Rozdział 3

40 7 7
                                    

 Nie czułam nic.

Wiedziałam tylko, że nie umarłam, ponieważ słyszałam naokoło ciche odgłosy, jakby ktoś przechadzał się po jakimś pomieszczeniu. Do moich uszu dotarło także ćwierkanie ptaków, a po chwili chłodny wiatr, który musnął moją twarz. Wsłuchiwałam się w spokój, który naokoło mnie panował, aż zaczęły przypominać mi się ostatnie chwile...

Wampiry zaatakowały wioskę.

Wszędzie rozbrzmiały przerażone krzyki, krew ściekała po kamiennej posadzce w mieście, a ja tak bardzo chciałam znaleźć moją rodzinę... I znalazłam ją, ale byłam od niej za daleko...

Otworzyłam niespodziewanie oczy i nabrałam duży haust powietrza. Płuca zapłonęły mi żywym ogniem i niemal natychmiast tego pożałowałam. Do oczu napłynęły łzy, a ja nawet nie miałam zamiaru ich powstrzymywać. Ledwie zarejestrowałam, jak zaczęły mi lecieć po policzkach.

Znajdowałam się w dużym pokoju, sypialni, a przez drzwi zaglądała w moją stronę piękna, ciemnowłosa kobieta. Na jej ustach widniał lekki, nieśmiały uśmiech.

Czując rosnące we mnie przerażenie, szarpnęłam całym ciałem, by ruszyć w poszukiwaniu wyjścia. Chciałam uciec, schronić się w bezpiecznym miejscu, bo nie miałam pojęcia, gdzie się teraz znajdowałam.

Całe moje ciało opanował ból. Cały tułów przeszył mnie okropnym, nie do wytrzymania bólem, a noga, którą skaleczyłam zaszczypiała, jakby ktoś polał ją nagle alkoholem. Krzyknęłam i przechylając się na bok, zsunęłam się z materaca. Poczułam pod sobą zimną posadzkę i aż zaparło mi dech w piersiach. Ból sparaliżował mnie i nie byłam w stanie nawet poruszyć palcem. Z oczu poleciały łzy, a ja powtarzałam sobie w myślach, że muszę wstać. Muszę, muszę, muszę...

Z wielkim trudem spróbowałam podnieść się na łokciach, gdy najprawdopodobniej kobieta stojąca przy drzwiach zaczęła wykrzykiwać czyjeś imiona. Znajdowałam się w pomieszczeniu, z którego musiałam natychmiast uciec. Ostatnie co zapamiętałam, to spotkanie z wilkołakami. Może mnie sprzedali i teraz byłam niewolnicą?

– Nie bój się! – Usłyszałam tuż za plecami niewyraźny głos. Należał do kobiety. Zaczęło mi się kręcić w głowie i byłam o krok od stracenia przytomności. – On już idzie, on już idzie, tylko proszę nie bój się!

Łzy po moich policzkach płynęły, a ja walczyłam, by nie zatracić się w sobie. By utrzymać pełną świadomość i wziąć się w garść. Ból nie odpuszczał, co nie pozwalało mi postępować tak, jakbym chciała. Czułam się, jakby ktoś podpalił pode mną stos suchych gałęzi i pozwolił, żebym płonęła.

– Meero, co się stało? – Kolejny kobiecy głos doszedł niewyraźnie do moich uszu. – Na Bogów...Trzeba ją podnieść! Muszę dać jej coś przeciwbólowego, ona za chwilę się wykończy!

Nagle na ramionach poczułam czyjeś dłonie, delikatne, ale stanowcze i ponownie ogarnęło mnie przerażenie. Zaczęłam krzyczeć – z bólu, z tęsknoty i z przerażenia. Z faktu, że ponownie moja rodzina została narażona na śmierć. Ze świadomości, że zostałam pojmana i jestem daleko od niej... Jeśli oni, u których się znajdowałam chcieli mnie wykorzystać?

Oczy miałam zaciśnięte, ale nadal łzy spływały mi po policzkach. Usta otwarte, przez które krzyk wydobywał się i nie zamierzał skończyć.

– Obudziła się i upadła! – Ktoś zaczął się tłumaczyć, ale nikt nie odpowiedział. Po chwili ponownie poczułam na sobie czyjeś dłonie, które sprawnym ruchem odepchnęły mnie do tyłu, by podnieść mnie w górę.

Chciałam walczyć, chciałam się bronić, ale całe ciało tak mnie bolało, że zwinęłam się w kłębek i ciągle płacząc poddałam się. Nie byłam w stanie nawet otworzyć oczu. Byłam przegrana...

– Skarbie, cichutko... – Niski ton przeszył mnie na wskroś. Głos należał do mężczyzny, który trzymał mnie w ramionach. On usiadł na łóżku, mając mnie w swoich ramionach i pozwolił, bym wykrzyczała wszystko, co chciałam.

Nie wiem ile czasu minęło, ale mój krzyk przerodził się w głośne łkanie. Nigdy nie pozwoliłam sobie na płacz. Odkąd byłam mała, uważałam, że jest to oznaka słabości, ale teraz... Czułam, że ronię łzy i krzyczę za całe moje życie. Za to, że nie pamiętałam moich rodziców, za to, że byłam dla wszystkich dookoła zawsze wyrzutkiem, za to, że straciłam swoich najbliższych i za całą niesprawiedliwość, która się wydarzyła w mieście.

Dopiero po jakimś czasie, gdy zaczęłam milknąć, zorientowałam się, że trzymałam się kurczowo dłońmi koszuli mężczyzny, a on kołysał mnie lekko w swoich ramionach. Czułam się taka zmęczona... Moje gardło było całe obolałe, oczy miałam spuchnięte. Całe ciało odmówiło mi posłuszeństwa, a ból przeszywał wręcz moje kości. Czułam się tak, jakby ktoś obdarł mnie ze skóry.

– Podam jej lek przeciwbólowy i przeciwzapalny. – Usłyszałam kobiecy głos z oddali. Po chwili ktoś położył coś metalowego na blacie i zaczął się do nas zbliżać. Poczułam narastającą gulę w gardle.

Z całych sił podniosłam głowę i otworzyłam lekko oczy, by zauważyć, że jakaś starsza kobieta podąża w moim kierunku ze strzykawką. Ledwo przełknęłam ślinę, a łzy same zaczęły płynąć ponownie po moich policzkach. Znowu napięłam wszystkie mięśnie w nadziei, że wyswobodzę się z czyjegoś uścisku, ale nie było mi to dane. Ktoś mocniej mnie do siebie przytulił i oparł swoją dłoń, o tył mojej głowy, przyciskając ją do swojej piersi.

– Nie zabijajcie mnie. – Załkałam, cała się trzęsąc. Nie miałam pojęcia co się wokół mnie dzieje.

– Nigdy nie pozwolę komukolwiek, na coś takiego. – Ponownie męski, niski głos rozbrzmiał przy moim uchu.

Mocniej zacisnęłam oczy i załkałam, jak ktoś chwycił mnie za ramię. Nie tracąc ani chwili, ciepłe dłonie przetarły moje ramię wacikiem, by niemal natychmiast wbić się w moją skórę. Nie poczułam ukłucia, całe ciało mnie tak bolało, że nie zwróciłam nawet na to uwagi.

– Za chwilę powinna zasnąć. Jest tak wycieńczona, że sen dobrze jej zrobi. – Usłyszałam, ale nie zareagowałam. Po dłuższej chwili sama chciałam osunąć się ponownie na miękką pościel, by odpocząć i choć na chwilę zapomnieć o bólu. – Gdy się uspokoi i zapadnie w sen, ponownie ją opatrzę. Z rany na nodze sączy się krew, naruszyła ją, gdy spadła z łóżka...

– Rób co trzeba, ona musi przeżyć. – Niski głos przerwał kobiecie. – Rozumiesz?

– Oczywiście, zrobię wszystko co w mojej mocy.

Nie mam pojęcia, co dokładnie podali mi nieznajomi, ale zalewie w kilka chwil zaczęłam się robić tak senna, że niemal od razu opadłam bezwładnie na ciało mężczyzny bez skrępowania. Oni rozmawiali jeszcze ze sobą, ale ja nie rozumiałam już ich słów. Skupiłam się jedynie na tym, że ból odchodzi, a ja wreszcie będę mogła odpocząć i nabrać sił.

Nabrać sił na ucieczkę.

Nowy rozdział po dłuższej przerwie! Lyanna trafiła na ziemie wilkołaków! Dajcie znać co sądzicie i jak myślicie, jak zareaguje na nowe miejsce? Jak będzie wyglądać jej reakcja? ^.^

Wilcze WestchnienieWhere stories live. Discover now