szans ucieczki. Posiadłość feministycznej mafii była labiryntem. Pomimo świetnej orientacji w terenie zgubił się po trzech pierwszych zakrętach. Wszędzie wisiały malowidła, stały zadbane kwiaty, co rusz mijały go roześmiane, spacerujące kobiety. Nie tylko Azjatki. To go zdziwiło. Podobnie jak swoboda panująca w siedzibie Xiuying.

YINYANG TIGERWhere stories live. Discover now